Słownictwo „Dnia Weterana”

Robert Fantina, 25 października 2017 r

od WarIsACrime.org

Podczas gdy Stany Zjednoczone przygotowują się do corocznej orgii żałobnej za zmarłych żołnierzy amerykańskich, pojawia się wiele słów i terminów, które mają albo pocieszyć ocalałych, albo złagodzić skutki prowadzenia wojny przez USA, albo być może jedno i drugie. Poświęcimy kilka chwil, aby przyjrzeć się trzem z nich.

  • Upadły żołnierz: jaki dobrotliwy! „Upadły żołnierz”! O wiele przyjemniejsze niż prawda: martwy mężczyzna lub martwa kobieta; syn lub córka, matka lub ojciec, brat, siostra, przyjaciel itp. nie żyją. Został rozerwany na kawałki w jakimś obcym kraju, gdzie biedna ofiara nie miała żadnego interesu, ale dołączyła do „służby” (patrz poniżej), aby stać na straży Konstytucji Stanów Zjednoczonych, chronić granice, utrzymywać bezpieczeństwo narodowe, a przynajmniej tak było. powiedział. Nigdy nie poinformowano ich o prawdziwym powodzie: ochronie interesów korporacji poprzez wzmocnienie amerykańskiej potęgi na świecie. A teraz nie żyją, gniją w grobie, złożeni w ofierze na ołtarzu wszechmocnego dolara.
  • Rodzina Gold Star i jej odmiany: Matka lub Ojciec Gold Star. To kolejne delikatne określenie rodziny zmarłego żołnierza. Obecnie w rodzinie istnieje luka; może to być ukochany brat lub siostra, których teraz brakuje na zawsze i/lub matka lub ojciec, których nigdy nie da się zastąpić, lub mąż lub żona, których nigdy nie zapomną. Ale nie rozmawiajmy o takich nieprzyjemnościach; kilka razy w roku machaj flagą w stronę rodziny Gold Star, połóż rękę na sercu, gdy w oku pojawi się łza, a potem zapomnij o nich i o niekończącym się żalu, jaki odczuwają po utraconej ukochanej osobie. I oczywiście w dalszym ciągu „wspierajcie żołnierzy”, wysyłając ich większą liczbę do przedwczesnych grobów.
  • Obsługa: Najlepsze zostawiliśmy na koniec. Rząd USA umiejętnie przekonał amerykańskich obywateli-lemingów do nowej definicji usługi. Najpierw przyjrzyjmy się definicji znalezionej na szybko w wyszukiwarce internetowej: „Usługa: czynność polegająca na pomaganiu lub wykonywaniu pracy dla kogoś”. To, zdaniem tego autora, jest dobra, zwięzła definicja „usługi”. Rządowi USA udało się jednak przekonać społeczeństwo, że kiedy zawrą prawne porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi i zostaną pozbawieni wielu podstawowych praw, a następnie wysłani do obcych krajów w celu zabicia tamtejszych ludzi, to 'praca'. „Służbą” jest operowanie dronem w USA, namierzanie osób, których nigdy nie widziało się osobiście, i zabijanie ich, często zabijając osoby w ich otoczeniu. „Służbą” jest włamywanie się do domów o każdej porze dnia i nocy, terroryzowanie i przesłuchiwanie zamieszkujących je osób, a następnie aresztowanie wszystkich mężczyzn powyżej 12. roku życia. Można przypuszczać, że w bardzo szerokim znaczeniu mogłoby to być postrzegane jako pomaganie „komuś”, skoro Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał korporacje za ludzi (czy nie KAŻDY uważa to za całkowicie dziwaczne?). I z pewnością praca, przy której często umierają żołnierze, służy korporacyjnej Ameryce.
  • Ponadto działania opisane powyżej można postrzegać jako „wykonywanie pracy dla kogoś”. Urzędnicy rządu USA nie chcą brudzić sobie rąk, więc namawiają młodych obywateli, aby odwalili za nich brudną robotę.

Ale przynajmniej, można powiedzieć, są wysoko cenieni przez rząd za tę tak zwaną „usługę”. Więc nie. Przyjrzymy się tylko kilku przykładom z historii.

4 sierpnia 1964 roku amerykańskie statki patrolujące Zatokę Tonkin u wybrzeży Wietnamu, gdzie nie miały żadnego interesu, zgłosiły, że zostały ostrzelane. Kongres i prezydent Lyndon Johnson wykorzystali ten „incydent” do uchwalenia uchwały w sprawie Zatoki Tonkińskiej, co znacznie doprowadziło do eskalacji wojny w Wietnamie. Jednak w ciągu kilku godzin marynarze na statku, do którego rzekomo ostrzelano, zgłosili, że nie doszło do żadnego ataku; to, co widzieli, było na ich radarze „obrazami duchów”. Według doniesień Johnson, słysząc to, powiedział: „Do diabła, ci głupi, głupi marynarze właśnie strzelali do latających ryb”. Szacunek, naprawdę!

Szybko do przodu – 42 lata. W grudniu 2006 roku, po zwiedzeniu małej, publicznej części Centrum Medycznego Waltera Reeda, w tamtym czasie najważniejszej placówki rządowej dla rannych weteranów, prezydent George Bush powiedział: „Jesteśmy im winni wszystko, co możemy im dać. Nie tylko wtedy, gdy są w niebezpieczeństwie, ale także wtedy, gdy wracają do domu, aby pomóc im zaadaptować się, jeśli mają rany, lub pomóc im zaaklimatyzować się po odbyciu służby”.

W lutym 2007 roku wyemitowano reportaż na temat obiektu. Rannych żołnierzy wrzucano do pomieszczeń pełnych karaluchów, z gnijącymi sufitami i czarną pleśnią pokrywającą ściany. Część z tych weteranów, nie mogąc dojść pieszo do stołówki, kupowała żywność w restauracjach i sklepach znajdujących się bliżej swoich pokoi, w opanowanej przez przestępczość części miasta, w której przebywał Walter Reed, zwiększając w ten sposób problem gryzoni i karaluchów, który weterani byli zmuszeni żyć wśród nich. Ośrodek został zamknięty w 2011 roku nie ze względu na panujące w nim opłakane warunki, ale z góry ustalony plan przeniesienia go w inne miejsce.

A jeśli chodzi o dawanie im wszystkiego, czego potrzebowali, gdy byli w niebezpieczeństwie, to także mit. W 2004 roku Sp. Thomas Wilson zadał Sekretarzowi Obrony Donaldowi Rumsfeldowi następujące pytanie: „Dlaczego my, żołnierze, musimy przekopywać lokalne wysypiska śmieci w poszukiwaniu kawałków złomu i uszkodzonego szkła balistycznego, aby opancerzyć nasze pojazdy?” Doniesiono, że tłum liczący około 2,300 żołnierzy oklaskiwał to pytanie. Odpowiedź Rumsfelda była w najlepszym razie nieszczera: „Idziesz na wojnę z armią, którą masz, a nie z armią, którą możesz chcieć lub chcieć mieć”. Ponieważ wojna w Iraku była wojną z wyboru, z pewnością można było zapewnić niezbędne zaopatrzenie dla wynajętych przez USA zabójców i terrorystów.

Ale ponieważ Dzień Weterana tuż za rogiem, odłożymy to wszystko na bok! Przyjrzyjmy się przystojnym żołnierzom w wyprasowanych mundurach maszerujących główną ulicą w paradzie. Będziemy śpiewać hymn narodowy, piosenkę oddającą cześć fladze, którą zawodowi piłkarze „nie szanują”, ryzykując swoją karierą. Skłonimy głowy na chwilę ciszy w intencji „poległych żołnierzy”, ignorując fakt, że ich bliscy płaczą jeszcze długo po zakończeniu parady. Następnie zbierzemy się z rodziną i przyjaciółmi na kolację z flagą wywieszoną w oknie, wiedząc, że my również zrobiliśmy, co w naszej mocy dla „Starej Chwały”.

Czy naprawdę konieczne są te okresowe, powierzchowne przejawy szacunku dla zmarłych i okaleczonych żołnierzy amerykańskich, wysyłanych za granicę jako najemna broń dla korporacyjnej Ameryki? Autor przyznaje, że wielu z nich, jeśli nie większość, jest nieświadomych swojej prawdziwej misji, dopóki nie jest za późno, i zabijają niewinnych ludzi w jakimś obcym kraju. Nie widzi jednak, że wymaga to okresowych spektakli na ich cześć; w mniejszym stopniu widzi korzyść w rekrutowaniu nowej grupy młodych obywateli, którzy będą prześladować ludzi na całym świecie i sami paść ofiarą niemal ciągłych wojen korporacyjnych w USA.

Być może zapobieganie tworzeniu przyszłych ofiar poprzez odmowę udziału w rządowym prowadzeniu wojny może być najlepszym sposobem na „szanowanie” weteranów.

Dopóki obywatele USA nie obudzą się i nie uświadomią sobie zbrodni przeciwko ludzkości popełnianych w ich imieniu, niewypowiedziana tragedia prowadzenia wojny przez USA oraz cała niewypowiedziana śmierć i horror, jakie jej towarzyszą, będą trwać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język