Tomgram: William Astore, sporządzony przez państwo bezpieczeństwa narodowego

W 70. rocznicę lądowania w D-Day Brian Williams poprowadził NBC Nightly News tą drogą: „W naszej dzisiejszej audycji pozdrowienia dla wojowników, którzy szturmowali plaże tutaj w Normandii…” To takie powszechne w naszym amerykańskim świecie, że słowo „wojownicy” oznacza żołnierzy armii amerykańskiej lub, jak to się wielokrotnie mówi, nasi „ranni wojownicy” dla rannych w jednej z naszych wielu wojen. Tym razem jednak, ponieważ został zastosowany do weteranów II wojny światowej, wojny mojego ojca, zatrzymał mnie w miejscu. Przez chwilę nie mogłem się powstrzymać przed wyobrażeniem sobie, co powiedziałby mój ojciec, gdyby ktoś nazwał go — lub któregokolwiek z komandosów powietrznych w Birmie, dla których był „oficerem operacyjnym” — wojownikiem. Chociaż nie żyje już od trzech dekad, nie mam ani chwili wątpliwości, że uznałby to za śmieszne. Podczas I wojny światowej żołnierze amerykańscy byli znani jako „doughboys”. Podczas II wojny światowej byli regularnie (i dumnie) nazywani „psimi twarzami” lub GI (od „kwestii rządowych”) Joes, a ich podobizny żołnierzy-obywateli znalazły odzwierciedlenie w twardych, ale przemoczonych postaciach Willy'ego i Joe, Billa Mauldina ukochany czas wojny żołnierze piechoty z kreskówek w długiej drodze do Berlina.

I to pasowało do cywilnego wojska, poborowego wojska. To było na ziemię. W ten sposób opisywałeś ludzi, którzy porzucili cywilne życie z zamiarem jak najszybszego powrotu do niego, którzy uważali, że wojsko jest ponurą koniecznością strasznego momentu w historii i tej wojny, straszną, ale konieczną drogą. W tamtych czasach wojownicy byliby pojęciem obcym, takim, jakie kojarzyło się, powiedzmy, z Prusakami.

Mój ojciec zgłosił się na ochotnika tuż po ataku na Pearl Harbor i został zdemobilizowany dopiero po zakończeniu wojny, ale — dobrze to pamiętam z późniejszych lat — chociaż był dumny ze swojej służby, zachowywał typową i zdrową amerykańską niechęć (mówiąc grzecznie) do tego, co nazywał „armią regularną”, a George Washington nazwałby ją „armią stałą”. Byłby zdumiony obecnym amerykańskim sposobem prowadzenia wojny i wszechświatem propagandy, w którym obecnie żyjemy, jeśli chodzi o wychwalanie i wywyższanie amerykańskiej armii ponad resztę społeczeństwa. Uznałby za nie do pomyślenia, aby żona prezydenta wystąpiła w popularnym programie telewizyjnym – mówię o Michelle Obamie w „Nashville” — i mieszaj to z fikcyjnymi postaciami, aby po raz enty wychwalać amerykańskich wojowników i ich służbę dla narodu.

Oczywiście w Wietnamie termin ten nadal nie oznaczał wojownika, lecz „grunt”. Wyniesienie amerykańskiego żołnierza do niebios chwały i pompatyczności nastąpiło znacznie po zakończeniu armii obywatelskiej, zwłaszcza z emerytowanym podpułkownikiem sił powietrznych i TomDispatch regularnie William Astore nazywa nowy sposób myślenia Fortress America po 9 września i coraz bardziej zmilitaryzowany świat ciągłej wojny, która mu towarzyszyła.

Gdybym tylko mógł podnieść słuchawkę, zadzwonić do ojca i usłyszeć trafne słowa, jakie wypowiedziałby na temat swojego nowego statusu amerykańskiego „wojownika” siedem dekad po Normandii. Ale nie mogąc tego zrobić, w tę rocznicę D-Day zrobiłem kolejną najlepszą rzecz i zadzwoniłem do 90-letniego przyjaciela, który był na statku przy jednej z tych przesiąkniętych krwią plaż, gdy rozpoczęła się inwazja. Wspominając te 70 lat z pewną dumą, przypomniał sobie, że żołnierze piechoty podczas II wojny światowej najbardziej nienawidzili salutowania lub mówienia „sir” do oficerów. Żadnych wojowników — i żadnej miłości do wiecznej wojny. Innymi słowy, im dalej zaszliśmy od naszego ostatniego wielkiego zwycięstwa militarnego, symbolizowanego wydarzeniami z 6 czerwca 1944 r., tym bardziej wzniosły jest język opisujący, a może wybielający, nowy amerykański sposób prowadzenia wojny, który dla czysta porażka, może mieć kilka dopasowań. Tomek

Wujek Sam cię nie chce — już cię ma
Zmilitaryzowane realia Fortress America
By Williama J. Astore'a

Spędziłem cztery lata w college'u w Korpusie Szkolenia Oficerów Rezerwy (ROTC), a następnie służyłem przez 20 lat w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych. W wojsku, zwłaszcza podczas szkolenia podstawowego, nie ma prywatności. Rząd jest twoją własnością. Jesteś „sprawą rządową”, po prostu kolejnym GI, numerem na plakietce, który zawiera twoją grupę krwi i religię, na wypadek gdybyś potrzebował transfuzji lub ostatniego namaszczenia. Przyzwyczaisz się do tego. To poświęcenie indywidualnej prywatności i osobistej autonomii jest ceną, jaką płacisz za wstąpienie do wojska. Heck, mam dobrą karierę i emeryturę dzięki temu, więc nie płacz za mną, Ameryko.

Ale ten kraj bardzo się zmienił, odkąd dołączyłem do ROTC w 1981 roku, pobrano od niego odciski palców, oznaczono krew i w inny sposób szturchano i szturchano. (Potrzebowałem zwolnienia lekarskiego na krótkowzroczność.) Obecnie w Fortress America każdy z nas jest w pewnym sensie kwestią rządową w stan nadzoru oszalał.

w przeciwieństwie do plakat rekrutacyjny stary, Wujek Sam już cię nie chce — już cię ma. Zostałeś powołany do amerykańskiego stanu bezpieczeństwa narodowego. Tyle wynika z Edwarda Snowdena objawienia. Twój email? Można to przeczytać. Twoje telefony?  Metadane o nich się zbiera. Twój smartfon? To jest idealne urządzenie śledzące jeśli rząd będzie musiał cię znaleźć. Twój komputer? Możliwość zhakowania i śledzenia. Twój serwer? Jego w ich służbie, nie twoje.

Wielu studentów college'u, których ostatnio uczyłem, bierze takie utrata prywatności za pewnik. Nie mają pojęcia, co straciło ich życie, więc nie doceniają tego, co stracili, a jeśli w ogóle się tym martwią, pocieszają się magicznym myśleniem — zaklęciami takimi jak „Zrobiłem nic złego, więc nie mam nic do ukrycia”. Nie mają pojęcia, jak kapryśne mogą być rządy w kwestii definicji „złego”.

Uważajcie nas wszystkich za rekrutów, mniej więcej, w nowej wersji Fortress America, coraz bardziej zmilitaryzowanego, zsekurytyzowanego kraju. Wypożyczenie filmu? Dlaczego nie wybrać tego pierwszego Kapitan Ameryka i patrzeć, jak po raz kolejny pokonuje nazistów, przypomnienie ostatniej wojny, którą naprawdę wygraliśmy? Czy wybrałeś się do parku baseballowego w Memorial Day? Co może być bardziej amerykańskiego lub bardziej niewinnego? Więc mam nadzieję, że nie zwróciłeś na to uwagi kamuflażowe czapki i mundury twoi ulubieni gracze nosili w kolejnym z niekończącego się strumienia hołdów dla naszych żołnierzy i weteranów.

Nie słuchajmy narzekania mundury zmilitaryzowane na amerykańskich boiskach. Przecież nie wiesz, że prawdziwą rozrywką Ameryki w ostatnich latach było wojna i dużo tego?

Bądź dobrym żołnierzem

Pomyśl o ironii. Wojna w Wietnamie stworzyła armię niesfornych obywateli, która odzwierciedlała niesfornych i coraz bardziej zbuntowanych obywateli. To okazało się więcej, niż wojsko USA i nasze elity rządzące mogły znieść. Tak więc prezydent Nixon zakończył projekt w 1973 i sprawił, że ideał obywatela-żołnierza Ameryki, ideał, który utrzymywał się przez dwa stulecia, odszedł do przeszłości. „W pełni ochotnicza armia”, profesjonaliści, zostali zrekrutowani lub w inny sposób nakłonieni do wykonania dla nas pracy. Bez bałaganu, bez zamieszania i tak zostało do tej pory.  Mnóstwo wojny, ale nie trzeba być „wojownik”, chyba że podpiszesz się na przerywanej linii. To nowy amerykański sposób.

Okazało się jednak, że w porozumieniu, które uwalniało Amerykanów od przymusowych zobowiązań wojskowych, było sporo drobnego druku. Częścią umowy było nieustanne „wspieranie zawodowców” (a raczej „naszych żołnierzy”), a reszta polegała na spacyfikowaniu, utrzymaniu pokoju, byciu szczęśliwym wojownikiem w nowym stanie bezpieczeństwa narodowego, który, szczególnie po 9 września, urósł do ogromnych rozmiarów w dolarach podatników. Czy ci się to podoba, czy nie, zostałeś powołany do tej roli, więc dołącz do szeregu rekrutów i zajmij należne ci miejsce w państwie garnizonowym.

Jeśli jesteś odważny, spójrz na coraz bardziej ufortyfikowany i monitorowany granice dzielimy z Kanadą i Meksykiem. (Pamiętasz, kiedy mogłeś przekroczyć te granice bez kłopotów, nawet bez paszportu lub dowodu osobistego? Tak.) Uważaj na tych drony, wrócili z wojen i już unoszą się lub wkrótce przybędą na wasze lokalne niebo — rzekomo w celu zwalczania przestępczości. Okaż należny szacunek swojemu coraz bardziej uzbrojone siły policyjne z ich bronią automatyczną, ich specjalne oddziały SWAT, i ich przekonwertowane MRAP (odporne na miny pojazdy chronione przed zasadzką). Te zabytkowe pojazdy Iraqi Freedom są teraz rozdawane z nadwyżek wojskowych lub sprzedawane tanio lokalnym oddziałom policji. Uważaj, aby przestrzegać ich drakońskich rozkazów dotyczących przypominających więzienie „blokady” twojej dzielnicy lub miasta, w zasadzie tymczasowe ogłoszenie stanu wojennego, wszystko dla twojego bezpieczeństwa.

Bądź dobrym żołnierzem i rób, co ci każą. Trzymaj się z dala od miejsc publicznych, gdy zostaniesz o to poproszony. Naucz się mądrze pozdrawiać. (To jedna z pierwszych lekcji, jakie otrzymałem jako rekrut wojskowy.) Nie, nie salutowanie środkowym palcem, ty starzejący się hipisie. Oddaj sprawiedliwy tym, którzy mają władzę. Lepiej naucz się jak.

A może nawet nie musisz tego robić, ponieważ większość tego, co teraz robimy automatycznie, ma taką strukturę, aby oddać nam ten pozdrowienie. Wielokrotne śpiewanie „God Bless America” na imprezach sportowych. Wielokrotne oglądanie filmów gloryfikujących wojsko. (Siły operacji specjalnych są obecnie gorącym tematem w amerykańskich multipleksach Ustawa Walecznych do Lone Survivor.) Dlaczego nie odpowiedzieć na wezwanie, grając w zmilitaryzowane gry wideo, takie jak Call of Duty? Rzeczywiście, kiedy myślisz o wojnie, pamiętaj, aby traktować ją jako sport, film, gra.

Fala w Ameryce 

Nie byłem w wojsku przez prawie dekadę, a mimo to czuję się dziś bardziej zmilitaryzowany niż wtedy, gdy nosiłem mundur. To uczucie po raz pierwszy ogarnęło mnie w 2007 roku, podczas tak zwanego „przypływu irackiego” — wysłania kolejnych 30,000 XNUMX żołnierzy amerykańskich w grzęzawisko, jakim była nasza okupacja tego kraju. To skłoniło moje Pierwszy artykuł dla TomDispatcha. Byłem zbulwersowany sposobem, w jaki nasz naczelny dowódca cywilny, George W. Bush, chował się za klatka piersiowa z beretem mianowanego przez niego dowódcy fali, generała Davida Petraeusa, aby usprawiedliwić wybraną przez jego administrację wojnę w Iraku. Wydawało się to niesamowitym wizualnym odpowiednikiem wywrócenia do góry nogami tradycyjnych amerykańskich stosunków wojskowo-cywilnych przez prezydenta, który przeszedł do wojska. I zadziałało. Zastraszony Kongres potulnie poddał się „Król DawidPetraeus i pospieszył, by dodać otuchy jego zeznaniom popierającym dalszą amerykańską eskalację w Iraku.

Od tego czasu noszenie ich przez naszych prezydentów stało się koniecznością wojskowe kurtki lotnicze ilekroć zwracają się do naszych „wojownicy” jako znak zarówno ich „wsparcia”, jak i militaryzacji imperialnej prezydentury. (Dla porównania spróbuj wyobrazić sobie Matthew Brady'ego robiącego zdjęcie „szczery Abe” w ekwiwalencie kurtki lotniczej z wojny secesyjnej!) Teraz jest de rigueur aby prezydenci chwalili amerykańskie wojska jako „ najlepsze wojsko w historii świata” lub, jak zwykle mawiał prezydent Obama w rozmowie z Brianem Williamsem z NBC wywiad z Normandii w zeszłym tygodniu, „największa armia na świecie”. Jeszcze bardziej hiperbolicznie, te same oddziały są czczone w całym kraju w najgłośniejszy możliwy sposób jako zatwardziali „wojownicy” i życzliwi niosący wolność, jednocześnie najlepsi i najgorsi ze wszystkich na tej planecie — i to wszystko bez żadnej brzydoty, jak w brzydocie wojny i zabijania. Być może to wyjaśnia, dlaczego widziałem wojskowe furgonetki rekrutacyjne (sportowe konsole do gier wideo) na Little League World Series w Williamsport w Pensylwanii. Biorąc pod uwagę, że służba wojskowa jest tak dobroczynna, dlaczego nie zachęcić 12-latków z tego kraju do wstąpienia do szeregów?

Zbyt mało Amerykanów widzi w tym jakiekolwiek problemy, co nie powinno nas dziwić. W końcu sami są już rekrutami. A jeśli perspektywa tego wszystkiego cię przeraża, nie możesz nawet spalić swojej karty poborowej w proteście, więc lepiej zasalutować elegancko i być posłusznym. Medal za dobre zachowanie bez wątpienia wkrótce pojawi się na Twojej drodze.

Nie zawsze tak było. Pamiętam, jak spacerowałem ulicami Worcester w stanie Massachusetts w świeżo wyprasowanym mundurze ROTC w 1981 roku. Było to zaledwie sześć lat po zakończeniu wojny w Wietnamie i antywojennych filmach, takich jak Coming Home, Łowca jeleni, Apocalypse Now były wciąż świeże w ludzkich umysłach. (First Blood i Rambo”dźgać w plecymit miał się nie pojawić przez kolejny rok.) Byłem świadomy, że ludzie patrzą na mnie nie z wrogością, ale z pewną obojętnością mieszaną czasami z ledwie skrywaną pogardą. Trochę mnie to niepokoiło, ale nawet wtedy wiedziałem, że zdrowa nieufność do dużych, stałych sił zbrojnych tkwi w amerykańskim ziarnie.

Już nie. Dzisiaj członkowie służby, występując w mundurach, są powszechnie oklaskiwani i wielokrotnie wychwalani jako bohaterowie.

Nie mówię, że powinniśmy traktować naszych żołnierzy z pogardą, ale jak pokazała nasza historia, przyklękanie przed nimi nie jest zdrowym wyrazem szacunku. Uznaj to również za znak, że naprawdę wszyscy jesteśmy teraz kwestią rządową.

Porzucenie zmilitaryzowanego sposobu myślenia

Jeśli myślisz, że to przesada, rozważ stary podręcznik oficera, który wciąż mam w swoim posiadaniu. To rocznik 1950, zatwierdzony przez wielkiego Amerykanina, generała George C. Marshall, Jr., człowieka najbardziej odpowiedzialnego za zwycięstwo naszego kraju w II wojnie światowej. Zaczęło się od przypomnienia skierowanego do nowo mianowanego oficera: „Zostając oficerem, człowiek nie wyrzeka się żadnej części swojego podstawowego charakteru jako obywatela amerykańskiego. Po prostu zapisał się na studia podyplomowe, na których uczy się sprawowania władzy w duchu wolności”. To może nie być łatwe, ale celem podręcznika było podkreślenie zbawiennego napięcia między władzą wojskową a wolnością osobistą, która była istotą armii starego obywatela.

Przypomniał także nowym oficerom, że są powiernikami wolności Ameryki, cytując słowa anonimowego admirała na ten temat: „Filozofia amerykańska stawia jednostkę ponad państwem. Nie ufa osobistej władzy i przymusowi. Zaprzecza istnieniu niezastąpionych ludzi. Potwierdza wyższość zasady”.

Te słowa były solidnym antidotum na rządowy autorytaryzm i militaryzm – i nadal nim są. Wszyscy razem musimy zrobić, co do nas należy, nie jako GI Joes i Janes, ale jako obywatele Joes i Janes, aby na pierwszym miejscu postawić wolność osobistą i zasady konstytucyjne. W duchu Ronalda Reagana, który powiedział Sowiecki przywódca Michaił Gorbaczow, aby „zburzyć ten [berliński] mur”, czy nie czas zacząć burzyć mury Fortecy Ameryka i porzucić nasze zmilitaryzowane nastawienie? Przyszłe pokolenia obywateli będą nam wdzięczne, jeśli będziemy mieli na to odwagę.

William J. Astore, emerytowany podpułkownik (USAF) i TomDispatch regularnie, redaguje bloga Przeciwna perspektywa.

Śledź TomDispatch na Twitterze i dołącz do nas na Facebook i Tumblr. Sprawdź najnowszą książkę wysyłkową, Rebecca Solnit's Mężczyźni wyjaśniają mi rzeczy.

Prawa autorskie 2014 William J. Astore

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język