Wojownicy nie są bohaterami

Wojownicy nie są bohaterami: rozdział 5 książki „Wojna to kłamstwo” Davida Swansona

WOJOWNICY NIE SĄ BOHATERAMI

Perykles uhonorował tych, którzy zginęli w wojnie po stronie Aten:

„Zastanawiałem się nad wielkością Aten, ponieważ chcę wam pokazać, że walczymy o wyższą nagrodę niż ci, którzy nie cieszą się żadnym z tych przywilejów, i udowodnić oczywistym dowodem zasługi tych ludzi, których teraz wspominam. Ich najwyższa pochwała została już wypowiedziana. Albowiem powiększając miasto, wywyższyłem ich i podobnych im ludzi, których cnoty przyniosły jej chwałę. A o iluż Hellenach można o nich powiedzieć, że czyny ich na wadze okazały się równe ich sławie! Wierzę, że śmierć taka jak ich była prawdziwą miarą wartości człowieka; może to być pierwsze objawienie jego cnót, ale w każdym razie jest to ich ostateczna pieczęć. Bo nawet ci, którzy zawodzą w inny sposób, mogą słusznie powoływać się na męstwo, z jakim walczyli za swój kraj; wymazali zło dobrem i bardziej przysłużyli się państwu swoimi usługami publicznymi, niż zaszkodzili mu swoimi prywatnymi działaniami.

„Żaden z tych ludzi nie był osłabiony przez bogactwo ani nie wahał się zrezygnować z przyjemności życia; żaden z nich nie odkładał złego dnia w nadziei naturalnej dla ubóstwa, że ​​człowiek, choć biedny, może pewnego dnia stać się bogatym. Ale uznając, że kara ich wrogów była słodsza niż jakakolwiek z tych rzeczy i że nie mogli zginąć z żadnej szlachetniejszej przyczyny, postanowili z narażeniem życia honorowo pomścić i zostawić resztę. Zrezygnowali, by mieć nadzieję na nieznaną im szansę na szczęście; ale w obliczu śmierci postanowili polegać wyłącznie na sobie. A kiedy nadeszła ta chwila, chcieli raczej stawić opór i cierpieć, niż lecieć i ratować swoje życie; uciekali przed słowem hańby, ale na polu bitwy ich nogi stały mocno i w jednej chwili, u szczytu swojej fortuny, odeszli ze sceny, nie ze strachu, ale ze swojej chwały”.

Abraham Lincoln uhonorował tych, którzy zginęli w wojnie po stronie Północy:

„Sześćdziesiąt siedem lat temu nasi ojcowie stworzyli na tym kontynencie nowy naród, poczęty w Wolności i oddany idei, że wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi. Teraz jesteśmy zaangażowani w wielką wojnę domową, sprawdzającą, czy ten naród, lub jakikolwiek naród tak pomyślany i tak oddany, może długo przetrwać. Spotykamy się na wielkim polu bitwy tej wojny. Przybyliśmy, aby poświęcić część tego pola jako ostateczne miejsce spoczynku dla tych, którzy oddali tutaj swoje życie, aby ten naród mógł żyć. Jest to całkowicie stosowne i właściwe, że powinniśmy to zrobić.

„Ale w szerszym sensie nie możemy poświęcić — nie możemy poświęcić — nie możemy uświęcić — tej ziemi. Odważni ludzie, żyjący i martwi, którzy tu walczyli, uświęcili to, znacznie przekraczając naszą słabą zdolność dodawania lub umniejszania. Świat nie zauważy ani długo nie zapamięta tego, co tu mówimy, ale nigdy nie zapomni tego, co oni tutaj zrobili. Dla nas, żyjących, jest raczej poświęcenie się tutaj niedokończonemu dziełu, które ci, którzy tu walczyli, tak szlachetnie posunęli się do przodu. To raczej dla nas, abyśmy byli tutaj oddani wielkiemu zadaniu, które jest przed nami — abyśmy od tych czcigodnych zmarłych wzięli zwiększone oddanie sprawie, dla której oddali ostatnią pełną miarę oddania — abyśmy tutaj gorąco postanowili, że ci zmarli nie będą umarli na próżno — aby ten naród, pod rządami Boga, odrodził się w wolności — i aby rządy ludu, przez lud i dla ludu, nie zniknęły z powierzchni ziemi”.

Mimo że prezydenci już tak nie mówią, a jeśli mogą, to w ogóle nie rozmawiają o zmarłych, to samo przesłanie jest dziś oczywiste. Żołnierze są chwaleni pod niebiosa, a część o ryzykowaniu życia jest zrozumiała bez wzmianki. Generałowie są tak wylewnie chwaleni, że nierzadko odnosi się wrażenie, że kierują rządem. Prezydenci zdecydowanie wolą być naczelnym dowódcą niż dyrektorem naczelnym. Pierwszego można traktować niemal jak bóstwo, drugiego zaś to znany kłamca i oszust.

Ale prestiż generałów i prezydentów bierze się z ich bliskości z nieznanymi, ale chwalebnymi oddziałami. Kiedy grubasy nie chcą kwestionować ich polityki, muszą jedynie zasugerować, że takie przesłuchanie stanowi krytykę wojsk lub wyrażenie wątpliwości co do niezwyciężoności wojsk. W rzeczywistości same wojny bardzo dobrze kojarzą się z żołnierzami. Chwała żołnierzy może w całości wynikać z możliwości, że zginą na wojnie, ale sama wojna jest chwalebna tylko z powodu obecności świętych oddziałów – nie konkretnych oddziałów, ale abstrakcyjnych heroicznych ofiarodawców ostatecznej ofiary przed - uhonorowany Grobem Nieznanego Żołnierza.

Tak długo, jak największym zaszczytem, ​​do jakiego można aspirować, jest bycie wysłanym i zabitym w czyjejś wojnie, będą wojny. Prezydent John F. Kennedy napisał w liście do przyjaciela coś, czego nigdy nie umieściłby w przemówieniu: „Wojna będzie trwała aż do odległego dnia, kiedy osoba odmawiająca służby wojskowej ze względu na sumienie będzie cieszyć się taką samą reputacją i prestiżem jak dzisiejszy wojownik”. Poprawiłbym trochę to stwierdzenie. Powinno to obejmować osoby odmawiające udziału w wojnie, niezależnie od tego, czy przyznano im status „osoby odmawiającej służby wojskowej ze względu na przekonania”. I powinno to obejmować również tych, którzy opierają się wojnie bez użycia przemocy poza wojskiem, w tym podróżując do spodziewanych miejsc bombardowań, aby służyć jako „żywe tarcze”.

Kiedy prezydent Barack Obama otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla i zauważył, że inni bardziej na to zasługują, od razu pomyślałem o kilku. Niektórzy z najodważniejszych ludzi, których znam lub o których słyszałem, odmówili wzięcia udziału w naszych obecnych wojnach lub próbowali umieścić swoje ciała w trybach machiny wojennej. Gdyby cieszyli się taką samą reputacją i prestiżem jak wojownicy, wszyscy byśmy o nich słyszeli. Gdyby zostali tak uhonorowani, niektórym z nich pozwolono by przemawiać w naszych stacjach telewizyjnych i gazetach i wkrótce wojna rzeczywiście przestałaby istnieć.

Sekcja: KIM JEST BOHATER?

Przyjrzyjmy się bliżej mitowi o bohaterstwie wojskowym przekazanym nam przez Peryklesa i Lincolna. Random House definiuje bohatera w następujący sposób (i definiuje bohaterkę w ten sam sposób, zastępując „mężczyznę” słowem „kobieta”):

"1. człowiek o wybitnej odwadze lub zdolnościach, ceniony za swoje dzielne uczynki i szlachetne cechy.

„2. osoba, która w opinii innych ma cechy heroiczne lub dokonała bohaterskiego czynu i jest uważana za wzór lub ideał: Był lokalnym bohaterem, gdy uratował tonące dziecko.

"4. Mitologia klasyczna.

"za. istota o boskiej mocy i dobroci, która często była szanowana jako boskość. "

Odwaga lub umiejętność. Odważne czyny i szlachetne cechy. Jest tu coś więcej niż tylko odwaga i męstwo, tylko stawianie czoła strachowi i niebezpieczeństwu. Ale co? Bohater jest uważany za wzór lub ideał. Najwyraźniej ktoś, kto odważnie wyskoczył przez okno z 20-piętrowego piętra, nie spełniałby tej definicji, nawet gdyby jego odwaga była tak odważna, jak to tylko możliwe. Najwyraźniej bohaterstwo musi wymagać odwagi, którą ludzie uważają za wzór dla siebie i innych. Musi zawierać męstwo i dobroczynność. Oznacza to, że odwaga nie może być tylko odwagą; musi być też dobry i miły. Wyskakiwanie przez okno nie kwalifikuje się. Powstaje zatem pytanie, czy zabijanie i umieranie na wojnach należy kwalifikować jako dobre i życzliwe. Nikt nie ma wątpliwości, że jest odważny i odważny.

Nawiasem mówiąc, jeśli spojrzysz na słowo „odwaga” w słowniku, znajdziesz „odwagę” i „męstwo”. Ambrose Bierce's Devil's Dictionary definiuje „męstwo” jako

"Żołnierska mieszanka próżności, obowiązku i nadziei hazardzisty.

"Dlaczego się zatrzymałeś?" - ryknął dowódca dywizji w Chickamauga, który wydał rozkaz: "posuwaj się naprzód, sir, natychmiast".

„Generale”, powiedział dowódca brygady delikwentów, „jestem przekonany, że jakikolwiek dalszy pokaz męstwa moich żołnierzy doprowadzi ich do starcia z wrogiem”.

Ale czy takie męstwo byłoby dobre i życzliwe, czy też destrukcyjne i nierozsądne? Bierce sam był żołnierzem Unii w Chickamauga i wyszedł zniesmaczony. Wiele lat później, kiedy stało się możliwe publikowanie opowiadań o wojnie secesyjnej, które nie jaśniały świętą chwałą militaryzmu, Bierce opublikował w 1889 r. wydaje się najbardziej groteskowo złym i przerażającym czynem, jakiego można kiedykolwiek dokonać. Od tego czasu wielu żołnierzy opowiadało podobne historie.

Ciekawe, że wojna, powtarzana konsekwentnie jako brzydka i straszna, powinna kwalifikować uczestników do chwały. Oczywiście chwała nie trwa długo. Psychicznie zaniepokojeni weterani są odrzucani w naszym społeczeństwie. W rzeczywistości, w dziesiątkach przypadków udokumentowanych między 2007 a 2010, żołnierze, którzy zostali uznani za sprawnych fizycznie i psychicznie i przyjęci do wojska, wykonali "honorowo" i nie zarejestrowali historii problemów psychologicznych. Następnie, po zranieniu, tym samym wcześniej zdrowym żołnierzom zdiagnozowano wcześniej zaburzenie osobowości, zwolniono i odmówiono im leczenia za ich rany. Jeden żołnierz był zamknięty w szafie, dopóki nie zgodził się podpisać oświadczenia, że ​​miał wcześniej zaburzenie - procedurę, którą przewodniczący Komitetu ds. Weteranów Domowych nazwał "torturą".

Działające oddziały służbowe, prawdziwe, nie są traktowane przez wojsko lub społeczeństwo ze szczególną czcią lub szacunkiem. Ale mityczny, rodzajowy "oddział" jest świeckim świętym wyłącznie ze względu na jego gotowość do spieszenia się i umierania w tej samej bezmyślnej, morderczej orgii, w której regularnie angażują się mrówki. Tak, mrówki. Te maleńkie małe szkodniki z mózgami wielkości. . . cóż, rozmiar czegoś mniejszego niż mrówka: prowadzą wojnę. I są w tym lepsi niż my.

Sekcja: MRÓWKI TEŻ SĄ BOHATERAMI?

Mrówki prowadzą długie i złożone wojny z rozbudowaną organizacją i niezrównaną determinacją, lub czymś, co moglibyśmy nazwać „męstwem”. Są absolutnie lojalni wobec sprawy w sposób, z jakim żaden patriotyczny człowiek nie może się równać: „To byłoby jak wytatuowanie amerykańskiej flagi zaraz po urodzeniu” — powiedział magazynowi Wired, ekolog i fotoreporter Mark Moffett. Mrówki zabijają inne mrówki bez mrugnięcia okiem. Mrówki bez wahania złożą „ostateczną ofiarę”. Mrówki będą kontynuować swoją misję, zamiast zatrzymać się, by pomóc rannemu wojownikowi.

Mrówki, które idą na front, gdzie najpierw zabijają i umierają, są najmniejsze i najsłabsze. Poświęca się je w ramach zwycięskiej strategii. "W niektórych armiach mrówek miliony zbędnych żołnierzy przemykają w gęstym roju, który ma szerokość do 100." Na jednym ze zdjęć Moffetta, który pokazuje "mrówkę maruderów w Malezji, kilka słabych mrówek jest pokrajanych w plastry na pół o większy termit wroga o czarnych, przypominających nożyczki szczękach. Co powie Perykles na ich pogrzebie?

„Według Moffetta, faktycznie możemy się czegoś nauczyć z tego, jak mrówki prowadzą wojnę. Po pierwsze, armie mrówek działają w precyzyjnej organizacji pomimo braku centralnego dowództwa ”. Żadna wojna nie byłaby kompletna bez kłamstw: „Podobnie jak ludzie, mrówki mogą próbować przechytrzyć wrogów oszustwami i kłamstwami”. Na innym zdjęciu „dwie mrówki walczą ze sobą, próbując udowodnić swoją wyższość - którą u tego gatunku mrówek określa wzrost fizyczny. Ale przebiegła mrówka po prawej stronie stoi na kamieniu, by zyskać jeden cal nad swoim nemezisem. Czy uczciwy Abe by się zgodził?

W rzeczywistości mrówki są tak oddanymi wojownikami, że mogą nawet toczyć wojny domowe, które sprawiają, że ta mała potyczka między Północą a Południem wygląda jak piłka nożna. Pasożytnicza osa, Ichneumon eumerus, może dawkować gniazdo mrówek wydzieliną chemiczną, która powoduje, że mrówki walczą w wojnie domowej, połowę gniazda przeciwko drugiej połowie. Wyobraź sobie, że mamy taki lek dla ludzi, coś w rodzaju Fox News na receptę. Gdybyśmy podali naród, czy wszyscy powstali wojownicy byliby bohaterami, czy tylko połowa z nich? Czy mrówki są bohaterami? A jeśli tak nie jest, to czy to z powodu tego, co robią, czy wyłącznie z powodu tego, co myślą o tym, co robią? A co, jeśli narkotyk sprawi, że pomyślą, że ryzykują życie dla dobra przyszłego życia na ziemi lub dla zapewnienia bezpieczeństwa mrowiska dla demokracji?

Sekcja: ODWAGA PLUS

Żołnierze są generalnie okłamywani, tak jak okłamywane jest całe społeczeństwo, a ponadto – tak jak okłamują cię tylko rekruterzy wojskowi. Żołnierze często wierzą, że wykonują szlachetną misję. I potrafią być bardzo odważni. Ale tak samo mogą działać policjanci i strażacy w całkiem podobny sposób, dla wartościowych celów, ale o wiele mniej chwały i hoo-ha. Jaki jest pożytek z bycia odważnym w destrukcyjnym projekcie? Jeśli błędnie sądzisz, że robisz coś wartościowego, twoja odwaga może — jak sądzę — zakończyć się tragicznie. I może to być odwaga warta naśladowania w innych okolicznościach. Ale sam nie byłbyś wzorem ani ideałem. Twoje działania nie byłyby dobre i życzliwe. W rzeczywistości, w powszechnym, ale całkowicie bezsensownym sposobie mówienia, możesz zostać potępiony jako „tchórz”.

Kiedy terroryści wlatywali samolotami w budynki 11 września 2001 r., mogli być okrutni, mordercy, chorzy, nikczemni, kryminaliści, szaleni lub żądni krwi, ale w amerykańskiej telewizji zwykle nazywano ich „tchórzami”. W rzeczywistości trudno było nie być pod wrażeniem ich odwagi i prawdopodobnie dlatego tak wielu komentatorów natychmiast sięgnęło po przeciwny opis. „Odwaga” jest rozumiana jako dobra rzecz, więc masowe mordy nie mogą być odwagą, więc było to tchórzostwo. Domyślam się, że był to proces myślowy. Jeden prezenter telewizyjny nie grał razem.

„Byliśmy tchórzami” – powiedział Bill Maher, zgadzając się z gościem, który powiedział, że mordercy z 9 września nie byli tchórzami. — Wystrzeliwanie pocisków manewrujących z odległości dwóch tysięcy mil. To tchórzliwe. Pozostanie w samolocie, gdy uderzy w budynek. Powiedz, co chcesz na ten temat. Nie tchórzliwy. Masz rację." Maher nie bronił morderstw. On tylko bronił języka angielskiego. I tak stracił pracę.

Problem, który, jak sądzę, zidentyfikował Maher, polega na tym, że gloryfikujemy odwagę dla niej samej, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę nie mamy tego na myśli. Sierżant musztry ma na myśli to. Wojsko potrzebuje żołnierzy odważnych jak mrówki, żołnierzy, którzy będą wykonywać rozkazy, nawet rozkazy, które mogą ich zabić, bez zatrzymywania się, aby samodzielnie przemyśleć cokolwiek, bez zatrzymywania się nawet na sekundę, aby zastanowić się, czy rozkazy są godne podziwu, czy złe. Bez odwagi bylibyśmy zgubieni. Potrzebujemy jej, aby stawić czoła wszelkiego rodzaju nieuniknionym niebezpieczeństwom, ale bezmyślna odwaga jest bezużyteczna lub gorsza, a już na pewno nie heroiczna. Potrzebujemy czegoś więcej jak honoru. Nasz wzór i idealna osoba powinna być kimś, kto jest gotów podjąć ryzyko, gdy jest to wymagane dla tego, co starannie określił jako dobry środek do dobrego celu. Naszym celem nie powinno być wprawianie w zakłopotanie reszty naczelnych, nawet brutalnych szympansów, poprzez bezmyślne naśladowanie małych robaczków. „Bohaterowie” — napisał Norman Thomas,

„czy to zwycięski, czy pokonany naród, byli zdyscyplinowani w akceptacji przemocy i swego rodzaju ślepym posłuszeństwie wobec przywódców. Na wojnie nie ma wyboru między całkowitym posłuszeństwem a buntem. Jednak przyzwoita cywilizacja zależy od zdolności mężczyzn [i kobiet] do rządzenia sobą za pomocą procesów, w ramach których lojalność jest zgodna z konstruktywną krytyką”.

W żołnierstwie są dobre strony: odwaga i bezinteresowność; grupowa solidarność, poświęcenie i wsparcie dla swoich kumpli i — przynajmniej w wyobraźni — dla większego świata; wyzwania fizyczne i psychiczne; i adrenalina. Ale całe to przedsięwzięcie wydobywa najlepsze z najgorszych, wykorzystując najszlachetniejsze cechy charakteru do najpodlejszych celów. Inne aspekty życia wojskowego to posłuszeństwo, okrucieństwo, mściwość, sadyzm, rasizm, strach, terror, zranienie, trauma, udręka i śmierć. A największym z nich jest posłuszeństwo, ponieważ może ono prowadzić do wszystkich innych. Wojsko wpaja swoich rekrutów, aby wierzyli, że posłuszeństwo jest częścią zaufania i że ufając przełożonym, można otrzymać odpowiednie przygotowanie, lepiej działać jako jednostka i zachować bezpieczeństwo. „Puść tę linę natychmiast!” i ktoś cię łapie. Przynajmniej na treningu. Ktoś krzyczy o cal od twojego nosa: „Wytrę podłogę twoim żałosnym tyłkiem, żołnierzu!” A jednak przeżyjesz. Przynajmniej na treningu.

Wykonywanie rozkazów na wojnie i stawianie czoła wrogom, którzy chcą twojej śmierci, w rzeczywistości prowadzi do śmierci, nawet jeśli zostałeś uwarunkowany, aby zachowywać się tak, jakby tak nie było. Nadal będzie. A twoi bliscy będą zdruzgotani. Ale wojsko poradzi sobie bez ciebie, wkładając nieco więcej gotówki do kieszeni producentów broni i zwiększając prawdopodobieństwo, że miliony ludzi przyłączą się do antyamerykańskich grup terrorystycznych. A jeśli twoim zadaniem współczesnego żołnierza jest rozwalanie odległych nieznajomych na kawałki bez bezpośredniego narażania własnego życia, nie oszukuj się, że będziesz mógł żyć spokojnie z tym, co zrobiłeś, lub że ktokolwiek to zrobi myśl, że jesteś bohaterem. To nie jest bohaterstwo; to nie jest ani odważne, ani dobre, a tym bardziej jedno i drugie.

Sekcja: BRANŻA USŁUGOWA

16 czerwca 2010 r. Kongresmenka Chellie Pingree z Maine, która w przeciwieństwie do większości swoich kolegów słuchała swoich wyborców i sprzeciwiała się dalszemu finansowaniu wojen, przesłuchała generała Davida Petraeusa na przesłuchaniu Komisji Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów w następujący sposób:

"Dziękuję . . . Generale Petraeusowi za to, że jest dziś z nami i za wielką służbę temu krajowi. Bardzo to doceniamy i chcę powiedzieć na marginesie (sic), jak bardzo doceniam ciężką pracę i poświęcenie naszych żołnierzy, szczególnie reprezentujących stan Maine, gdzie mamy wysoki odsetek ludzi, którzy służyli w wojsku, Jesteśmy wdzięczni za ich pracę i poświęcenie i, uh, poświęcenie ich rodzin. . . .

„Nie zgadzam się z wami zasadniczo na założeniu, że nasza ciągła obecność wojskowa w Afganistanie faktycznie wzmacnia nasze bezpieczeństwo narodowe. Odkąd rozpoczęła się fala wojsk w południowym i wschodnim Afganistanie, obserwujemy jedynie wzrost poziomu przemocy, w połączeniu z niekompetentnym i skorumpowanym rządem afgańskim. Jestem przekonany, że kontynuowanie tego wzrostu i zwiększanie poziomu sił amerykańskich przyniesie ten sam skutek: więcej ofiar śmiertelnych w Ameryce, a my nie będziemy bliżej sukcesu. Moim zdaniem naród amerykański pozostaje sceptyczny co do tego, że dalsze narażanie swoich synów i córek w Afganistanie jest warte swojej ceny, i myślę, że mają powody, by tak sądzić. Wydaje się, że nasilenie operacji wojskowych w południowym i wschodnim Afganistanie spowodowało wzrost niestabilności, wzrost przemocy i więcej ofiar wśród ludności cywilnej. . . . “

To i więcej było częścią pytania otwierającego kongresmenki, podczas gdy przesłuchanie przed Kongresem często polegało bardziej na przemawianiu przez przydzielone pięć minut niż na umożliwieniu świadkowi zabrania głosu. Pingree przytoczył dowody na to, że kiedy siły amerykańskie wycofują się z obszarów w Afganistanie, lokalni przywódcy mogą lepiej przeciwstawić się talibom – ich głównym narzędziem rekrutacyjnym była amerykańska okupacja. Zacytowała ambasadora Rosji, który był zaznajomiony z wcześniejszą okupacją Afganistanu przez Związek Radziecki, mówiąc, że Stany Zjednoczone popełniły już te same błędy i zmierzają do popełniania nowych. Po tym, jak Petraeus wyraził swój całkowity sprzeciw, nie dostarczając żadnych nowych informacji, Pingree przerwał:

„W interesie czasu, a wiem, że zaraz tu umknę, powiem tylko, że doceniam i doceniam od samego początku to, że ty i ja się nie zgadzamy. Chciałem wyrazić opinię, że myślę, że amerykańska opinia publiczna jest coraz bardziej zaniepokojona wydatkami, utratą życia i myślę, że wszyscy jesteśmy zaniepokojeni naszym brakiem sukcesu, ale bardzo dziękuję za waszą służbę. ”

W tym momencie wtrącił się Petraeus, wyjaśniając, że chce wydostać się z Afganistanu, że podziela wszystkie obawy Pingree, ale wierzy, że to, co robi, poprawia bezpieczeństwo narodowe. Powód, dla którego byliśmy w Afganistanie, był „bardzo jasny”, powiedział, nie wyjaśniając, co to było. Pingree powiedział: „Powiem jeszcze raz: doceniam twoją usługę. Mamy tu strategiczny spór”.

„Kwestionowanie” Pingree było najbliższą rzeczą, jaką kiedykolwiek widzieliśmy w Kongresie — i jest to bardzo rzadkie — wyrażaniem opinii większości opinii publicznej. I to nie była tylko rozmowa. Następnie Pingree głosował przeciwko finansowaniu eskalacji w Afganistanie. Ale zacytowałem tę wymianę zdań, aby zwrócić uwagę na coś innego. Oskarżając generała Petraeusa o spowodowanie śmierci młodych amerykańskich mężczyzn i kobiet bez ważnego powodu, spowodowanie śmierci afgańskich cywilów bez ważnego powodu, destabilizację Afganistanu i uczynienie nas mniej niż bardziej bezpiecznymi, kongresmenka Pingree zdołała trzykrotnie podziękować generałowi za tę „usługę”. co?

Naprawmy głębokie nieporozumienie. Wojna to nie służba. Zabieranie pieniędzy z moich podatków, aw zamian zabijanie niewinnych ludzi i narażanie mojej rodziny na ryzyko odwetu, to po prostu nie jest usługa. Nie czuję się zasłużony takim działaniem. nie proszę o to. Nie wyślę dodatkowego czeku do Waszyngtonu jako napiwek, by wyrazić moją wdzięczność. Jeśli chcesz służyć ludzkości, istnieje wiele mądrzejszych posunięć w karierze niż dołączenie do maszyny śmierci — a jako bonus możesz pozostać przy życiu i docenić swoje zasługi. Dlatego nie będę nazywać tego, co Departament Wojny robi „służbą”, ani ludzi, którzy to robią, „służbą mężczyzn i kobiet” ani komitetów, które rzekomo nadzorują to, co w rzeczywistości oznaczają komitety „służb zbrojnych”. Potrzebujemy komitetów służb nieuzbrojonych i potrzebujemy ich z reputacją i prestiżem, o których pisał Kennedy. Departament Obrony ograniczony do rzeczywistej obrony byłby inną historią.

Rozdział: O ŚMIERCI

Podczas ostatnich wojen prezydenci raczej nie zbliżali się do pól bitewnych, jeśli takie istnieją, nawet po fakcie, jak to zrobił Lincoln, ani nawet nie uczestniczyli w pogrzebach wojskowych w domu, a nawet pozwalali kamerom filmować ciała powracające w pudłach ( coś zabronionego za prezydentury George'a W. Busha), czy nawet wygłaszanie przemówień wspominających zmarłych. Niekończą się przemowy o szlachetnych przyczynach wojen, a nawet o męstwie żołnierzy. Temat umierania jest jednak z jakiegoś powodu regularnie pomijany.

Franklin Roosevelt powiedział kiedyś w radiu: „Jedenastu dzielnych i lojalnych ludzi z naszej marynarki wojennej zostało zabitych przez nazistów”. Roosevelt udawał, że niemiecki okręt podwodny zaatakował USS Kearny niesprowokowany i bez ostrzeżenia. W rzeczywistości marynarze mogli być niezwykle odważni, ale w opowieści Roosevelta byliby w rzeczywistości niewinnymi, niczego niepodejrzewającymi obserwatorami, zaatakowanymi podczas zajmowania się własnymi sprawami na statku handlowym. Ile odwagi i lojalności wymagałoby to?

Należy mu się uznanie, w niezwykłym uznaniu tego, co wiąże się z wojną, Roosevelt powiedział później o nadchodzącej wojnie:

„Listy ofiar żołnierzy będą niewątpliwie duże. Głęboko odczuwam niepokój wszystkich rodzin mężczyzn w naszych siłach zbrojnych i krewnych ludzi w miastach, które zostały zbombardowane”.

FDR nie brał jednak udziału w pogrzebach żołnierzy. Lyndon Johnson unikał tematu poległych na wojnie i uczestniczył tylko w dwóch pogrzebach z dziesiątek tysięcy żołnierzy, których skazał na śmierć. Nixon i obaj prezydenci Bush wspólnie uczestniczyli w zerowej liczbie pogrzebów żołnierzy, których wysłali na śmierć.

I nie trzeba dodawać, że prezydenci nigdy nie oddają czci nieamerykańskim ofiarom swoich wojen. Jeśli „wyzwolenie” kraju wymaga „poświęcenia” kilku tysięcy Amerykanów i kilkuset tysięcy rdzennych mieszkańców, to dlaczego wszyscy ci ludzie nie są opłakiwani? Nawet jeśli uważasz, że wojna była uzasadniona i przyniosła jakieś tajemnicze dobro, czyż uczciwość nie wymaga uznania, kto zginął?

Prezydent Ronald Reagan odwiedził cmentarz niemieckich żołnierzy poległych podczas II wojny światowej. Jego trasa była wynikiem negocjacji z prezydentem Niemiec, który był świadomy, że Reagan może odwiedzić również teren byłego obozu koncentracyjnego. Reagan zauważył przed wyjazdem: „Nie ma nic złego w odwiedzaniu tego cmentarza, na którym ci młodzi mężczyźni również są ofiarami nazizmu. . . . Byli ofiarami, tak samo jak ofiary w obozach koncentracyjnych”. Byli? Czy nazistowscy żołnierze ginęli w ofiarach wojny? Czy to zależy od tego, czy wierzyli, że robią coś dobrego? Czy to zależy od tego, ile mieli lat i jakie kłamstwa im wmawiano? Czy to zależy od tego, czy byli zatrudnieni na polu bitwy, czy w obozie koncentracyjnym?

A co z amerykańskimi poległymi w wojnie? Czy milion Irakijczyków to ofiary uboczne, a 4,000 Amerykanów to ofiary heroiczne? A może wszystkie 1,004,000 XNUMX XNUMX ofiar? A może ci, którzy zostali zaatakowani, są ofiarami, a ci, którzy dokonali ataku, są mordercami? Myślę, że jest tu miejsce na pewną subtelność i że na każde takie pytanie najlepiej odpowiedzieć w odniesieniu do konkretnej osoby, a nawet wtedy może być więcej niż jedna odpowiedź. Ale myślę, że odpowiedź prawna – że ci, którzy biorą udział w agresywnej wojnie, są mordercami, a druga strona ich ofiarami – dociera do ważnej części odpowiedzi moralnej. I myślę, że jest to odpowiedź, która staje się tym bardziej poprawna i kompletna, im więcej ludzi jest jej świadomych.

Prezydent George W. Bush, wraz z wizytującą zagraniczną głową państwa, zorganizowali konferencję prasową w ogromnym domu, który nazwał swoim „ranczem” w Crawford w Teksasie, 4 sierpnia 2005 roku. Zapytano go o 14 żołnierzy piechoty morskiej z Brook Park, Ohio, który właśnie został zabity przez przydrożną bombę w Iraku. Bush odpowiedział,

„Mieszkańcy Brook Park i członkowie rodzin tych, którzy stracili życie, mam nadzieję, że pocieszą ich fakt, że miliony ich współobywateli modlą się za nich. Mam nadzieję, że oni również znajdą pocieszenie w zrozumieniu, że ofiara została złożona w szlachetnym celu”.

Dwa dni później Cindy Sheehan, matka amerykańskiego żołnierza zabitego w Iraku w 2004 roku, koczowała w pobliżu bramy prowadzącej na teren posiadłości Busha, próbując zapytać go, co to za szlachetna sprawa. Przyłączyły się do niej tysiące ludzi, w tym członkowie Veterans for Peace, na której konferencji przemawiała tuż przed wyjazdem do Crawford. Media poświęcały tej historii wiele uwagi przez wiele tygodni, ale Bush nigdy nie odpowiedział na to pytanie.

Większość prezydentów odwiedza Grób Nieznanego Żołnierza. Ale żołnierze, którzy zginęli pod Gettysburgiem, nie są pamiętani. Pamiętamy, że Północ wygrała wojnę, ale nie mamy indywidualnej ani zbiorowej pamięci o każdym żołnierzu, który brał udział w tym zwycięstwie. Żołnierze są prawie wszyscy nieznani, a Grobowiec Nieznanego reprezentuje ich wszystkich. Jest to aspekt wojny, który był obecny nawet w czasach, gdy przemawiał Perykles, ale być może mniej obecny podczas bitew rycerskich i krucjat w średniowieczu lub w Japonii w epoce samurajów. Kiedy wojna toczy się za pomocą mieczy i zbroi — drogiego sprzętu przeznaczonego tylko dla elitarnych zabójców, którzy specjalizują się w zabijaniu i niczym więcej — ci wojownicy mogą ryzykować życiem dla własnej chwały.

Sekcja: MIECZE I KONIE WYSTĘPUJĄ TYLKO W OGŁOSZENIACH REKRUTACYJNYCH

Kiedy „szlachetny” odnosił się do dziedziczących bogactwo, a także oczekiwanych od nich cech, każdy żołnierz był przynajmniej trochę więcej niż trybikiem w machinie wojennej. Zmieniło się to wraz z bronią i taktyką, której Amerykanie nauczyli się od tubylców i zastosowali przeciwko Brytyjczykom. Teraz każdy biedak mógł zostać bohaterem wojennym i zamiast szlachectwa otrzymałby medal lub odznakę. „Żołnierz będzie walczył długo i ciężko o kawałek kolorowej wstążki” – zauważył Napoleon Bonaparte. Podczas Rewolucji Francuskiej nie potrzebowałeś herbu rodzinnego; mógłbyś walczyć i umrzeć za flagę narodową. W czasach Napoleona i wojny secesyjnej nie trzeba było nawet odwagi ani pomysłowości, aby być idealnym wojownikiem. Wystarczyło zająć miejsce w długiej kolejce, stać i czasem udawać, że się strzela.

Książka Cynthii Wachtell War No More: The Antiwar Impulse in American Literature 1861-1914 opowiada historię sprzeciwu wobec wojny, przezwyciężającego samooszukiwanie się, autocenzurę, cenzurę przemysłu wydawniczego i niepopularność opinii publicznej oraz ugruntowującą się jako stały wątek i gatunek literatury amerykańskiej (i kina) od tamtej pory. To w dużej mierze opowieść o ludziach, którzy trzymają się starych idei wojowniczej szlachty iw końcu zaczynają je odpuszczać.

W latach poprzedzających wojnę secesyjną i włącznie z wojną secesyjną wojnie — niemal z definicji — nie można było przeciwstawiać się w literaturze. Pod silnym wpływem Sir Waltera Scotta wojna była przedstawiana jako wyidealizowane i romantyczne przedsięwzięcie. Śmierć została namalowana delikatnymi tonami pożądanego snu, naturalnego piękna i rycerskiej chwały. Rany i urazy się nie pojawiły. Strach, frustracja, głupota, niechęć i inne cechy, tak kluczowe dla rzeczywistej wojny, nie istniały w jej fabularyzowanej formie.

„Sir Walter miał tak wielki udział w stworzeniu postaci z Południa, jaka istniała przed wojną” — zauważył Mark Twain — „że jest w dużej mierze odpowiedzialny za wojnę”. Północny charakter był uderzająco podobny do odmiany południowej. „Gdyby Północ i Południe mogły dojść do porozumienia w niewiele więcej w latach wojny”, pisze Wachtell,

„byli zgodni co do swoich preferencji literackich. Niezależnie od tego, czy byli lojalni wobec Konfederacji, czy Unii, czytelnicy chcieli mieć pewność, że ich synowie, bracia i ojcowie odgrywają rolę w szlachetnym przedsięwzięciu, któremu Bóg sprzyja. Popularni pisarze wojenni czerpali ze wspólnego słownictwa wysoce sentymentalnych wyrażeń bólu, smutku i poświęcenia. Mniej różowe i wyidealizowane interpretacje wojny były niepożądane”.

Gloryfikacja wojny dominowała w okresie, który Phillip Knightley nazywa „złotym wiekiem” korespondentów wojennych, 1865-1914:

„Czytelnikom w Londynie czy Nowym Jorku odległe bitwy w dziwnych miejscach musiały wydawać się nierealne, a styl reportażu wojennego w stylu Złotego Wieku – gdzie błyskają pistolety, grzmi armaty, walka szaleje, generał jest odważny, żołnierze są dzielni, a ich bagnety szybko rozprawiają się z wrogiem — tylko pogłębiły złudzenie, że to wszystko była ekscytująca historia przygodowa”.

Nadal żyjemy z tej przestarzałej prowojennej literatury. Wędruje po ziemi jak zombie, tak samo jak kreacjonizm, zaprzeczanie globalnemu ociepleniu i rasizm. Kształtuje służalczy szacunek członków kongresu dla Davida Petraeusa z taką samą pewnością, jak gdyby walczył mieczem i koniem, a nie biurkiem i studiem telewizyjnym. I jest tak samo śmiercionośny i bezsensowny, jak wtedy, gdy żołnierze I wojny światowej maszerowali za niego, by umrzeć na polach:

„Obie strony przywołały starożytną chwałę, używając symbolu wojowniczego rycerza do przedstawienia bitwy jako ćwiczenia w męskim honorze i arystokratycznym przywództwie, jednocześnie wykorzystując nowoczesną technologię do prowadzenia wojny na wyniszczenie. W bitwie nad Sommą, która rozpoczęła się w lipcu 1916 r., siły brytyjskie bombardowały linie wroga przez osiem dni, a następnie posuwały się ramię w ramię z okopów. Niemieccy strzelcy maszynowi zabili 20,000 600,000 z nich pierwszego dnia. Po czterech miesiącach siły niemieckie cofnęły się o kilka mil, kosztem 750,000 XNUMX zabitych aliantów i XNUMX XNUMX zabitych Niemców. W przeciwieństwie do konfliktów kolonialnych znanych wszystkim mocarstwom imperialnym, liczba ofiar śmiertelnych po obu stronach była przerażająco wysoka”.

Ponieważ twórcy wojen kłamią przez cały czas trwania wojen, tak jak to robią przed ich rozpoczęciem, ludność Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, a później Stanów Zjednoczonych nie była nawet w najmniejszym stopniu świadoma pełnego zakresu ofiar, jakie poniosła I wojna światowa. na zewnątrz. Gdyby byli, mogliby to powstrzymać.

Sekcja: WOJNA JEST DLA BIEDNYCH

Nawet powiedzenie, że zdemokratyzowaliśmy wojnę, jest przyjemnym zakręceniem spraw, i to nie tylko dlatego, że decyzje wojenne wciąż są podejmowane przez nieodpowiedzialną elitę. Od czasu wojny w Wietnamie Stany Zjednoczone porzuciły wszelkie pozory poboru do wojska, jednakowo stosowanego dla wszystkich. Zamiast tego wydajemy miliardy dolarów na rekrutację, zwiększamy wynagrodzenia wojskowe i oferujemy premie za podpisywanie umów, dopóki wystarczająca liczba ludzi „dobrowolnie” nie przyłączy się, podpisując kontrakty, które pozwolą wojsku dowolnie zmieniać warunki.

Jeśli potrzeba więcej żołnierzy, po prostu przedłuż kontrakty z tymi, które masz. Potrzebujesz więcej? Sfederalizować Gwardię Narodową i wysłać na wojnę dzieciaki, które zgłosiły się, myśląc, że pomogą ofiarom huraganu. Wciąż za mało? Zatrudnij wykonawców do transportu, gotowania, sprzątania i budowy. Niech żołnierze będą czystymi żołnierzami, których jedynym zadaniem jest zabijanie, tak jak dawni rycerze. Bum, natychmiast podwoiłeś liczebność swoich sił i nikt tego nie zauważył oprócz spekulantów.

Nadal potrzebujesz więcej zabójców? Zatrudnij najemników. Zatrudnij zagranicznych najemników. Niewystarczająco? Wydawaj biliony dolarów na technologię, aby zmaksymalizować moc każdej osoby. Użyj bezzałogowego statku powietrznego, aby nikomu nie stała się krzywda. Obiecaj imigrantom, że będą obywatelami, jeśli się przyłączą. Zmień standardy werbunku: weź starszych, grubszych, w gorszym stanie zdrowia, z mniejszym wykształceniem, z kartotekami kryminalnymi. Spraw, aby szkoły średnie dawały rekruterom wyniki testów umiejętności i dane kontaktowe uczniów, i obiecaj uczniom, że będą mogli realizować wybraną dziedzinę w cudownym świecie śmierci, i że wyślesz ich na studia, jeśli przeżyją - hej, po prostu obiecaj, że to cię kosztuje Nic. Jeśli są oporni, zacząłeś za późno. Umieść wojskowe gry wideo w centrach handlowych. Wysyłać umundurowanych generałów do przedszkoli, aby rozgrzać dzieci do idei prawdziwego i właściwego przysięgania wierności tej fladze. Wydawaj 10 razy więcej pieniędzy na rekrutację każdego nowego żołnierza, niż wydajemy na edukację każdego dziecka. Rób cokolwiek, cokolwiek, cokolwiek poza rozpoczynaniem szkicu.

Ale jest nazwa dla tej praktyki unikania tradycyjnego szkicu. To się nazywa projekt ubóstwa. Ponieważ ludzie zwykle nie chcą brać udziału w wojnach, ci, którzy mają inne opcje kariery, zwykle wybierają te inne opcje. Ci, którzy postrzegają wojsko jako jeden z ich jedynych wyborów, jedyną szansę na wykształcenie w college'u lub jedyny sposób na ucieczkę od niespokojnego życia, są bardziej skłonni do zaciągnięcia się. Według projektu Not Your Soldier:

„Większość rekrutów wojskowych pochodzi z dzielnic o dochodach poniżej średniej.

„W 2004 roku 71 procent czarnych rekrutów, 65 procent rekrutów Latynosów i 58 procent białych rekrutów pochodziło z dzielnic o dochodach poniżej średniej.

„Odsetek rekrutów, którzy byli zwykłymi absolwentami szkół średnich, spadł z 86 procent w 2004 roku do 73 procent w 2006 roku.

„[Rekruterzy] nigdy nie wspominają, że pieniądze na studia są trudne do zdobycia — tylko 16 procent szeregowego personelu, który odbył czteroletnią służbę wojskową, kiedykolwiek otrzymało pieniądze na naukę. Nie mówią, że umiejętności zawodowe, które obiecują, nie zostaną przeniesione do realnego świata. Tylko 12 procent weteranów płci męskiej i 6 procent kobiet-weteranów wykorzystuje umiejętności nabyte w wojsku w swojej obecnej pracy. I oczywiście bagatelizują ryzyko śmierci podczas pełnienia służby”.

W artykule z 2007 roku Jorge Mariscal zacytował analizę Associated Press, z której wynika, że ​​„prawie trzy czwarte [żołnierzy amerykańskich] zabitych w Iraku pochodziło z miast, w których dochód na mieszkańca był niższy od średniej krajowej. Ponad połowa pochodziła z miejscowości, w których odsetek osób żyjących w ubóstwie przewyższał średnią krajową”.

„Być może nie powinno to dziwić”, napisał Mariscal,

„że program rekrutacyjny Army GED Plus, w którym kandydaci bez dyplomów ukończenia szkoły średniej mogą się zaciągnąć, gdy ukończą świadectwo równoważności szkoły średniej, koncentruje się na obszarach śródmiejskich.

„Kiedy młodzież z klasy robotniczej dociera do miejscowego college'u, często spotyka rekruterów wojskowych, którzy ciężko pracują, aby ich zniechęcić. „Tutaj nigdzie się nie wybierasz” – mówią rekruterzy. „To miejsce to ślepy zaułek. Mogę ci zaoferować więcej. Badania sponsorowane przez Pentagon — takie jak RAND Corporation „Recruiting Youth in the College Market: Current Practices and Future Policy Options” — otwarcie mówią o college'u jako o największym konkurentie rekruterów na rynku młodzieżowym. . . .

„Oczywiście nie wszyscy rekruci kierują się potrzebami finansowymi. W społecznościach robotniczych każdego koloru skóry często istnieją długie tradycje służby wojskowej i powiązania między służbą a uprzywilejowanymi formami męskości. W przypadku społeczności często określanych jako „zagraniczne”, takich jak Latynosi i Azjaci, istnieje presja, by służyć, aby udowodnić, że się jest „Amerykaninem”. W przypadku niedawnych imigrantów istnieje pokusa uzyskania statusu legalnego rezydenta lub obywatelstwa. Presja ekonomiczna jest jednak niezaprzeczalną motywacją. . . ”.

Mariscal rozumie, że istnieje również wiele innych motywacji, w tym chęć zrobienia czegoś pożytecznego i ważnego dla innych. Uważa jednak, że te hojne impulsy są źle kierowane:

„W tym scenariuszu pragnienie „dokonania zmian”, gdy zostanie wprowadzone do aparatu wojskowego, oznacza, że ​​młodzi Amerykanie mogą być zmuszeni do zabijania niewinnych ludzi lub poddania się brutalnym realiom walki. Weźmy tragiczny przykład sierż. Paul Cortez, który w 2000 roku ukończył Central High School w robotniczym mieście Barstow w Kalifornii, wstąpił do armii i został wysłany do Iraku. 12 marca 2006 brał udział w zbiorowym gwałcie 14-letniej Irakijki i zamordowaniu jej i całej jej rodziny.

„Zapytany o Corteza kolega z klasy powiedział:„ On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Nigdy nie skrzywdziłby kobiety. Nigdy by go nie uderzył ani nawet nie podniósłby na niego ręki. Walka za ojczyznę to jedno, ale nie gwałcenie i mordowanie. To nie on. Przyjmijmy twierdzenie, że „to nie on”. Niemniej jednak, z powodu serii niewypowiedzianych i niewybaczalnych wydarzeń w kontekście nielegalnej i niemoralnej wojny, „tym” się stał. W dniu 21 lutego 2007 roku Cortez przyznał się do gwałtu i czterech zarzutów morderstwa. Kilka dni później został skazany na dożywocie i dożywocie we własnym piekle”.

W książce z 2010 roku zatytułowanej The Casualty Gap Douglas Kriner i Francis Shen przyglądają się danym z II wojny światowej, Korei, Wietnamu i Iraku. Odkryli, że tylko podczas II wojny światowej zastosowano uczciwy pobór, podczas gdy pozostałe trzy wojny przyciągnęły nieproporcjonalnie biedniejszych i mniej wykształconych Amerykanów, otwierając „lukę ofiar”, która dramatycznie się powiększyła w Korei, ponownie w Wietnamie i ponownie w Wojna z Irakiem, gdy wojsko przeszło od poboru do „ochotnictwa”. Autorzy cytują również ankietę pokazującą, że gdy Amerykanie stają się świadomi tej luki w ofiarach, stają się mniej popierający wojny.

Przejście od wojny prowadzonej głównie przez bogatych do wojny prowadzonej głównie przez biednych było bardzo stopniowe i dalekie od zakończenia. Po pierwsze, osoby na najwyższych stanowiskach władzy w wojsku częściej pochodzą z uprzywilejowanych środowisk. I niezależnie od ich pochodzenia, najwyżsi oficerowie są najmniej skłonni do oglądania niebezpiecznych walk. Prowadzenie żołnierzy do bitwy już tak nie działa, chyba że tylko w naszej wyobraźni. Obaj prezydenci Bush odnotowali wzrost poparcia w sondażach opinii publicznej, kiedy toczyli wojny – przynajmniej na początku, kiedy wojny były jeszcze nowe i wspaniałe. Nieważne, że ci prezydenci toczyli wojny z klimatyzowanego Gabinetu Owalnego. Jednym z rezultatów jest to, że ci, którzy podejmują decyzje, od których zależy życie większości ludzi, mają najmniejsze szanse zobaczyć śmierć wojenną z bliska lub kiedykolwiek ją widzieć.

Sekcja: KLIMATYZOWANY KOSZMAR

Pierwszy prezydent Bush widział II wojnę światową z samolotu, już z daleka od umierających, choć nie tak daleko jak Reagan, który uniknął wojny. Tak jak myślenie o wrogach jako o podludziach ułatwia ich zabijanie, bombardowanie ich z wysokości jest znacznie łatwiejsze psychicznie niż udział w walce na noże lub zastrzelenie zdrajcy stojącego z zasłoniętymi oczami pod ścianą. Prezydenci Clinton i Bush Jr. uniknęli wojny w Wietnamie, Clinton dzięki przywilejom edukacyjnym, Bush dzięki temu, że był synem swojego ojca. Prezydent Obama nigdy nie poszedł na wojnę. Wiceprezydenci Dan Quayle, Dick Cheney i Joe Biden, podobnie jak Clinton i Bush Jr., uniknęli poboru. Wiceprezydent Al Gore pojechał na wojnę w Wietnamie na krótko, ale jako dziennikarz wojskowy, a nie żołnierz, który widział walkę.

Rzadko zdarza się, by ktoś, kto decyduje, że tysiące muszą umrzeć, widział, jak to się dzieje. 15 sierpnia 1941 r. naziści zamordowali już wielu ludzi. Ale Heinrich Himmler, jeden z czołowych wojskowych bigwigów w kraju, który miał nadzorować wymordowanie sześciu milionów Żydów, nigdy nie widział, jak ktoś umiera. Poprosił o obejrzenie strzelaniny w Mińsku. Żydom kazano skoczyć do rowu, gdzie zostali zastrzeleni i zasypani ziemią. Potem kazano wskoczyć kolejnym. Zostali zastrzeleni i przykryci. Himmler stał tuż przy krawędzi i patrzył, dopóki coś z czyjejś głowy nie chlusnęło na jego płaszcz. Zbladł i odwrócił się. Miejscowy dowódca powiedział do niego:

„Spójrzcie w oczy ludziom z tego komanda. Jakich zwolenników tutaj szkolimy? Albo neurotycy, albo dzikusy!

Himmler powiedział im, aby wykonywali swój obowiązek, nawet jeśli jest to trudne. Wrócił do robienia swoich w zaciszu biurka.

Sekcja: ZABIĆ CZY NIE?

Zabijanie brzmi o wiele łatwiej niż jest. W całej historii ludzie ryzykowali własne życie, aby uniknąć udziału w wojnach:

„Mężczyźni uciekali ze swoich ojczyzn, odbywali długie kary więzienia, odrąbywali kończyny, odstrzeliwali stopy lub palce wskazujące, udawali chorobę lub szaleństwo lub, jeśli było ich na to stać, opłacali zastępców, by walczyli zamiast nich. „Niektórzy wyrywają sobie zęby, niektórzy ślepną, jeszcze inni okaleczają się w drodze do nas” – narzekał namiestnik Egiptu na swoich chłopskich rekrutów na początku XIX wieku. Szeregowa armia pruska była tak niewiarygodna, że ​​podręczniki wojskowe zabraniały biwakowania w pobliżu lasów. Żołnierze po prostu rozpłynęliby się w drzewach”.

Chociaż zabijanie zwierząt innych niż ludzie przychodzi łatwo większości ludzi, zabijanie bliźnich jest tak radykalnie poza normalnym celem życia, które obejmuje współistnienie z ludźmi, że wiele kultur rozwinęło rytuały przekształcania normalnej osoby w wojownika i czasami z powrotem po wojnie. Starożytni Grecy, Aztekowie, Chińczycy, Indianie Yanomamo i Scytowie również używali alkoholu lub innych narkotyków ułatwiających zabijanie.

Bardzo niewielu ludzi zabija poza wojskiem, a większość z nich to wyjątkowo zaburzone osoby. James Gilligan w swojej książce Violence: Reflections on a National Epidemic zdiagnozował pierwotną przyczynę morderczej lub samobójczej przemocy jako głęboki wstyd i upokorzenie, rozpaczliwą potrzebę szacunku i statusu (a przede wszystkim miłości i troski) tak intensywną, że tylko zabijanie ( siebie i/lub innych) może złagodzić ból — a raczej brak czucia. Kiedy ktoś tak bardzo wstydzi się swoich potrzeb (i wstydu), pisze Gilligan, i kiedy nie widzi pokojowych rozwiązań, a kiedy brakuje mu zdolności odczuwania miłości, winy lub strachu, rezultatem może być przemoc. Ale co, jeśli przemoc jest początkiem? Co jeśli uzależnisz zdrowych ludzi od zabijania bez zastanowienia? Czy rezultatem może być stan psychiczny przypominający stan osoby, która jest wewnętrznie zmuszona do zabijania?

Wybór angażowania się w przemoc poza wojną nie jest racjonalny i często wiąże się z myśleniem magicznym, jak wyjaśnia Gilligan, analizując znaczenie zbrodni, w których mordercy okaleczają ciała swoich ofiar lub własne. „Jestem przekonany — pisze —

„że gwałtowne zachowanie, nawet w najbardziej pozornie bezsensownej, niezrozumiałej i psychotycznej postaci, jest zrozumiałą reakcją na możliwy do zidentyfikowania, możliwy do określenia zestaw warunków; i że nawet jeśli wydaje się, że jest motywowany „racjonalnym” interesem własnym, jest końcowym produktem serii irracjonalnych, autodestrukcyjnych i nieświadomych motywów, które można zbadać, zidentyfikować i zrozumieć.

Okaleczenie ciał, niezależnie od tego, co je w każdym przypadku motywuje, jest dość powszechną praktyką wojenną, chociaż jest stosowane głównie przez ludzi, którzy przed wstąpieniem do wojska nie byli skłonni do morderczej przemocy. Liczne zdjęcia trofeów wojennych z wojny w Iraku pokazują zwłoki i części ciała okaleczone i pokazane w zbliżeniu, ułożone na półmisku jak dla kanibali. Wiele z tych zdjęć zostało wysłanych przez amerykańskich żołnierzy na stronę internetową, która sprzedawała pornografię. Przypuszczalnie te obrazy były postrzegane jako pornografia wojenna. Przypuszczalnie zostali stworzeni przez ludzi, którzy pokochali wojnę – nie przez Himmlerów czy Dicka Cheneyów, którzy lubią wysyłać innych, ale przez ludzi, którzy naprawdę lubili tam być, ludzie, którzy zapisali się na studia lub przygodę i zostali wyszkoleni jako socjopaci zabójcy.

9 czerwca 2006 r. wojsko amerykańskie zabiło Abu Musaba al-Zarkawiego, zrobiło zdjęcie jego martwej głowy, powiększyło ją do ogromnych rozmiarów i pokazało w ramce na konferencji prasowej. Ze sposobu, w jaki została oprawiona, głowa mogła być połączona z ciałem lub nie. Przypuszczalnie miał to być nie tylko dowód jego śmierci, ale rodzaj zemsty za ścięcie Amerykanów przez al-Zarkawiego.

Zrozumienie przez Gilligana, co motywuje przemoc, pochodzi z pracy w więzieniach i instytucjach zdrowia psychicznego, a nie z udziału w wojnie czy oglądania wiadomości. Sugeruje, że oczywiste wyjaśnienie przemocy jest zwykle błędne:

„Niektórzy uważają, że uzbrojeni rabusie popełniają swoje przestępstwa, aby zdobyć pieniądze. I oczywiście czasami w ten sposób racjonalizują swoje zachowanie. Ale kiedy siadasz i rozmawiasz z ludźmi, którzy wielokrotnie popełniają takie przestępstwa, słyszysz: „Nigdy w życiu nie spotkałem się z takim szacunkiem, jak wtedy, gdy po raz pierwszy wycelowałem w kogoś z pistoletu” lub „Zrobiłbyś to” Nie uwierzysz, ile szacunku zyskujesz, kiedy wycelujesz pistolet w twarz jakiegoś gościa. Dla ludzi, którzy przez całe życie żyli na diecie pogardy i pogardy, pokusa zdobycia w ten sposób natychmiastowego szacunku może być warta znacznie więcej niż koszt pójścia do więzienia, a nawet śmierci”.

Podczas gdy przemoc, przynajmniej w świecie cywilnym, może być irracjonalna, Gilligan sugeruje jasne sposoby jej zapobiegania lub zachęcania do niej. Pisze, że gdybyś chciał nasilić przemoc, podjąłbyś następujące kroki, które podjęły Stany Zjednoczone: coraz surowiej karać coraz więcej ludzi; zakazać narkotyków hamujących przemoc oraz zalegalizować i reklamować te, które ją stymulują; wykorzystywać podatki i politykę gospodarczą do pogłębiania dysproporcji w bogactwie i dochodach; zaprzeczyć słabej edukacji; utrwalać rasizm; produkować rozrywki, która gloryfikuje przemoc; udostępniać śmiercionośną broń; maksymalizować polaryzację ról społecznych kobiet i mężczyzn; zachęcać do uprzedzeń wobec homoseksualizmu; stosować przemoc do karania dzieci w szkole iw domu; i utrzymać wystarczająco wysokie bezrobocie. I dlaczego miałbyś to robić lub tolerować? Być może dlatego, że większość ofiar przemocy to ludzie biedni, którzy mają tendencję do organizowania się i domagania się lepszych praw, gdy nie są terroryzowani przez przestępczość.

Gilligan przygląda się brutalnym przestępstwom, zwłaszcza morderstwom, a następnie zwraca uwagę na nasz system brutalnych kar, w tym karę śmierci, gwałt w więzieniu i izolatkę. Postrzega karę odwetową jako ten sam rodzaj irracjonalnej przemocy, co zbrodnie, za które karze. Uważa, że ​​przemoc strukturalna i bieda wyrządzają największe szkody, ale nie porusza tematu wojny. W rozproszonych odniesieniach Gilligan wyjaśnia, że ​​wrzuca wojnę do swojej teorii przemocy, a jednak w jednym miejscu sprzeciwia się zakończeniu wojen i nigdzie nie wyjaśnia, w jaki sposób można spójnie zastosować jego teorię.

Wojny są tworzone przez rządy, podobnie jak nasz system sądownictwa karnego. Czy mają podobne korzenie? Czy żołnierze, najemnicy, kontrahenci i biurokraci odczuwają wstyd i upokorzenie? Czy propaganda wojenna i szkolenie wojskowe prowadzą do wniosku, że wróg zlekceważył wojownika, który musi teraz zabijać, by odzyskać swój honor? A może upokorzenie sierżanta musztry ma na celu wywołanie reakcji skierowanej przeciwko wrogowi? A co z członkami kongresu i prezydentami, generałami i dyrektorami generalnymi korporacji zbrojeniowych oraz mediami korporacyjnymi – tymi, którzy faktycznie decydują się na wojnę i ją przeprowadzają? Czy nie mają już wysokiego statusu i szacunku, nawet jeśli weszli do polityki z powodu wyjątkowego pragnienia takiej uwagi? Czy nie ma tutaj bardziej przyziemnych motywacji, takich jak zysk finansowy, finansowanie kampanii i zdobywanie głosów w pracy, nawet jeśli pisma Projektu Nowego Amerykańskiego Stulecia mają wiele do powiedzenia na temat śmiałości, dominacji i kontroli?

A co z ogółem społeczeństwa, w tym wszystkimi pokojowymi zwolennikami wojny? Typowe slogany i naklejki na zderzaki to: „Te kolory nie uciekają”, „Dumny z bycia Amerykaninem”, „Nigdy się nie wycofuj”, „Nie tnij się i nie uciekaj”. Nic nie może być bardziej irracjonalne lub symboliczne niż wojna o taktykę lub emocje, jak w „Globalnej wojnie z terroryzmem”, która została rozpoczęta jako zemsta, mimo że główni ludzie, przeciwko którym chciano zemsty, już nie żyli. Czy ludzie myślą, że ich duma i poczucie własnej wartości zależą od zemsty, jaką można znaleźć w bombardowaniu Afganistanu, dopóki nikt nie będzie mógł oprzeć się dominacji USA? Jeśli tak, to na niewiele się zda wyjaśnienie im, że takie działania faktycznie czynią nas mniej bezpiecznymi. Ale co jeśli ludzie spragnieni szacunku dowiedzą się, że takie zachowanie czyni nasz kraj pogardą lub pośmiewiskiem, albo że rząd robi z nich głupców, że Europejczykom żyje się lepiej dzięki temu, że nie inwestują wszystkich pieniędzy w wojny, albo że marionetkowy prezydent, taki jak Hamid Karzaj z Afganistanu, ucieka z walizkami amerykańskich pieniędzy?

Niezależnie od tego, inne badania pokazują, że tylko około dwóch procent ludzi naprawdę lubi zabijać i są oni bardzo zaburzeni psychicznie. Celem szkolenia wojskowego jest uczynienie z normalnych ludzi, w tym zwykłych zwolenników wojny, socjopatów, przynajmniej w kontekście wojny, aby skłonić ich do robienia na wojnie tego, co byłoby uważane za najgorszą rzecz, jaką mogliby zrobić w jakimkolwiek innym czasie lub miejsce. Sposób, w jaki można przewidywalnie wyszkolić ludzi do zabijania na wojnie, polega na symulowaniu zabijania podczas szkolenia. Rekruci, którzy zadźgają manekiny na śmierć, skandują „Krew sprawia, że ​​trawa rośnie!” i strzelają do celów wyglądających jak ludzie, będą zabijać w bitwie, gdy stracą rozum. Nie będą potrzebować swoich umysłów. Ich refleks przejmie kontrolę. „Jedyna rzecz, która ma jakikolwiek wpływ na śródmózgowie”, pisze Dave Grossman, „jest również jedyną rzeczą, która ma wpływ na psa: warunkowanie klasyczne i instrumentalne”.

„Tego właśnie używa się podczas szkolenia strażaków i pilotów linii lotniczych w zakresie reagowania na sytuacje awaryjne: precyzyjne odwzorowanie bodźca, z którym będą mieli do czynienia (w komorze ogniowej lub symulatorze lotu), a następnie rozbudowane kształtowanie pożądanej reakcji na ten bodziec. Bodziec-reakcja, bodziec-reakcja, bodziec-reakcja. W kryzysie, kiedy te osoby są wystraszone, reagują właściwie i ratują życie. . . . Nie mówimy dzieciom w wieku szkolnym, co mają robić w przypadku pożaru, leczymy je; a kiedy się boją, postępują właściwie”.

Tylko dzięki intensywnemu i dobrze zaprojektowanemu warunkowaniu większość ludzi może zostać doprowadzona do śmierci. Jak udokumentowali Grossman i inni, „w całej historii większość ludzi na polu bitwy nie próbowałaby zabić wroga, nawet w celu ratowania własnego życia lub życia swoich przyjaciół”. Zmieniliśmy to.

Grossman uważa, że ​​fałszywa przemoc w filmach, grach wideo i reszcie naszej kultury jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do faktycznej przemocy w społeczeństwie i potępia ją, nawet doradzając lepsze sposoby, w jakie wojsko może tworzyć wojennych zabójców. Podczas gdy Grossman zajmuje się doradzaniem żołnierzom, którzy przeżyli traumę po zabiciu, pomaga w produkcji większej liczby zabijania. Nie sądzę, żeby jego motywacje były tak okropne, jak to brzmi. Myślę, że on po prostu wierzy, że wypowiedzenie wojny przez jego kraj przekształci zabijanie w dobroczynną siłę. Jednocześnie opowiada się za redukcją symulacji przemocy w mediach i grach dla dzieci. Nigdzie w O zabijaniu nie odnosi się do niezręcznego faktu, że brutalne media wystarczająco silne, by napędzać przemoc niezwiązaną z wojną, muszą również ułatwiać pracę wojskowych rekruterów i trenerów.

W 2010 roku protesty działaczy pokojowych zmusiły armię do zamknięcia czegoś, co nazwała Army Experience Center, które znajdowało się w centrum handlowym w Pensylwanii. W centrum dzieci grały w gry wideo symulujące wojnę, które obejmowały użycie prawdziwej broni wojskowej podłączonej do ekranów wideo. Rekruterzy oferowali pomocne wskazówki. Armia zrobiła to dla dzieci zbyt małych, by mogły być legalnie rekrutowane, wyraźnie wierząc, że przyspieszy to późniejszą rekrutację. Oczywiście inne sposoby, w jakie uczymy dzieci, że przemoc może być dobra i pożyteczna, obejmują dalsze stosowanie samej wojny i stosowanie egzekucji państwowych w naszym systemie sądownictwa karnego.

W sierpniu 2010 roku sędzia w Alabamie sądził mężczyznę za przestępstwo grożenia na stronie Facebooka popełnieniem masowego morderstwa podobnego do strzelaniny, w której zginęły 32 osoby w Virginia Tech. Zdanie? Mężczyzna musiał wstąpić do wojska. Armia powiedziała, że ​​zabierze go po zakończeniu okresu próbnego. „Wojsko to dobra, dobra rzecz dla ciebie” – powiedział mu sędzia. „Powiedziałbym, że to właściwy wynik” — zgodził się prawnik mężczyzny.

Jeśli istnieje związek między przemocą poza wojną i wewnątrz niej, jeśli te dwie czynności nie są całkowicie ze sobą powiązane, można spodziewać się ponadprzeciętnych wskaźników przemocy ze strony weteranów wojennych, zwłaszcza tych, którzy zaangażowali się w bezpośrednią walkę. zmierzyć się z walką na ziemi. W 2007 roku Bureau of Justice Statistics opublikowało raport, wykorzystując dane z 2004 roku, na temat weteranów w więzieniach, ogłaszając:

„Wśród dorosłych mężczyzn w populacji USA w 2004 r. weterani byli o połowę mniej narażeni na przebywanie w więzieniu niż nieweterani (630 więźniów na 100,000 1,390 weteranów, w porównaniu do 100,000 więźniów na XNUMX XNUMX mieszkańców USA).” To wydaje się znaczące i widziałem to cytowane bez tego, co było dalej:

„Różnicę w dużej mierze tłumaczy wiek. Dwie trzecie weteranów płci męskiej w populacji USA miało co najmniej 55 lat, w porównaniu do 17 procent mężczyzn niebędących weteranami. Wskaźnik uwięzienia tych starszych weteranów płci męskiej (182 na 100,000 55) był znacznie niższy niż w przypadku osób poniżej 1,483 roku życia (100,000 na XNUMX XNUMX).

Ale to nie mówi nam, czy weterani są bardziej lub mniej narażeni na więzienie, a tym bardziej, czy są mniej agresywni. Raport mówi nam, że więcej uwięzionych weteranów zostało skazanych za przestępstwa z użyciem przemocy niż w przypadku uwięzionych nie-weteranów i że tylko mniejszość uwięzionych weteranów brała udział w walkach. Ale nie mówi nam, czy mężczyźni i kobiety, którzy walczyli, są bardziej lub mniej skłonni do popełniania brutalnych przestępstw niż inni w tej samej grupie wiekowej.

Gdyby statystyki przestępczości pokazywały wzrost liczby brutalnych przestępstw popełnianych przez weteranów wojennych, żaden polityk, który chciałby pozostać politykiem na dłużej, nie byłby chętny do ich publikowania. W kwietniu 2009 roku gazety donosiły, że FBI i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego doradzały swoim pracownikom, którzy zajmowali się białymi suprematystami i „grupami ekstremistycznymi milicji/suwerennych obywateli”, aby skupili się na weteranach z Iraku i Afganistanu. Wynikająca z tego burza oburzenia nie mogłaby być bardziej wulkaniczna, gdyby FBI zaleciło skupienie się na białych ludziach jako podejrzanych członkach takich grup!

Oczywiście wydaje się to niesprawiedliwe, aby wysyłać ludzi do okropnej pracy, a potem mieć wobec nich uprzedzenia, kiedy wrócą. Grupy weteranów zajmują się walką z takimi uprzedzeniami. Statystyki grupowej nie należy jednak traktować jako podstawy do niesprawiedliwego traktowania jednostek. Jeśli wysyłanie ludzi na wojnę czyni ich statystycznie bardziej niebezpiecznymi, powinniśmy o tym wiedzieć, ponieważ wysyłanie ludzi na wojnę jest czymś, z czego możemy zrezygnować. Nikt nie będzie narażony na ryzyko niesprawiedliwego traktowania weteranów, gdy nie będziemy mieć już weteranów.

28 lipca 2009 r. Washington Post opublikował artykuł, który zaczynał się:

„Żołnierze powracający z Iraku po odbyciu służby w brygadzie bojowej Fort Carson w stanie Kolorado wykazywali wyjątkowo wysoki wskaźnik zachowań przestępczych w swoich rodzinnych miastach, dokonując szeregu zabójstw i innych przestępstw, które byli żołnierze przypisują luźnej dyscyplinie i epizodów masowego zabijania podczas ich wyczerpującej misji, zgodnie z sześciomiesięcznym dochodzeniem gazety Colorado Springs Gazette”.

Zbrodnie, które ci żołnierze popełnili w Iraku, obejmowały zabijanie cywilów na chybił trafił — w niektórych przypadkach z bliskiej odległości — przy użyciu zakazanych paralizatorów na jeńcach, spychanie ludzi z mostów, ładowanie broni nielegalnymi kulami wydrążonymi, nadużywanie narkotyków i okaleczanie ciał Irakijczyków. Przestępstwa, które popełnili po powrocie do domu, obejmowały gwałt, przemoc domową, strzelaninę, zadźganie nożem, porwania i samobójstwa.

Nie możemy ekstrapolować na całe wojsko sprawy z udziałem 10 weteranów, ale sugeruje, że samo wojsko uważało, że problemy typowe dla obecnych doświadczeń wojennych „mogły zwiększyć ryzyko” popełnienia przez weteranów morderstwa w cywilnym świecie, gdzie morderstwo nie jest już godne podziwu.

Liczne badania wskazują, że weterani cierpiący na zespół stresu pourazowego (PTSD) są znacznie bardziej skłonni do popełniania aktów przemocy niż weterani, którzy nie cierpią na PTSD. Oczywiście osoby cierpiące na zespół stresu pourazowego częściej są również tymi, które widziały dużo walki. O ile weterani, którzy nie cierpią, nie mają niższych wskaźników przemocy niż cywile, przeciętnie weterani muszą mieć wyższy.

Podczas gdy statystyki dotyczące morderstw wydają się trudne do zdobycia, dane dotyczące samobójstw są łatwiej dostępne. W chwili pisania tego tekstu armia amerykańska traciła więcej ofiar w wyniku samobójstw niż w walce, a żołnierze, którzy widzieli walkę, popełniali samobójstwa częściej niż ci, którzy jej nie widzieli. Armia oszacowała wskaźnik samobójstw żołnierzy czynnej służby na 20.2 na 100,000 2007, czyli wyższy niż średnia w USA, nawet po uwzględnieniu płci i wieku. A Administracja Weteranów w 56.8 roku oszacowała wskaźnik samobójstw amerykańskich weteranów, którzy odeszli z wojska, na oszałamiający poziom 100,000 na 13 2010, wyższy niż średni wskaźnik samobójstw w jakimkolwiek kraju na świecie i wyższy niż średni wskaźnik samobójstw wśród mężczyzn poza Białorusią — to samo miejsce, w którym Himmler obserwował masowe mordy. Magazyn Time zauważył XNUMX kwietnia XNUMX r., że – pomimo niechęci wojska do przyznania się do tego – jednym z czynników, o dziwo, była prawdopodobnie wojna:

„Doświadczenie samej walki może również odgrywać pewną rolę. „Walka zwiększa nieustraszoność wobec śmierci i możliwość popełnienia samobójstwa” – powiedział Craig Bryan, psycholog z University of Texas, informując urzędników Pentagonu w styczniu. Połączenie ekspozycji bojowej i łatwego dostępu do broni może być śmiertelne dla każdego, kto myśli o samobójstwie. Około połowa żołnierzy, którzy popełnili samobójstwo, używa broni, a liczba ta wzrasta do 93 procent wśród żołnierzy rozmieszczonych w strefach działań wojennych.

„Bryan, ekspert od samobójstw, który niedawno opuścił Siły Powietrzne, mówi, że wojsko znalazło się w pułapce 22. „Szkolimy naszych wojowników, aby używali kontrolowanej przemocy i agresji, tłumili silne reakcje emocjonalne w obliczu przeciwności losu, tolerowali fizyczny i emocjonalny ból oraz przezwyciężali strach przed obrażeniami i śmiercią” – powiedział TIME. Chociaż są wymagane do walki, „cechy te wiążą się również ze zwiększonym ryzykiem samobójstwa”. Takiego uwarunkowania nie można stępić „bez negatywnego wpływu na zdolność bojową naszej armii” – dodaje. „Mówiąc najprościej, członkowie służby są bardziej zdolni do popełnienia samobójstwa przez samą konsekwencję swojego szkolenia zawodowego”.

Innym czynnikiem przyczyniającym się do tego może być brak jasnego zrozumienia, po co jest wojna. Żołnierze biorący udział w wojnie takiej jak wojna z Afganistanem nie mają dobrych podstaw, by sądzić, że okropności, z którymi się mierzą i które popełniają, są usprawiedliwione czymś ważniejszym. Skoro przedstawiciel prezydenta w Afganistanie nie może przekazać senatorom celu wojny, skąd żołnierze mają wiedzieć? I jak można żyć z tym, że się zabiło, nie wiedząc, po co to było?

Sekcja: WETERANIE NIE TAK WSPANIALI

Oczywiście większość weteranów, którzy przeżywają ciężkie chwile, nie popełnia samobójstw. W rzeczywistości weterani w Stanach Zjednoczonych – pomimo tych wszystkich przemówień bogatych i potężnych „wspierających wojska” – są bardzo nieproporcjonalnie narażeni na bezdomność. Wojsko oczywiście nie skupia się na pomaganiu wojownikom w stawaniu się niewojownikami w takim samym stopniu, jak na ich wcześniejszej transformacji. A społeczeństwo nie zachęca weteranów całym sercem, aby wierzyli, że ich działania były uzasadnione.

Weteranów wojny wietnamskiej witano z powrotem z dużą dozą pogardy i pogardy, co okropnie wpłynęło na ich stan psychiczny. Weteranów wojen w Iraku i Afganistanie często witano w domu pytaniem: „Czy to znaczy, że wojna nadal trwa?” To pytanie może nie jest tak szkodliwe, jak powiedzenie komuś, że popełnił morderstwo, ale daleko mu do podkreślenia najwyższej wagi i wartości tego, co zrobił.

Mówienie, co może być najbardziej pomocne dla zdrowia psychicznego weteranów, jest czymś, co chciałbym zrobić. Ale to nie jest to, co robię w tej książce. Jeśli mamy wyjść poza wojnę, zrobimy to poprzez rozwój kultury większej życzliwości, która unika okrucieństwa, zemsty i przemocy. Ludzie przede wszystkim odpowiedzialni za wojny to ci na górze, omówieni w rozdziale szóstym. Karanie ich zbrodni powstrzymałoby wojnę w przyszłości. Karanie weteranów w najmniejszym stopniu nie powstrzymałoby wojny. Ale przesłanie, które musi przeniknąć do naszego społeczeństwa, nie jest uwielbieniem i wdzięcznością za najgorsze zbrodnie, które popełniamy.

Myślę, że rozwiązaniem nie jest chwalenie lub karanie weteranów, ale okazywanie im życzliwości, a jednocześnie mówienie prawdy wymaganej do zaprzestania produkcji większej ich liczby. Zarówno weterani, jak i nie-weterani mogliby mieć bezpłatną i najwyższej jakości opiekę psychiatryczną, standardową opiekę zdrowotną, możliwości edukacyjne, możliwości pracy, opiekę nad dziećmi, wakacje, gwarantowane zatrudnienie i emeryturę, gdybyśmy przestali wyrzucać wszystkie nasze zasoby na wojny. Zapewnienie weteranom tych podstawowych składników szczęśliwego, zdrowego życia cywilnego prawdopodobnie z nawiązką zrównoważyłoby dyskomfort, jaki odczuwają, słysząc krytykę wojny.

Matthis Chiroux jest amerykańskim żołnierzem, który odmówił wysłania do Iraku. Mówi, że stacjonował w Niemczech i zaprzyjaźnił się z wieloma Niemcami, z których niektórzy mówili mu, że to, co jego kraj robi w Iraku i Afganistanie, to ludobójstwo. Chiroux mówi, że głęboko go to uraziło, ale pomyślał o tym i postąpił zgodnie z tym, co mogło uratować mu życie. Mówi, że jest teraz wdzięczny kilku odważnym Niemcom, którzy chcieli go obrazić. Oto obrażanie ludzi!

Spotkałem wielu weteranów wojen z Irakiem i Afganistanem, którzy odnaleźli pewną pociechę i ulgę, stając się głośnymi przeciwnikami tych samych wojen, w których brali udział, aw niektórych przypadkach stając się bojownikami ruchu oporu, którzy nie chcą już walczyć. Weterani, a nawet żołnierze czynnej służby, nie muszą być wrogami działaczy pokojowych. Jak wskazuje kapitan Paul Chappell w swojej książce The End of War, zawsze istnieje duża przepaść między stereotypami. Żołnierzy czerpiących sadystyczną radość z mordowania niewinnych i pokojowych działaczy plujących na weteranów dzieli wiele mil (a może trochę bliżej niż im się wydaje), ale przeciętny uczestnik wojny i przeciwnik wojny są sobie znacznie bliżsi i mają ze sobą znacznie więcej wspólnego niż to, co oddziela je. Znaczny odsetek Amerykanów, a nawet znaczny odsetek działaczy pokojowych, pracuje dla producentów broni i innych dostawców przemysłu wojennego.

Podczas gdy żołnierzom łatwiej jest zabijać z odległości za pomocą dronów lub czujników ciepła i noktowizorów, grając w wojnę w grze wideo, w której nie muszą widzieć swoich ofiar, politycy, którzy wysyłają ich na wojnę, są jeszcze o krok dalej usunięte i jeszcze łatwiej uniknąć poczucia odpowiedzialności. Jak inaczej możemy zrozumieć sytuację, w której setki członków Izby Reprezentantów są „przeciwnikami” i „krytykami” wojen, a mimo to nadal je finansują? A reszta z nas, cywilów, jest znowu o krok dalej.

Żołnierzom od dawna łatwiej jest zabijać przy użyciu sprzętu wymagającego więcej niż jednej osoby do obsługi, co rozprasza odpowiedzialność. Myślimy dokładnie w ten sam sposób. Setkom milionów ludzi nie udało się podjąć drastycznych środków, aby powstrzymać te wojny, więc z pewnością nie można mnie winić za tę samą porażkę, prawda? Najmniej, co mogę zrobić, pchając się w stronę silniejszej opozycji, to współczuć ludziom, którzy w wielu przypadkach poszli do wojska przy braku innych opcji, które miałem, i przede wszystkim uhonorować tych, którzy odnajdują odwagę i bohaterstwo w wojskowych, aby złożyli broń i odmówili wykonania rozkazu lub przynajmniej znaleźli w sobie mądrość, by później żałować tego, co zrobili.

Sekcja: HISTORIE Żołnierzy

Kłamstwa, które opowiadano w celu wywołania wojen, zawsze zawierały historie dramatyczne, a od czasu powstania kina znajdowano tam historie bohaterskich wojowników. Komisja Informacji Publicznej produkowała filmy pełnometrażowe, a także wygłaszała te 4-minutowe przemówienia przy zmianie rolek.

„W The Unbeliever (1918), nakręconym we współpracy z Korpusem Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, bogaty i potężny Phil dowiaduje się, że„ duma klasowa to złom ”, gdy patrzy, jak jego szofer ginie w bitwie, odnajduje wiarę po zobaczeniu obrazu Chrystusa idącego przez na polu bitwy i zakochuje się w pięknej belgijskiej dziewczynie, która ledwo unika gwałtu dokonanego przez niemieckiego oficera”.

Film DW Griffitha z 1915 r. Narodziny narodu o wojnie secesyjnej i odbudowie pomógł rozpocząć wojnę domową z Czarnymi, ale jego Hearts of the World z 1918 r., Nakręcony z pomocą wojskową, nauczył Amerykanów, że I wojna światowa polegała na bohaterskim ratowaniu niewinnych ze szponów złych.

W przypadku II wojny światowej Office of War Information sugerowało wiadomości, przeglądało scenariusze i prosiło o wycięcie budzących sprzeciw scen, przejmując przemysł filmowy w celu promowania wojny. Armia zatrudniła także Franka Caprę do wyprodukowania siedmiu prowojennych filmów. Ta praktyka oczywiście trwa do dziś, a hollywoodzkie hity są regularnie produkowane z pomocą amerykańskiej armii. Żołnierze w tych opowieściach są przedstawiani jako bohaterowie.

Podczas prawdziwych wojen wojsko również uwielbia opowiadać dramatyczne historie prawdziwych bohaterów. Nie ma nic lepszego do rekrutacji. Zaledwie kilka tygodni po rozpoczęciu wojny z Irakiem, amerykańskie media, za namową wojska i Białego Domu, zaczęły obficie relacjonować historię kobiety-żołnierki imieniem Jessica Lynch, która rzekomo została schwytana podczas wrogiej wymiany zdań i następnie dramatycznie uratowany. Była zarówno bohaterką, jak i damą w opałach. Pentagon fałszywie twierdził, że Lynch miała rany kłute i postrzałowe oraz że była bita na szpitalnym łóżku i przesłuchiwana. Lynch zaprzeczył całej historii i skarżył się, że wykorzystało ją wojsko. W dniu 24 kwietnia 2007 r. Lynch zeznawał przed Komisją Izby Reprezentantów ds. Nadzoru i Reformy Rządu:

„[Zaraz po moim schwytaniu] opowiadano historie o wielkim bohaterstwie. Dom moich rodziców w hrabstwie Wirt był oblężony przez media, które powtarzały historię małej dziewczynki Rambo ze wzgórz, która zbiegła w dół walcząc. To nie była prawda. . . . Nadal nie rozumiem, dlaczego wybrali kłamstwo”.

Jednym z żołnierzy biorących udział w operacji, który wiedział, że historie są fałszywe i który skomentował wówczas, że wojsko „kręci film”, był Pat Tillman. Był gwiazdą futbolu i słynnie zrezygnował z wielomilionowego kontraktu piłkarskiego, aby wstąpić do wojska i wypełnić swój patriotyczny obowiązek ochrony kraju przed złymi terrorystami. Był najsłynniejszym prawdziwym żołnierzem amerykańskiej armii, a ekspertka telewizyjna Ann Coulter nazwała go „amerykańskim oryginałem – cnotliwym, czystym i męskim, jak tylko amerykański mężczyzna może być”.

Poza tym, że przestał wierzyć w historie, które skłoniły go do zaciągnięcia się do wojska, a Ann Coulter przestała go chwalić. 25 września 2005 r. San Francisco Chronicle poinformowało, że Tillman stał się krytyczny wobec wojny w Iraku i zaplanował spotkanie z wybitnym krytykiem wojennym Noamem Chomskym, które miało się odbyć po jego powrocie z Afganistanu, wszystkie informacje, które matka Tillmana i Chomsky później potwierdzili . Tillman nie mógł tego potwierdzić, ponieważ zginął w Afganistanie w 2004 roku od trzech kul w czoło z bliskiej odległości, wystrzelonych przez Amerykanina.

Biały Dom i wojsko wiedziały, że Tillman zginął od tak zwanego przyjaznego ognia, ale fałszywie powiedzieli mediom, że zginął podczas wrogiej wymiany zdań. Starsi dowódcy armii znali fakty, a mimo to zatwierdzili przyznanie Tillmanowi Srebrnej Gwiazdy, Purpurowego Serca i pośmiertnego awansu, a wszystko to w oparciu o jego śmierć w walce z wrogiem.

Opowiadane są również dramatyczne historie, które podważają ideę bohaterskich wojowników. Sztuka Karen Malpede Prophecy przedstawia samobójczego weterana wojny z Irakiem. Filmy takie jak W dolinie Ellah pokazują szkody, jakie wojna wyrządza żołnierzom, i dają wyraz ich przekonaniu, że to, co zrobili, jest przeciwieństwem heroizmu. Green Zone przedstawia żołnierza, który nieco późno zorientował się, że wojna z Irakiem była oparta na kłamstwach.

Ale nie ma potrzeby uciekać się do fikcji ani fabrykować historii, które pokazują żołnierzy takimi, jakimi są naprawdę. Wszystko, czego potrzeba, to rozmowa z nimi. Oczywiście wielu nadal popiera wojny po tym, jak w nich uczestniczyło. Jeszcze więcej popiera ogólną ideę wojny i jest dumnych z tego, co zrobili, nawet jeśli krytykuje konkretną wojnę, w której brali udział. Ale niektórzy stają się jawnymi przeciwnikami wojen, opowiadając o swoich doświadczeniach, aby rozwiać mitologie. Członkowie organizacji Iraq Veterans Against the War zebrali się w pobliżu Waszyngtonu w marcu 2008 roku na wydarzeniu, które nazwali „Zimowym Żołnierzem”. Wypowiedzieli te słowa:

„Widział, jak dowódca, który wydał nam rozkaz strzelania do każdego na ulicy, strzelał do dwóch starszych pań, które spacerowały i niosły warzywa. Powiedział, że dowódca kazał mu strzelać do kobiet, a kiedy odmówił, dowódca je zastrzelił. Więc kiedy ten marine zaczął strzelać do ludzi w samochodach, których nikt inny nie uważał za zagrażających, poszedł za przykładem swojego dowódcy”. — Jason Wayne Lemieux

„Pamiętam przechodzącą obok kobietę. Niosła ogromną torbę i wyglądała, jakby zmierzała w naszą stronę, więc oświetliliśmy ją Mark 19, czyli automatycznym granatnikiem, a kiedy opadł kurz, zdaliśmy sobie sprawę, że torba była pełna zakupów. Próbowała przynieść nam jedzenie, a my wysadziliśmy ją w powietrze. . . .

„Coś innego, do czego zachęcono nas, niemal z przymrużeniem oka i szturchnięciem, to noszenie zrzucanej broni lub podczas mojej trzeciej wycieczki zrzucanie łopat. Nosiliśmy ze sobą tę broń lub łopaty, bo gdybyśmy przypadkowo zastrzelili cywila, moglibyśmy po prostu rzucić broń na ciało i upodobnić go do powstańca”. — Jasona Washburna

„Chcę zacząć od pokazania wam filmu z dyrektorem wykonawczym firmy Kilo. Wdaliśmy się w dwugodzinną strzelaninę i minęło już trochę czasu, ale on wciąż czuł potrzebę zrzucenia pięćsetfuntowego pocisku naprowadzanego laserowo na północne Ramadi. — Jona Michaela Turnera

Na filmie widać, jak oficer chełpi się uderzeniem rakietowym: „Myślę, że właśnie zabiłem połowę populacji północnego Ramadi!”

„18 kwietnia 2006 roku miałem swoje pierwsze potwierdzone zabójstwo. Był niewinnym człowiekiem. Nie znam jego imienia. Nazywam go „Grubas”. Podczas incydentu wrócił do domu, a ja zastrzeliłem go na oczach jego przyjaciela i ojca. Pierwsza runda nie zabiła go po tym, jak uderzyłem go w szyję. Potem zaczął krzyczeć i patrzył mi prosto w oczy. Spojrzałem na mojego przyjaciela, z którym byłem na posterunku, i powiedziałem: „Cóż, nie mogę do tego dopuścić”. Oddałem kolejny strzał i go zdjąłem. Reszta rodziny go zabrała. Do niesienia jego ciała potrzeba było siedmiu Irakijczyków.

„Wszyscy otrzymaliśmy gratulacje po pierwszych zabójstwach, a tak się złożyło, że to było moje. Dowódca mojej kompanii osobiście mi pogratulował. To ta sama osoba, która stwierdziła, że ​​ktokolwiek zabije go po raz pierwszy, zadźgając go na śmierć, otrzyma czterodniową przepustkę po powrocie z Iraku. . . .

„Przepraszam za nienawiść i zniszczenie, które wyrządziłem niewinnym ludziom. . . . Nie jestem już potworem, którym kiedyś byłem. — Jona Michaela Turnera

Takich historii było o wiele więcej i heroizmem wydawało się opowiadanie ich, a nie to, co opowiadały. Zwykle nie słyszymy, co myślą żołnierze. O ile opinia publiczna jest ignorowana w Waszyngtonie, żołnierze są jeszcze bardziej ignorowani. Rzadko nawet widzimy sondaże dotyczące tego, w co wierzą żołnierze. Ale w 2006 r., kiedy prezydenci i członkowie kongresu mówili o wojnie „dla żołnierzy”, badanie wykazało, że 72 procent amerykańskich żołnierzy w Iraku chciało zakończenia wojny przed 2007 r. Jeszcze wyższy odsetek, 85 procent, fałszywie uważał, że wojna była „w odwecie za rolę Saddama w atakach z 9 września”. Oczywiście Saddam Husajn nie odegrał żadnej roli w tych atakach. A 11 procent uważało, że głównym powodem wojny było „powstrzymanie Saddama przed ochroną Al-Kaidy w Iraku”. Oczywiście nie było Al-Kaidy w Iraku, dopóki nie stworzyła jej wojna. Ci żołnierze wierzyli, że wojna jest kłamstwem, i nadal chcieli zakończenia wojny. Ale większość z nich nie złożyła broni.

Czy ich udział w agresywnej wojnie dostaje przepustkę, bo zostali okłamani? Cóż, z pewnością jeszcze bardziej obwinia to najwyższych decydentów, którzy muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Ale myślę, że ważniejsze niż odpowiedź na to pytanie jest zapobieganie przyszłym kłamstwom dla przyszłych potencjalnych wojowników. W tym celu należy ujawnić prawdę o przeszłych wojnach. Prawda jest taka: wojna nie była i nie może być służbą. To nie jest heroiczne. To wstyd. Częścią rozpoznania tych faktów będzie pozbycie się z żołnierzy aury bohaterstwa. Kiedy politycy przestaną fałszywie udawać, że walczyli w wojnach – co jest dość powszechną praktyką i na czym przyłapano kandydata na senatora w 2010 roku – i zaczną fałszywie udawać, że tego nie robili, będziemy wiedzieć, że robimy postępy.

Kolejna oznaka postępu wygląda tak:

„30 lipca [2010] około 30 żołnierzy czynnej służby, weteranów, rodzin wojskowych i zwolenników zorganizowało wiec przed bramami Fort Hood [z którego żołnierze już cierpiący na zespół stresu pourazowego zostali odesłani na wojnę] z dużym transparentem skierowany do pułkownika Allena, dowódcy 3 ACR [Pułku Kawalerii Pancernej], który brzmiał: „Płk. Allena . . . Nie wysyłaj rannych żołnierzy!” Demonstranci nieśli też transparenty z napisami:

„Powiedz szefowi: pocałuj mnie w dupę!”

i

„Oni kłamią, my umieramy!”

„Demonstracja odbywała się w głównym punkcie wejścia do bazy, więc tysiące żołnierzy w służbie czynnej i ich rodziny przeszło obok demonstracji. Wielu przyłączyło się również po obejrzeniu demonstracji. Żandarmeria Wojskowa Fort Hood wysłała pojazdy i żołnierzy, aby zastraszyć demonstrantów, obawiając się narastającego ruchu”.

One Response

  1. Pingback: Google

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język