Michelle Shephard, 19 listopada 2017 r
Cena Od The Toronto Star
Oto surowe i jedyne proste fakty dotyczące sytuacji w Jemenie: kraj ten nawiedziła największa na świecie epidemia cholery we współczesnej historii, a ludzie nie mają dostępu do żywności.
Cholera rozprzestrzenia się przez zanieczyszczoną wodę, czyli wszystko, co jest obecnie dostępne w wielu częściach kraju. Zmarło ponad 2,000 osób. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że do końca roku będzie milion przypadków.
Brak żywności jest obecnie zjawiskiem powszechnym. Ceny żywności poszybowały w górę, gospodarka się załamała, a pracownicy rządowi nie otrzymywali wynagrodzeń przez prawie rok, co zmusiło ponad 20 milionów Jemeńczyków, czyli około 70 procent populacji, do polegania na pomocy.
W tym miesiącu koalicja wojskowa kierowana przez Arabię Saudyjską powstrzymała większość tej pomocy przed wejściem do kraju, blokując lotniska, porty i granice. Pozornie blokada miała powstrzymać transport broni. Ale nielegalne szlaki przemytnicze zapewniają przepływ broni, a to żywność, lekarstwa i paliwo są wstrzymywane.
Szefowie trzech agencji ONZ — Światowego Programu Żywnościowego, UNICEF i Światowej Organizacji Zdrowia — wydali Wspólne oświadczenie w czwartek mówiąc, że siedem milionów Jemeńczyków, głównie dzieci, jest na krawędzi głodu.
Dzieci, które umierają z głodu, nie płaczą; są tak słabi, że po cichu się wymykają, a ich śmierć często początkowo nie zostaje zauważona w szpitalach przytłoczonych pacjentami.
Co jest również trafnym opisem powolnego upadku Jemenu.
„Tu nie chodzi o nas – nie mamy siły, aby zatrzymać tę wojnę”, mówi Sadeq Al-Ameen, pracownik organizacji humanitarnej ze stolicy Jemenu, o znużonej wojną ludności kraju i wyczerpanych pracownikach pierwszej linii pomocy.
„Nawet jeśli społeczność międzynarodowa… dostarczy miliony dolarów”, mówi Al-Ameen, „Jemen nie odrodzi się, dopóki wojna się nie skończy”.
Są też tacy, którzy nie chcą, żeby to się skończyło.
Opisywanie Jemenu po prostu jako wojny zastępczej między Arabią Saudyjską a Iranem jest zbyt łatwe i nie do końca dokładne.
„Szukamy tej prostej, nadrzędnej narracji, a pomysł wojny zastępczej jest czymś, co ludzie mogą zrozumieć – grupa X popiera tych facetów, a grupa Y popiera tych facetów” – mówi Peter Salisbury, autor mającego się ukazać artykułu Chatham House na temat Jemenu ekonomia wojenna.
„Rzeczywistość jest taka, że masz wiele różnych grup, z których każda ma inny program, pracujący i walczący ze sobą w terenie”.
Obecny kryzys rozpoczął się pod koniec 2014 r., kiedy rebelianci Huti przejęli kontrolę nad stolicą od rządu Abd-Rabbu Mansoura Hadiego. Hadi był u władzy po protestach „arabskiej wiosny” w 2011 i 2012 roku, które obaliły prezydenta Alego Abdullaha Saleha po trzech dekadach autokratycznych rządów.
Huti, szyicka grupa islamska należąca do sekty Zaydi, powstała 13 lat temu w północnej prowincji Saada jako ruch teologiczny. (Grupa nosi nazwę na cześć założyciela ruchu, Husseina al-Houthi). Saleh postrzegał Huti jako wyzwanie dla jego rządów i musieli stawić czoła nieustannym represjom wojskowym i gospodarczym.
Szybkość, z jaką trzy lata temu zajęli stolicę, zaskoczyła wielu analityków. Na początku 2015 roku Hadi uciekł do Arabii Saudyjskiej, a Huti przejęli kontrolę nad głównymi ministerstwami i nadal gromadzili władzę.
W ironicznym sojuszu dla wygody połączyli siły z Salehem i tymi z jego obalonego rządu, którzy wciąż dzierżyli władzę, przeciwko siłom Hadiego wspieranym przez Arabię Saudyjską.
„Przeszli od dosłownie 25 facetów w górach 13 lat temu do tysięcy, jeśli nie dziesiątek tysięcy ludzi działających na ziemi i kontrolujących wszystkie te zasoby” — mówi Salisbury. „Mówi się im, że jesteś na straconej pozycji i nadszedł czas, aby się poddać, co moim zdaniem, jeśli spojrzysz na ich historię, ich trajektorię, po prostu się nie liczy”.
W konflikcie zginęło około 10,000 XNUMX osób.
Atak Arabii Saudyjskiej na Hutich był nieustępliwy – w dużej mierze napędzany strachem przed sojuszem Iranu z Huti i perspektywą większych wpływów Iranu w regionie.
Ale zaprowadzenie pokoju w Jemenie wykracza poza pokonanie tego podziału saudyjsko-irańskiego, mówi Salisbury. Chodzi o zrozumienie nie tylko rządów Huti, ale całej gospodarki wojennej i dotarcie do tych, którzy skorzystali na konflikcie.
„Wiele różnych grup kontroluje wiele różnych części kraju, a ta kontrola pozwala im opodatkować handel” – mówi. „Dochodzimy do sytuacji, w której jest to samonapędzające się, gdzie faceci, którzy chwycili za broń, może z powodów ideologicznych, może dla lokalnej polityki, mają teraz pieniądze i władzę, których nie mieli przed wojną… Nie są z którymi się rozmawia, więc jaką mają motywację, by oddać broń, nowo odkryte zasoby i władzę?”
Autor i profesor z Toronto, Kamal Al-Solaylee, który napisał pamiętnik o dorastaniu w Sanie i Adenie, mówi, że zmęczenie empatią to kolejny czynnik, który zwiększa nieszczęścia Jemenu.
„Myślę, że Syria wyczerpała zasoby osobiste i rządowe. Nie jestem zdziwiony, biorąc pod uwagę skalę wojny, jaka tam toczy się” – mówi. „Ale myślę też, że gdyby Jemen wyprzedził Syrię, nic by się nie zmieniło. Jemen po prostu nie jest krajem, o którym myślą zachodnie narody i narody – prawie nie znajduje się na ich radarze”.
Salisbury zgadza się, że to, co dzieje się w Jemenie, nie podlega takiej samej kontroli działań wojskowych gdzie indziej.
„Lekcja, której nauczyli się Saudyjczycy, jest taka, że jeśli chodzi o Jemen, mogą wiele ujść na sucho” – mówi przez telefon z Londynu. „Mogą naprawdę robić rzeczy, które gdyby inny kraj robił to w innym kontekście, wywołałyby międzynarodowe oburzenie, doszłoby do działań na szczeblu Rady Bezpieczeństwa, ale w tym przypadku tak się po prostu nie dzieje ze względu na wartość, jaką zachodnie i inne państwa przywiązują do ich stosunki z Arabią Saudyjską”.
Agencje humanitarne ostrzegają, że Jemen stanie się najgorszym kryzysem humanitarnym od dziesięcioleci. W piątek w trzech jemeńskich miastach zabrakło czystej wody z powodu saudyjskiej blokady paliwa potrzebnego do pompowania i urządzeń sanitarnych, poinformował Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (ICRC).
Epidemia cholery przewyższyła haitańską katastrofę z lat 2010-2017 i stała się największą od czasu rozpoczęcia współczesnych pomiarów w 1949 r., donosi Guardian.
Al Ameen, który uważa się za członka szczęśliwej mniejszości, wciąż otrzymującej wynagrodzenie za swoją pracę w Sanie, rozumie pozornie niemożliwą do rozwiązania sytuację polityczną, ale jedyne, czego jest świadkiem na pierwszej linii kryzysu, to ofiary cywilne.
„To takie bolesne widzieć beznadziejne rodziny”, mówi w rozmowie telefonicznej z Sanaa w tym tygodniu. „Spotkałem niektórych, którzy wszyscy byli zarażeni cholerą lub innymi chorobami. Czy możesz sobie wyobrazić ojca, którego ośmioro dzieci jest zarażonych, a on jest tak biedny?
Al Ameen mówi, że personel medyczny pracujący w szpitalach publicznych od miesięcy pracuje bez wynagrodzenia, z poczucia obowiązku, ale zaczyna się bać o własne rodziny i dobrostan.
„Ludzie są bardzo pesymistyczni” — mówi Al Ameen o nastrojach w Jemenie. „Myślę, że będziemy powoli zaniedbywani przez społeczność międzynarodową i świat”.