Wojny nie są przedłużane dla dobra żołnierzy

Wojny nie są przedłużane dla dobra żołnierzy: rozdział 7 książki „Wojna to kłamstwo” Davida Swansona

WOJNY NIE PRZEDŁUŻA SIĘ DLA DOBRA ŻOŁNIERZY

Wiele dowiadujemy się o prawdziwych motywach wojen, gdy demaskatorzy ujawniają protokoły tajnych spotkań lub gdy komisje kongresowe publikują zapisy przesłuchań dziesiątki lat później. Planiści wojenni piszą książki. Robią filmy. Grożą im dochodzenia. W końcu fasola ma tendencję do rozlewania się. Ale nigdy, ani razu nie słyszałem o prywatnym spotkaniu, na którym czołowi twórcy wojenni dyskutowali o potrzebie kontynuowania wojny, aby przynieść korzyści walczącym w niej żołnierzom.

Powodem, dla którego jest to niezwykłe, jest to, że prawie nigdy nie słyszysz, jak planista wojenny mówi publicznie o powodach prowadzenia wojny bez twierdzenia, że ​​​​należy to zrobić dla żołnierzy, aby wspierać żołnierzy, aby nie zawieść żołnierzy, albo żeby ci, którzy już zginęli, nie zginęli na próżno. Oczywiście, jeśli zginęli w nielegalnej, niemoralnej, destrukcyjnej akcji lub po prostu beznadziejnej wojnie, którą prędzej czy później trzeba będzie przegrać, nie jest jasne, w jaki sposób gromadzenie kolejnych ciał uhonoruje ich pamięć. Ale tu nie chodzi o logikę.

Chodzi o to, aby mężczyźni i kobiety ryzykujący życie, rzekomo w naszym imieniu, zawsze mieli nasze wsparcie — nawet jeśli postrzegamy to, co robią, jako masowe morderstwo. Działacze na rzecz pokoju, w przeciwieństwie do planistów wojennych, mówią o tym prywatnie to samo, co publicznie: chcemy wesprzeć te wojska, nie wydając im nielegalnych rozkazów, nie zmuszając ich do popełniania okrucieństw, nie odsyłając ich z ich rodziny do narażania życia, ciała i zdrowia psychicznego.

Prywatne dyskusje twórców wojen na temat tego, czy i dlaczego kontynuować wojnę, dotyczą wszystkich motywów omówionych w rozdziale szóstym. Dotykają tematu żołnierzy tylko wtedy, gdy zastanawiają się, ilu ich jest lub jak długo można przedłużyć ich kontrakty, zanim zaczną zabijać swoich dowódców. Publicznie to zupełnie inna historia, często opowiadana z elegancko umundurowanymi żołnierzami ustawionymi w tle. Wojny toczą się o żołnierzy i w rzeczywistości muszą być przedłużane z korzyścią dla żołnierzy. Wszystko inne obraziłoby i rozczarowałoby żołnierzy, którzy poświęcili się wojnie.

W naszych wojnach jest teraz więcej kontraktorów i najemników niż żołnierzy. Kiedy najemnicy zostają zabici, a ich ciała wystawione na widok publiczny, wojsko USA chętnie zniszczy miasto w odwecie, jak w Faludży w Iraku. Ale propagandyści wojenni nigdy nie wspominają o kontrahentach ani najemnikach. To zawsze żołnierze, ci, którzy zabijają, i ci wywodzący się z ogólnej populacji zwykłych ludzi, mimo że żołnierze są opłacani, tak jak najemnicy, tylko mniej.

Sekcja: DLACZEGO WSZYSTKIE ODDZIAŁY MÓWIĄ?

Celem wywołania wojny, w której biorą udział ludzie (lub niektórzy ludzie) walczący w niej, jest wmanewrowanie opinii publicznej w przekonanie, że jedynym sposobem przeciwstawienia się wojnie byłoby podpisanie się jako wróg młodych mężczyzn i kobiet walczących w to po stronie naszego narodu. Oczywiście nie ma to żadnego sensu. Wojna ma jakiś cel lub cele inne niż pobłażanie (lub, dokładniej, znęcanie się) nad żołnierzami. Kiedy ludzie sprzeciwiają się wojnie, nie robią tego, zajmując stanowisko przeciwnej strony. Całkowicie sprzeciwiają się wojnie. Ale brak logiki nigdy nie spowolnił twórcy wojny. „Będą nerwowi Nellie”, powiedział Lyndon Johnson 17 maja 1966 r., „i tacy, którzy będą sfrustrowani, zaniepokojeni i złamią szeregi pod napięciem. A niektórzy zwrócą się przeciwko swoim przywódcom, swojemu krajowi i naszym wojownikom”.

Staraj się postępować zgodnie z logiką: żołnierze są odważni. Wojną są wojska. Dlatego wojna jest odważna. Dlatego każdy, kto sprzeciwia się wojnie, jest tchórzem i słabym, nerwowym Nelly. Każdy, kto sprzeciwia się wojnie, jest złym oddziałem, który zwrócił się przeciwko swojemu naczelnemu dowódcy, krajowi i innym oddziałom — dobrym oddziałom. Nieważne, czy wojna niszczy kraj, doprowadza gospodarkę do bankructwa, zagraża nam wszystkim i wyżera duszę narodu. Wojna to kraj, cały kraj ma przywódcę w czasie wojny i cały kraj musi być bardziej posłuszny niż myśleć. W końcu to wojna o szerzenie demokracji.

31 sierpnia 2010 r. Prezydent Obama powiedział w przemówieniu w Gabinecie Owalnym:

„Dziś po południu rozmawiałem z byłym prezydentem George'em W. Bushem. Powszechnie wiadomo, że on i ja nie zgadzaliśmy się co do wojny [w Iraku] od samego początku. Jednak nikt nie może wątpić w poparcie prezydenta Busha dla naszych żołnierzy ani w jego miłość do kraju i zaangażowanie w nasze bezpieczeństwo”.

Co to może oznaczać? Nieważne, że Obama wielokrotnie głosował za finansowaniem wojny jako senator i nalegał na jej kontynuację jako prezydent. Nieważne, że w tym samym przemówieniu przyjął całą serię kłamstw, które rozpoczęły i przedłużyły wojnę, a następnie obrócił się, by użyć tych samych kłamstw do wsparcia eskalacji wojny w Afganistanie. Załóżmy, że Obama rzeczywiście „nie zgadzał się co do wojny” z Bushem. Musiał pomyśleć, że wojna jest zła dla naszego kraju, naszego bezpieczeństwa i żołnierzy. Gdyby sądził, że wojna jest dobra dla tych rzeczy, musiałby zgodzić się z Bushem. Tak więc w najlepszym przypadku Obama mówi, że pomimo swojej miłości (nigdy szacunku ani troski; w przypadku żołnierzy zawsze jest to miłość) do żołnierzy i tak dalej, Bush wyrządził im i reszcie z nas krzywdę nieumyślnie. Wojna była największą przypadkową pomyłką stulecia. Ale nic wielkiego. Takie rzeczy się zdarzają.

Ponieważ przemówienie Obamy dotyczyło wojny, znaczną część przemówienia poświęcił, zgodnie z wymogami, chwaleniu żołnierzy:

„[W]asze wojska walczyły blok po bloku, aby pomóc Irakowi wykorzystać szansę na lepszą przyszłość. Zmienili taktykę, aby chronić naród iracki” itd.

Prawdziwi humaniści. I bez wątpienia dla ich dobra będzie przeciąganie się wojny z Afganistanem i innych wojen w przyszłości, jeśli nie położymy kresu szaleństwu militaryzmu.

Sekcja: JESTEŚ ZA WOJNĄ LUB PRZECIW WOJSKOM

Grupa obserwująca media Fairness and Accuracy in Reporting (FAIR) zauważyła w marcu 2003 r., gdy rozpoczęła się wojna z Irakiem, że media robią coś szczególnego z językiem angielskim. Associated Press i inne media używały zamiennie terminów „pro-wojennych” i „pro-wojskowych”. Oferowano nam wybór bycia zwolennikiem lub przeciwnikiem wojny, przy czym ten ostatni najwyraźniej wymagał, abyśmy byli również przeciwni wojsku:

„Na przykład, dzień po rozpoczęciu bombardowania Bagdadu, AP opublikowało artykuł (3/20/03) pod nagłówkiem Antywojenne wiece pro-wojskowe wychodzą na ulice, gdy szaleje wojna. Inna historia (3), o działaniach pro- i antywojennych, została oznaczona jako Weekend przynosi więcej demonstracji — przeciwstawianie się wojnie, wspieranie wojsk. Wyraźna implikacja jest taka, że ​​ci, którzy wzywają do zakończenia inwazji na Irak, sprzeciwiają się wojskom amerykańskim, jak w opowiadaniu Protestujący Rally Against War; Inne oddziały wsparcia (22).“

Ta praktyka medialna nie nazywa wprost jednej strony debaty „przeciwko wojsku”, ale nie nazywa też jednej strony „prowojenną”, pomimo wyraźnego celu tej strony, jakim jest promowanie wojny. Tak jak obrońcy prawa do aborcji nie chcą być nazywani zwolennikami aborcji, tak zwolennicy wojny nie chcą być nazywani zwolennikami wojny. Uważają, że wojna jest nieuniknioną koniecznością i środkiem do osiągnięcia pokoju; naszą rolą jest kibicowanie żołnierzom. Ale zwolennicy wojny nie bronią prawa swojego narodu do prowadzenia wojny w razie potrzeby, co byłoby lepszą analogią do prawa do aborcji. Kibicują konkretnej wojnie, a ta konkretna wojna jest zawsze oszukańczym i przestępczym przedsięwzięciem. Te dwa fakty powinny zdyskwalifikować zwolenników wojny od ukrywania się za etykietą „pro-wojskowa” i używania jej do szkalowania przeciwników wojny, chociaż gdyby chcieli zacząć używać etykiety „przeciw pokojowi”, nie protestowałbym.

Jedną z najbardziej niewygodnych informacji dla kampanii przedłużających wojnę w celu „wsparcia wojsk” jest cokolwiek, co mówi nam, co faktycznie myślą o tym wojska zaangażowane w wojnę. Co by było, gdybyśmy „wspierali żołnierzy”, robiąc to, czego żądają żołnierze? To bardzo niebezpieczny pomysł, aby zacząć się unosić. Żołnierze nie powinni mieć myśli. Mają wykonywać rozkazy. Tak więc wspieranie tego, co robią, w rzeczywistości oznacza wspieranie tego, co nakazał im prezydent lub generałowie. Zbyt duże zainteresowanie tym, co faktycznie myślą sami żołnierze, może być bardzo ryzykowne dla przyszłej stabilności tego retorycznego domku z kart.

Amerykański ankieter, jak zauważyliśmy w rozdziale piątym, był w stanie przeprowadzić ankietę wśród żołnierzy amerykańskich w Iraku w 2006 roku i stwierdził, że 72 procent ankietowanych chciało zakończenia wojny w 2006 roku. W przypadku armii 70 procent chciało, aby w 2006 roku datę końcową, ale w piechocie morskiej zrobiło to tylko 58 procent. Natomiast w rezerwach i Gwardii Narodowej było to odpowiednio 89 i 82 procent. Skoro wojny toczą się po to, by „wspierać wojska”, czy wojna nie powinna była się skończyć? I czy żołnierzom, którzy w ankiecie ujawnili, że są źle poinformowani, nie powinno się powiedzieć dostępnych faktów o tym, po co wojna była, a po co nie była?

Oczywiście nie. Ich rolą było wykonywanie rozkazów, a jeśli okłamywanie ich pomogło im wykonać rozkazy, to było to najlepsze dla nas wszystkich. Nigdy nie mówiliśmy, że im ufamy lub szanujemy, tylko że ich kochamy. Być może bardziej trafne byłoby stwierdzenie, że ludzie kochają fakt, że to żołnierze gotowi są głupio zabijać i umierać za czyjąś chciwość lub manię władzy, a nie reszta z nas. Lepiej ty niż ja. Kocham Cię! Cześć!

Zabawne w naszej miłości do wojska jest to, jak mało żołnierze z tego czerpią. Nie spełniają swoich życzeń dotyczących polityki wojskowej. Nie dostają nawet zbroi, która chroniłaby ich w czasie wojny, o ile są prezesi spekulujący na wojnie, którzy bardziej desperacko potrzebują pieniędzy. I nawet nie podpisują znaczących umów z rządem, które mają warunki, które wojsko może wyegzekwować. Kiedy czas żołnierza na wojnie dobiega końca, jeśli wojsko chce, aby został dłużej, „zatrzymuje straty” i wysyła go z powrotem na wojnę, niezależnie od warunków kontraktu. I – będzie to zaskoczeniem dla każdego, kto ogląda debaty Kongresu na temat finansowania wojny – ilekroć nasi przedstawiciele głosują kolejne sto miliardów dolarów na „sfinansowanie wojsk”, żołnierze nie dostają pieniędzy. Zwykle pieniądze wynoszą około miliona dolarów na oddział. Gdyby rząd faktycznie zaoferował żołnierzom ich udział w tym wspierającym finansowaniu i dał im możliwość wniesienia swoich udziałów do działań wojennych i pozostania w walce, jeśli tak zdecydują, czy sądzisz, że siły zbrojne mogą doświadczyć niewielkiej redukcji w liczby?

Sekcja: WYŚLIJ ICH WIĘCEJ

Faktem jest, że ostatnią rzeczą, na której zależy twórcom wojen – choć pierwszą rzeczą, o której mówią – są wojska. Nie ma żyjącego polityka w Stanach Zjednoczonych, który nie wypowiedziałby frazy „wspieraj wojska”. Niektórzy popychają ten pomysł do tego stopnia, że ​​wymagają rzezi większej liczby żołnierzy i użycia żołnierzy do rzezi większej liczby nie-Amerykanów. Kiedy rodzice i bliscy tych żołnierzy, którzy już nie żyją, potępiają wojnę, która ich skrzywdziła, i wzywają do jej zakończenia, zwolennicy wojny zarzucają im, że nie uczczą pamięci swoich zmarłych. Jeśli ci, którzy już zmarli, zginęli w dobrej sprawie, bardziej przekonujące powinno być po prostu wspomnienie o tej słusznej sprawie. Jednak kiedy Cindy Sheehan zapytała George'a W. Busha, za jaką dobrą sprawę zginął jej syn, ani Bush, ani nikt inny nie był w stanie udzielić odpowiedzi. Zamiast tego usłyszeliśmy tylko, że trzeba umrzeć więcej, ponieważ niektórzy już to zrobili.

Jeszcze częściej słyszymy, że wojna musi być kontynuowana tylko dlatego, że walczą w niej wojska. Z początku brzmi to sadystycznie. Wiemy, że wojna straszliwie wyrządza krzywdę wielu jej uczestnikom. Czy naprawdę ma sens kontynuowanie wojny, ponieważ na wojnie są żołnierze? Czy nie powinien być jakiś inny powód? A jednak tak się dzieje. Wojny są kontynuowane, gdy Kongres je finansuje. I nawet wielu rzekomych „przeciwników” wojen w Kongresie finansuje ich, aby „wspierali wojska”, przedłużając w ten sposób to, czemu twierdzą, że się sprzeciwiają. W 1968 r. Przewodniczący Komisji ds. Środków Izby Reprezentantów, George Mahon (D., Teksas), powiedział, że głosowanie na finansowanie wojny z Wietnamem nie jest miarą tego, czy ktoś popiera wojnę z Wietnamem, czy nie. Powiedział, że takie głosowanie

„. . . nie obejmuje testu co do czyichś podstawowych poglądów na temat wojny w Wietnamie. Pytanie brzmi, czy oni tam są, niezależnie od naszych poglądów”.

Teraz argument „oni są tam, mimo wszystko”, który wydaje się nigdy nie dezaktualizować, jest co najmniej dziwny, ponieważ gdyby wojna nie była finansowana, wojska musiałyby zostać sprowadzone do domu, a wtedy nie byłoby ich Tam. Aby wydostać się z tej logicznej ślepej uliczki, zwolennicy wojny wymyślają scenariusze, w których Kongres przestaje finansować wojny, ale wojny toczą się dalej, tylko tym razem bez amunicji i innych zapasów. Lub, w innym wariancie, przez cofnięcie finansowania wojny Kongres odmawia Pentagonowi finansowania wycofania wojsk, a oni po prostu zostają w tyle w jakimkolwiek małym kraju, który terroryzowali.

Nic, co przypominałoby te scenariusze, nie wydarzyło się w prawdziwym świecie. Koszt wysyłki żołnierzy i sprzętu do domu lub do najbliższej placówki imperialnej jest znikomy dla Pentagonu, który rutynowo „gubi” większe sumy gotówki. Ale wyłącznie po to, aby obejść ten nonsens, antywojenni członkowie kongresu, w tym Barbara Lee (D., Kalifornia), podczas wojen w Iraku i Afganistanie, zaczęli wprowadzać rachunki mające na celu zniesienie finansowania wojny i zapewnienie nowych funduszy wyłącznie na wycofanie się. Mimo to zwolennicy wojny potępili takie propozycje, jak . . . Zgadnij co? . . . brak wsparcia dla wojska.

Przewodniczącym Komisji ds. Środków Domu w latach 2007-2010 był David Obey (D., Wisc.). Kiedy matka żołnierza wysłanego do Iraku po raz trzeci i któremu odmówiono opieki medycznej, poprosiła go w 2007 r. o zaprzestanie finansowania wojny za pomocą „dodatkowego” rachunku wydatków, kongresman Obey krzyczał na nią, mówiąc między innymi:

„Próbujemy użyć dodatku, aby zakończyć wojnę, ale nie można zakończyć wojny sprzeciwiając się suplementowi. Czas, żeby ci idioci liberałowie to zrozumieli. Istnieje duża różnica między finansowaniem żołnierzy a zakończeniem wojny. Nie odmówię kamizelki kuloodpornej. Nie odmówię finansowania szpitali weteranów, szpitali wojskowych, więc możesz pomóc ludziom z problemami medycznymi, to właśnie zrobisz, jeśli sprzeciwisz się ustawie”.

Kongres przez lata finansował wojnę z Irakiem, nie dostarczając żołnierzom odpowiedniej kamizelki kuloodpornej. Ale fundusze na kamizelki kuloodporne były teraz w rachunku mającym na celu przedłużenie wojny. A finansowanie opieki nad kombatantami, które można było przewidzieć w osobnej ustawie, znalazło się w tej ustawie. Dlaczego? Właśnie po to, aby ludzie tacy jak Obey mogli łatwiej twierdzić, że finansowanie wojny było z korzyścią dla żołnierzy. Oczywiście twierdzenie, że nie można zakończyć wojny, zaprzestając jej finansowania, jest nadal przejrzystym odwróceniem faktów. A gdyby żołnierze wrócili do domu, nie potrzebowaliby kamizelek kuloodpornych. Ale Obey całkowicie zinternalizował szaloną propagandę promocji wojny. Wydawało się, że naprawdę wierzy, że jedynym sposobem zakończenia wojny jest uchwalenie ustawy o jej finansowaniu, ale zawierającej w ustawie kilka drobnych i retorycznych gestów antywojennych.

27 lipca 2010 r., Po kolejnych trzech i pół roku nieudanych prób zakończenia wojen poprzez ich finansowanie, Obey przedstawił w Izbie projekt ustawy mającej na celu sfinansowanie eskalacji wojny z Afganistanem, a konkretnie wysłanie 30,000 XNUMX dodatkowych żołnierzy oraz odpowiedni kontrahenci do tego piekła. Obey oznajmił, że sumienie mówi mu, by zagłosował na „nie” w sprawie ustawy, ponieważ była to ustawa, która tylko pomogłaby werbować ludzi, którzy chcą zaatakować Amerykanów. Z drugiej strony, Obey powiedział, że jego obowiązkiem jako przewodniczącego komisji (najwyraźniej wyższym obowiązkiem niż ten wobec jego sumienia) było przedstawienie projektu ustawy. Nawet jeśli zachęcałoby to do ataków na Amerykanów? Czy to nie jest zdrada?

Obey zaczął mówić przeciwko ustawie, którą wnosił na parkiet. Wiedząc, że to przejdzie bezpiecznie, głosował przeciwko. Można sobie wyobrazić, że po kilku latach przebudzenia David Obey osiągnął punkt, w którym faktycznie próbował przestać finansować wojnę, której „przeciwstawia się”, z wyjątkiem tego, że Obey już ogłosił swój plan przejścia na emeryturę pod koniec 2010 roku. Zakończył karierę w Kongresie na tak wysokim poziomie hipokryzji, ponieważ propaganda wojenna, w większości o żołnierzach, przekonała ustawodawców, że mogą być „krytykami” i „przeciwnikami” wojny, jednocześnie ją finansując.

Sekcja: MOŻESZ WYJECHAĆ W DOWOLNYM CZASIE, ALE NIGDY NIE MOŻESZ WYJŚĆ

Można sobie wyobrazić na podstawie wysiłków, jakie podejmuje Kongres, unikając i lekkomyślnie poganiając debaty na temat tego, czy początkowo rozpocząć wojnę, że takie decyzje mają niewielkie znaczenie, że wojnę można łatwo zakończyć w dowolnym momencie po jej rozpoczęciu. Ale logika ciągłych wojen, dopóki biorą w nich udział żołnierze, oznacza, że ​​wojen nigdy nie można zakończyć, przynajmniej dopóki Naczelny Wódz nie uzna tego za stosowne. To nie jest zupełnie nowe i sięga wstecz, podobnie jak wiele kłamstw wojennych, przynajmniej jeśli chodzi o pierwszą inwazję Stanów Zjednoczonych na Filipiny. Redaktorzy Harpers Weekly sprzeciwili się tej inwazji.

„Jednak powtarzając słowa prezydenta, doszli do wniosku, że kiedy kraj jest w stanie wojny, wszyscy muszą się zjednoczyć, aby wesprzeć wojska”.

Ten naprawdę dziwaczny pomysł przeniknął do amerykańskiego myślenia tak głęboko, że nawet liberalni komentatorzy fantazjowali, że widzieli go zapisany w Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Oto Ralph Stavins, mówiący o wojnie z Wietnamem:

„Po przelaniu krwi jednego amerykańskiego żołnierza, Prezydent objąłby rolę Naczelnego Wodza i byłby zobowiązany do wypełnienia swojego konstytucyjnego obowiązku ochrony wojsk w terenie. To zobowiązanie sprawiło, że wycofanie wojsk było mało prawdopodobne, a znacznie bardziej prawdopodobne, że wysłano dodatkowe wojska”.

Problem polega nie tylko na tym, że najlepszym sposobem ochrony żołnierzy jest sprowadzenie ich do domu, ale także na tym, że konstytucyjny obowiązek prezydenta do ochrony żołnierzy w terenie nie istnieje w Konstytucji.

„Wspieranie żołnierzy” jest często rozszerzane od znaczenia, że ​​​​musimy dłużej utrzymywać żołnierzy na wojnie, do znaczenia, że ​​​​musimy również przekazać im nasze uznanie dla wojny, nawet jeśli się jej sprzeciwiamy. Może to oznaczać wszystko, od nieścigania okrucieństw, udawania, że ​​okrucieństwa są skrajnymi wyjątkami, udawania, że ​​wojna odniosła sukces lub osiągnęła niektóre z jej celów lub że łatwiej było jej osiągnąć inne cele, lub wysyłanie listów i prezentów do żołnierzy i dziękowanie im za ich „ praca."

„Kiedy wojna się zacznie, jeśli wojna się rozpocznie”, powiedział John Kerry (D., Massachusetts) tuż przed inwazją na Irak w 2003 r., „Popieram wojska i popieram zwycięstwo Stanów Zjednoczonych Ameryki tak szybko, jak to możliwe. Kiedy żołnierze są w polu i walczą – jeśli są w polu i walczą – pamiętając, jak to jest być tymi żołnierzami – myślę, że potrzebują zjednoczonej Ameryki, która jest gotowa na zwycięstwo”. Kolega kandydata na prezydenta Kerry'ego, Howard Dean, nazwał politykę zagraniczną Busha „upiorną” i „przerażającą” i głośno, choć niekonsekwentnie, sprzeciwiał się atakowaniu Iraku, ale podkreślił, że jeśli Bush rozpocznie wojnę, „oczywiście poprę wojska”. Jestem pewien, że żołnierze chcieliby wierzyć, że wszyscy w kraju popierają to, co robią, ale czy nie mają innych rzeczy na głowie podczas wojny? I czy niektórzy z nich nie chcieliby wiedzieć, że niektórzy z nas sprawdzają, czy zostali wysłani, by ryzykować życie z dobrego powodu, czy nie? Czy nie czuliby się bezpieczniej w swojej misji, wiedząc, że kontrola nad lekkomyślnym przekształceniem ich w mięso armatnie jest żywa i aktywna?

W sierpniu 2010 roku sporządziłem listę około 100 pretendentów do Kongresu, z każdej partii politycznej, którzy przysięgli mi, że nie oddają ani grosza na wojny w Iraku czy Afganistanie. Jeden kandydat z Niezależnej Partii Zielonych w Wirginii odmówił podpisania, wskazując mi, że gdyby to zrobił, jego republikański przeciwnik oskarżyłby go o niewspieranie żołnierzy. Zwróciłem mu uwagę, że większość wyborców w jego okręgu chce zakończenia wojny i że może oskarżyć zwolenników wojny o wydawanie żołnierzom nielegalnych rozkazów i narażanie ich życia bez ważnego powodu, w rzeczywistości z powodu złego powodu. Chociaż ten kandydat nadal się nie zapisał, woląc reprezentować swojego przeciwnika niż mieszkańców swojego okręgu, wyraził zdziwienie i aprobatę dla tego, co mu powiedziałem, co najwyraźniej było dla niego nowością.

To typowe. Nietypowi są członkowie kongresu, tacy jak Alan Grayson (D., Floryda). W 2010 roku był prawdopodobnie najgłośniejszym przeciwnikiem wojny z Afganistanem, namawiając opinię publiczną do lobbowania swoich kolegów, by głosowali przeciwko ustawom o finansowaniu. Doprowadziło to do przewidywalnych ataków ze strony jego przeciwników w nadchodzących wyborach – a także do większych wydatków korporacyjnych przeciwko niemu niż jakikolwiek inny kandydat. 17 sierpnia 2010 Grayson wysłał następujący e-mail:

– Przedstawiałem cię moim przeciwnikom. W piątek był to Dan Fanelli, rasista. Wczoraj był to Bruce O'Donoghue, oszust podatkowy. A dzisiaj to Kurt Kelly, podżegacz wojenny.

„W Kongresie jestem jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników wojen w Iraku i Afganistanie. Zanim zostałem wybrany, spędziłem lata ścigając spekulantów wojennych. Więc wiem, o czym mówię.

„W przeciwieństwie do Jastrzębia Kurta Kelly'ego. W Fox News (gdzie indziej?) Kelly powiedział o mnie: „Naraził naszych żołnierzy oraz naszych mężczyzn i kobiety w wojsku na niebezpieczeństwo i może chce, żeby umarli”.

„Tak, Kurcie. Chcę, żeby umarli: ze starości, w domu, w łóżku, w otoczeniu najbliższych, po zjedzeniu wielu indyków na Święto Dziękczynienia od czasu do czasu. I chcesz, żeby umarli: na palącej pustyni, 8000 mil od domu, samotnie, wołając o pomoc, z odstrzeloną nogą i wnętrznościami wystającymi z żołądka, wykrwawiając się na śmierć”.

Grayson ma racje. Ci, którzy nie „wspierają wojska”, nie mogą być oskarżeni o narażanie wojsk na niebezpieczeństwo, ponieważ „wspieranie wojsk” polega właśnie na wystawianiu wojsk na niebezpieczeństwo. Ale podżegacze wojenni lubią wierzyć, że przeciwstawianie się wojnie jest równoznaczne z opowiadaniem się po stronie wroga.

Sekcja: TYLKO WRÓG PRZECIWNA WOJNIE

Wyobraź sobie stanowisko ateisty w debacie na temat tego, czy Bóg jest świętą trójcą, czy tylko pojedynczą istotą. Jeśli ateista sprzeciwia się pozycji świętej trójcy, szybko zostaje oskarżony o popieranie pojedynczej istoty i vice versa przez tych, którzy nie mogą sobie wyobrazić, że szczerze nie chcą opowiedzieć się po jednej lub drugiej stronie. Dla tych, dla których sprzeciw wobec istnienia wojny jest niezrozumiały, brak kibicowania czerwono-biało-niebieskim musi być równoznaczny z kibicowaniem innej fladze. A tym, którzy reklamują wojnę tym ludziom, machanie amerykańską flagą wystarczy, by skłonić ich do tego wniosku.

W 1990 roku Chris Wallace z ABC News zadał byłemu dowódcy wojny w Wietnamie Williamowi Westmorelandowi następujące pytanie:

„To już niemal truizm, że w tamtejszych dżunglach nie przegrałeś wojny wietnamskiej tak bardzo, jak na ulicach Stanów Zjednoczonych. Jak bardzo prezydent i Pentagon powinni być teraz zaniepokojeni tym nowym ruchem pokojowym?”

Z tego rodzaju pytaniem, kto potrzebuje odpowiedzi? Wojna została już sprzedana, zanim otworzysz usta.

Kiedy kongresmeni Jim McDermott (D., Wa.) i David Bonior (D., Michigan) kwestionowali przebieg wojny w Iraku w 2002 r., felietonista Washington Post, George Will, napisał: „Saddam Hussein znajduje amerykańskich kolaborantów wśród starszych demokratów w Kongresie”. Ci miotacze wojenni utożsamiali krytykę wojny z prowadzeniem wojny — po stronie wroga! Zatem zakończenie wojny, ponieważ my, ludzie, jesteśmy przeciwko niej, jest tym samym, co przegranie wojny z wrogiem. Wojen nie można ani przegrać, ani zakończyć. Muszą być po prostu kontynuowane w nieskończoność dla dobra wojsk.

A kiedy twórcy wojny chcą eskalować wojnę, przedstawiają ten pomysł jako sposób na zakończenie wojny, jak zobaczymy w rozdziale dziewiątym. Ale kiedy przychodzi czas, aby zażądać funduszy i zmusić kongresmana Obeya do odrzucenia swojego sumienia, eskalacja jest zamaskowana jako zwykła kontynuacja. Łatwiej jest sfinansować wojnę w imieniu żołnierzy znajdujących się w niebezpieczeństwie, jeśli nikt nie wie, że to, co finansujesz, to w rzeczywistości wysłanie kolejnych 30,000 XNUMX żołnierzy, aby dołączyli do tych już rozmieszczonych, w którym to przypadku odrzucenie finansowania nie byłoby możliwe osieroc żadnych żołnierzy bez kul; oznaczałoby to po prostu nie wysyłanie większej liczby żołnierzy, aby do nich dołączyli.

Na przełomie 2009 i 2010 roku mieliśmy dobrą demokratyczną debatę nad tym, czy eskalować wojnę w Afganistanie, debatę w korporacyjnych mediach pomiędzy Naczelnym Wodzem a jego generałami. Kongres i opinia publiczna zostały w dużej mierze pominięte. W 2009 roku prezydent Obama rozpoczął już podobną eskalację bez żadnej debaty. W tej drugiej rundzie, gdy prezydent uległ generałom, z których jednego później zwolnił za pozornie znacznie mniejszy akt niesubordynacji, media zakończyły historię, nie przeprowadzały więcej sondaży i uznały eskalację za zakończoną. W rzeczywistości prezydent poszedł naprzód i zaczął wysyłać wojska. A członkowie kongresu, którzy przysięgali, że sprzeciwiają się eskalacji, zaczęli mówić o potrzebie finansowania „wojsk w terenie”. Zanim minęło sześć miesięcy, można było zrobić z głosowania w sprawie finansowania wielką historię, nie wspominając, że w ogóle chodziło o eskalację.

Tak jak eskalacje można opisać jako kontynuację wspierania wojsk, kontynuację wojny można zamaskować jako wycofanie. 1 maja 2003 r. i 31 sierpnia 2010 r. prezydenci Bush i Obama ogłosili koniec wojny z Irakiem, czyli „misji bojowej”. W każdym przypadku wojna trwała. Ale wojna stawała się coraz bardziej czysto wojskowa, ponieważ zrzucała wszelkie pozory, że ma jakiś inny cel niż przedłużenie własnego istnienia.

Sekcja: WSPIERAĆ WETERANÓW?

Jak widzieliśmy w rozdziale piątym, bez względu na to, jak często urzędnicy państwowi mówią o wojsku jako motywacji do działania, nie podejmują działań w celu opieki nad weteranami, którzy zostali już rozmieszczeni. Weterani wojenni są raczej porzucani niż wspierani. Trzeba ich traktować z szacunkiem i mówić im z szacunkiem, że nie zgadzamy się z tym, co zrobili, i trzeba im zapewnić opiekę zdrowotną i edukację. Dopóki nie będziemy mogli zrobić tego dla każdego żyjącego weterana, jaki mamy interes w tworzeniu ich większej liczby? W rzeczywistości naszym celem powinno być wyłączenie Administracji Weteranów poprzez zaprzestanie produkcji weteranów.

Do tego czasu należy mówić młodym mężczyznom i kobietom, że wojna nie jest mądrym posunięciem w karierze. Żółte wstążki i przemowy nie opłacą twoich rachunków ani nie sprawią, że twoje życie będzie satysfakcjonujące. Jak widzieliśmy w rozdziale piątym, wojna nie jest dobrym sposobem na bohaterstwo. Dlaczego nie służyć jako członek zespołu ratownictwa medycznego, strażak, organizator pracy, pokojowy działacz? Istnieje wiele sposobów na bohaterstwo i podejmowanie ryzyka bez mordowania rodzin. Pomyśl o irackich robotnikach naftowych, którzy zablokowali prywatyzację i utworzyli związek zawodowy w obliczu amerykańskich ataków w 2003 roku. Wyobraź sobie, jak zdzierają koszule i mówią: „Śmiało i strzelaj”. Podejmowali ryzyko dla niepodległości swojego narodu. Czy to nie jest heroiczne?

Rozumiem chęć wspierania tych, którzy rzekomo poświęcają się dla nas, i tych, którzy już dokonali „ostatecznej ofiary”, ale naszą alternatywą nie jest dopingowanie do dalszej wojny lub przyłączanie się do wroga, tworzenie większej liczby weteranów lub wykorzystywanie tych, których mamy. Istnieją inne opcje. To, że tak nie uważamy, jest wyłącznie wynikiem tego, że nasze telewizory wyrzucają bzdury z wielką częstotliwością przez tak długi czas, że zaczyna to pachnieć rozsądnie. Komik Bill Maher wyraził swoją frustrację w ten sposób:

„Przez długi czas każde wybory republikańskie opierały się na jakiejś sentymentalnej bzdurze: fladze, szpilce z flagą, przyrzeczeniu lub „Jest poranek w Ameryce”. Bill Clinton zrobił loda w Gabinecie Owalnym. A Dixie Chicks obrazili prezydenta Busha na obcej ziemi. A kiedy tak się dzieje, rani to uczucia naszych żołnierzy. A potem światło Tinkerbell gaśnie i ona umiera. Tak, tak, miłość naszych żołnierzy, szczyt fałszywego patriotyzmu. Żartujesz? Żołnierzom, płacimy im jak cholera, pieprzymy ich i oszukujemy podczas rozmieszczania, płacimy im grosze i wydajemy na opiekę medyczną, kiedy wracają do domu, nie wspominając o głupich wojnach, na które ich wysyłamy. Tak, kochamy żołnierzy tak, jak Michael Vick kocha psy. Wiesz, jak czułbym się wspierany, gdybym był oddziałem za granicą? Gdyby ludzie w domu domagali się wyciągnięcia mnie z tych bezsensownych spraw. W ten sposób czułbym się wspierany. Ale wiecie, nie wstrzymujcie oddechu na tym kolesie, bo wiecie, kiedy Ameryka najeżdża kraj, kochamy was od dawna. Poważnie, nigdy nie wyjeżdżamy, wyjeżdżamy jak irlandzcy krewni: wcale”.

Gdybyśmy wszyscy oczyścili się, tak jak zrobił to Maher, z propagandy „wspierania wojsk”, nie musielibyśmy mówić „wspieraj żołnierzy, sprowadź ich do domu”. Moglibyśmy pominąć połowę tego i przejść od razu do „Sprowadzić ich do domu i oskarżyć przestępców, którzy ich wysłali”. Nie trzeba dodawać, że życzymy żołnierzom wszystkiego najlepszego. To jeden z głównych powodów, dla których nie chcemy, żeby bezsensownie zabijali i umierali!

Ale tak naprawdę nie pochwalamy tego, co robią. Nasza pochwała jest zarezerwowana dla tych żołnierzy, którzy odrzucają nielegalne rozkazy i stawiają opór bez użycia przemocy. Aprobujemy pracę wykonywaną odważnie iz wielkim poświęceniem przez Amerykanów w setkach zawodów innych niż wojna. Powinniśmy powiedzieć, że od czasu do czasu ich wspieramy. Wszystkim nam się to nie udaje i na szczęście nie oskarżamy się nawzajem o pragnienie śmierci tych wszystkich ludzi, tak jak robimy to, gdy ktoś nie powie „popieram żołnierzy”.

Sekcja: WSPIERANIE MASOWEGO MORDU?

Bloger John Caruso zebrał listę wiadomości opisujących rzeczy, których szczególnie nie popierał, rzeczy, które są odrzucane jako zbyt niewygodne, gdy łudzimy się, że wojny toczą się w imieniu walczących z nimi żołnierzy. Oto część listy:

Z New York Timesa:

„Mieliśmy wspaniały dzień” — powiedział sierżant Schrumpf. „Zabiliśmy wielu ludzi”.

Ale więcej niż raz, powiedział sierżant Schrumpf, stanął przed innym wyborem: jeden iracki żołnierz stojący wśród dwóch lub trzech cywilów. Przypomniał sobie jeden taki incydent, w którym on i inni ludzie w jego jednostce otworzyli ogień. Przypomniał sobie, jak jedna z kobiet stojących obok irackiego żołnierza upadała.

— Przepraszam — powiedział sierżant. – Ale laska przeszkadzała.

Z Newsday:

„Raghead, raghead, nie widzisz? Ta stara wojna nie jest — dla mnie” — śpiewał kpr. Christopher Akins, lat 21, z Louisville w stanie Kentucky, pot spływał mu po twarzy strużkami, gdy pewnego niedawnego popołudnia w palącym słońcu kopał rów bojowy.

Zapytany, kogo uważa za łajdaka, Akins powiedział: „Każdy, kto aktywnie sprzeciwia się sposobowi postępowania Stanów Zjednoczonych Ameryki. . . Jeśli jakiś dzieciak aktywnie sprzeciwia się mojemu sposobowi życia, też nazwałbym go szmatą”.

Z „Las Vegas Review-Journal”:

20-letni weteran piechoty morskiej powiedział, że znalazł żołnierza po zmroku w pobliskim domu z granatnikiem obok niego. Covarrubias powiedział, że kazał mężczyźnie się zatrzymać i zawrócić.

„Poszedłem za nim i strzeliłem mu w tył głowy” – powiedział Covarrubias. "Dwa razy."

Czy miał wyrzuty sumienia z powodu egzekucji człowieka, który się mu poddał? NIE; w rzeczywistości zdjął dowód osobisty mężczyzny z jego martwego ciała, aby zachować go na pamiątkę.

Z Los Angeles Times:

„Lubię zabijać Irakijczyków” — mówi sierżant sztabowy. William Deaton, lat 30, który poprzedniej nocy zabił wrogiego bojownika. Deaton stracił dobrego przyjaciela w Iraku. „Po prostu czuję wściekłość, nienawiść, kiedy tam jestem. Mam wrażenie, że noszę go cały czas. rozmawiamy o tym. Wszyscy czujemy to samo”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język