Czy jest jeszcze nadzieja na pokój na Ukrainie?

By Patryk Boylan, Pressenza

Berlin, 1961 (fotomontaż)

Ukraiński rząd, podobnie jak Izrael w Gazie, nieustannie bombarduje obszary mieszkalne we wschodnich regionach „by zabić ukrywających się tam terrorystów” (ale także mieszkających tam cywilów). Separatyści, zwani „terrorystami”, są w oblężeniu; aby go złamać, rozpoczęli krwawą kontrofensywę na południe, w której również zginęli cywile. Napięcie wzrosło wraz z plotkami (później zdemaskowanymi) o trwającej rosyjskiej inwazji na pełną skalę. A jednak mimo wszystko pojawiła się wreszcie iskierka nadziei na pokój. A może to tylko złudzenie?

Po wielomiesięcznym potępianiu „ukrytej agresji Putina” na Ukrainę, media w końcu wypuściły dymiący pistolet: zdjęcia satelitarne rzekomych pojazdów opancerzonych Armii Rosyjskiej na Ukrainie (chociaż nie podano współrzędnych GPS).

W jaskrawym kontraście do tej podżegającej retoryki, pięć renomowanych autorytetów zaprosiło nas do zachowania spokoju i ponownego przemyślenia doniesień medialnych o tym, co dzieje się na Ukrainie, przypominając nam, że za kulisami NATO jest tam również aktywne. I że jej celem nie jest tylko zainstalowanie kilku rakiet na rosyjskiej granicy, ale, co ważniejsze, zablokowanie niedawnego wzrostu wielobiegunowości i pogrążenie nas wszystkich z powrotem w dwubiegunowości (duopolu) zimnej wojny. Czy tego właśnie chcemy?

Tak więc wydarzenia na Ukrainie wykraczają daleko poza Zagłębie Donieckie na wschodzie i dotykają nas wszystkich. Spróbujmy je lepiej zrozumieć.

W lipcu zeszłego roku Henry Kissinger, wysoce konserwatywny były sekretarz stanu USA, zszokował urzędników op-ed Washington Post . Wezwał w nim do zakończenia działań wojennych na wschodzie Ukrainy oraz między Waszyngtonem a Moskwą. „Pojedynki” i „demonizacja Władimira Putina” nie są polityką, upomniał; są „alibi na brak jednego”. Nadszedł czas na negocjacje.

Następnie, w sierpniu i wrześniu, ukazały się jeszcze trzy artykuły opiniotwórcze na temat kryzysu ukraińskiego, wszystkie w tym samym tonie i wszystkie autorstwa autorytetów w amerykańskim i europejskim establishmentu.

  • "Zachód na złej drodze “, artykuł wstępny Gabora Steingarta, wydawcy wiodącej niemieckiej gazety finansowej, Reuters , napisany w języku angielskim, aby uzyskać jak najszerszą publiczność i ukazujący się 8 sierpnia th , 2014;
  • " Dlaczego kryzys na Ukrainie to wina Zachodu “, studium Johna J. Mearsheimera, wybitnego naukowca w Council on Foreign Relations, we wrześniowym numerze 2014 Sprawy zagraniczne , który pojawił się on-line począwszy od 23 sierpnia rd ;
  • " Wyjście z kryzysu ukraińskiego : Amerykańscy przywódcy powinni rozmawiać z Rosjanami, a nie grozić im. „, artykuł, który ukazał się we wrześniowym numerze 2014 r Atlantic przez redaktora współpracującego Jeffreya Taylera z Moskwy.

Te władze, a także inni (tacy jak wielokrotnie nagradzany dziennikarz śledczy Robert Parry w 10 sierpnia br th raport ), pójść nawet dalej niż Kissinger i całkowicie obalić główny nurt narracji o wydarzeniach na Ukrainie, powtarzany w kółko przez nasze środki masowego przekazu. Według którego jest to Putin - który rzekomo chce odbudować stare carskie imperium, rabując kraj po kraju - agresora odizolować i ukarać.

Teraz, ku naszemu zdziwieniu, dowiadujemy się, że to Zachód (poprzez NATO) jest prawdziwym agresorem na Ukrainie. Rzeczywiście, to Zachód zorganizował zbrojny zamach stanu w Kijowie 22 lutego nd , 2014, za zasłoną dymną ulicznych protestów, używając ukraińskich neonazistowskich bojówek wyszkolonych w bazach NATO w Polsce do ataku na pałac prezydencki i zmuszenia prezydenta Janukowycza do ucieczki. To oddało kraj w ręce Zachodu, który szybko wyniósł do władzy nie przywódców, o których walczyli protestujący na EuroMajdanie, ale przywódców, których Pentagon i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) chcieli i przygotowywali od jakiegoś czasu . Innymi słowy, ruch EuroMajdan został porwany. Pronatowskie neonazistowskie zbiry koczowały na centralnym placu przez wiele miesięcy, aby upewnić się, że nikt nie sprzeciwi się.

Celem puczu było: (1.) zezwolenie NATO na zainstalowanie rakiet wzdłuż rosyjskiej granicy - cel, któremu zaprzeczają Kijów i Waszyngton, ale deklaracje Komisji NATO-Ukraina i USA Agencja Obrony Przeciwrakietowej wizyty potwierdzają; (2.) wstrzymanie eksportu do Rosji z wyspecjalizowanych gałęzi przemysłu wschodniej Ukrainy (w ZSRR produkcja tych towarów została przeznaczona na wschodnią Ukrainę i armia rosyjska jest od nich zależna do dziś); (3.) pozbawić Rosję jej kluczowej bazy morskiej na Krymie i być może zainstalować tam bazę morską NATO; (4.) pozwolić MFW zastosować swoje niesławne „lekarstwo” na ukraińską gospodarkę, w ten sposób jeszcze bardziej zubożając ludność i tworząc na progu Europy Zachodniej ogromną siłę roboczą tak tanią jak w Azji Południowo-Wschodniej, ale znacznie bliższą i lepiej wyszkolony. I to bez żadnych obciążeń dla członków Unii Europejskiej, jeśli chodzi o korzyści i prawa, bo Ukraina nie ma być w pełni przyjęta do UE, a jedynie jako partner w wymianie gospodarczej (żegnaj marzenia o Euromajdanie). Ta tania siła robocza pozwoli zachodnim filiom i korporacjom fasadowym na Ukrainie, co jest m.in CISFTA do prowadzenia m.in. wojny gospodarczej z Rosją poprzez dumping.

Jest zatem jasne, że kryzys ukraiński został sprowokowany nie przez Rosję, ale przez Zachód, aby postawić Rosję w trudnej sytuacji militarnej i gospodarczej. Jest również jasne, że robiąc to, Zachód popełnił dwa nielegalne czyny: po pierwsze, naruszając Kartę Narodów Zjednoczonych, zorganizował zamach stanu w celu obalenia wybranego rządu innego kraju; po drugie, z naruszeniem ustawy z 1997 r Akt założycielski który wzywa do neutralnej Ukrainy (nie w żadnym sojuszu wojskowym), zrobił to, aby wciągnąć Ukrainę do NATO.

Biorąc to wszystko pod uwagę, reakcja Putina - tj. , aneksję Krymu w celu ochrony tamtejszej rosyjskiej bazy morskiej oraz wspieranie ruchu separatystycznego w obwodzie donieckim we wschodniej Ukrainie w celu ochrony tamtejszego przemysłu o kluczowym znaczeniu i zachowania minimalnej strefy buforowej - należy postrzegać w mniejszym stopniu jako „naganną grabież” dokonaną przez „żarłocznego rosyjskiego niedźwiedzia”, a bardziej jako próbę ratowania sytuacji i ratowania wszystkiego, co możliwe, po karygodnym zagarnięciu całego terytorium Ukrainy, dokonanym w lutym ubiegłego roku przez NATO i Zachód. Ta koncepcja jest zilustrowana poniżej na plakacie stworzonym przez sieć NoWar w Rzymie we Włoszech i wywieszonym podczas demonstracji przed ambasadą Ukrainy w Rzymie 17 maja th , 2014. Na plakacie czytamy: „Ukraina: kto jest najeźdźcą?”

Zdemaskowanie głównego nurtu narracji o wydarzeniach na Ukrainie, tak jak uczyniło to pięciu cytowanych powyżej autorów, stanowi ogromny krok naprzód: daje nam siłę do znalezienia rozwiązania konfliktu. Nie postrzegamy już konfrontacji militarnej jako nieuniknionej. Zamiast tego widzimy bardzo realne możliwości wynegocjowania zawieszenia broni i traktatu pokojowego – na przykład w stylu zaproponowanym przez Kissingera w lipcu i przerobionym w sierpniu i wrześniu przez innych autorów.

Łącząc wszystkie sugestie, wykonalny rozejm/traktat mógłby wyglądać następująco: Zachód rezygnuje z planów zainstalowania baz NATO na Ukrainie, a Kijów rezygnuje z utrudniania lub warunkowania handlu między przemysłami we wschodniej Ukrainie i Rosji; w zamian Rosja przestaje wspierać rebelię na wschodniej Ukrainie i oddaje Krym z powrotem Kijowowi – z zastrzeżeniem, że tamtejsza baza morska pozostanie dzierżawiona Rosji jak poprzednio, choć z lepszymi zabezpieczeniami. Zawieszenie broni/traktat może również zawierać szczególne postanowienia, które zobowiązują Rosję do nieutrudniania wejścia Ukrainy do europejskiej strefy ekonomicznej i które zobowiązują Ukrainę do: (a.), zachowania neutralności politycznej i militarnej („finlandyzacja”) oraz (b.), zapobiegania dumpingu w Rosji przez korporacje, które ona reguluje. Wreszcie, rozejm/traktat mógłby przyznać ludowi wschodniej Ukrainy, w miejsce niepodległości, znaczną autonomię regionalną, nie tylko kulturalną (lokalne uregulowanie kwestii językowych i religijnych), ale także gospodarczą (np. lokalne uregulowania eksportu) i wojsko (Gwardia Regionalna zamiast przerażającej Gwardii Narodowej, pełna antyrosyjskich neonazistów).

I zapanowałby spokój – natychmiast.

I tak w pięciu autorytatywnych publikacjach, które ukazały się tego lata i jesieni, pojawia się nagle nowa wizja wydarzeń na Ukrainie – wizja sprzeczna z dotychczasowymi oficjalnymi opisami. Ta nowa wizja, ujawniając prawdziwą stawkę w obecnym konflikcie, daje nam siłę do stanowczego wystąpienia i zażądania zawieszenia broni, a następnie natychmiastowych negocjacji. Bo teraz jesteśmy w stanie zobaczyć, że podstawa potencjalnego porozumienia naprawdę istnieje. Oczywiście pozostaje pytanie: jak sprawić, by strony konfliktu również to dostrzegły?

Artykuł redakcyjny Gabora Steingarta wskazuje metodę, którą należy zastosować. Steingart opisuje lekcję, jaką Willy Brandt, ówczesny burmistrz Berlina, a później kanclerz Niemiec Zachodnich, dał światu po zbudowaniu przez Sowietów muru berlińskiego w 1961 roku. Ten mur był policzkiem i mógł oznaczać koniec jakiegokolwiek dialogu między Wschodem a Zachodem. A jednak Brandt nie narzekał, nie wściekał się, nie wzywał do sankcji ani nie pobrzękiwał mieczem. Zamiast tego cierpliwie pracował nad pojednaniem obu stron i powoli, ale pewnie, odniósł sukces. Jego metoda? Zrezygnuj z zemsty. Rozpoznaj narzucone Ci status quo, aby je zmienić. Zidentyfikuj rzeczywiste interesy i wskaż możliwe kompromisy. Twórz więzi między zaangażowanymi stronami, bez wyjątków, promując w ten sposób z czasem zbliżenie i pojednanie. A przede wszystkim odczuwaj i spraw, aby inni czuli współczucie – nawet wobec swoich najgorszych wrogów.

Czy Brandt mógłby służyć jako wzór dla naszych dzisiejszych liderów, którzy są zaangażowani w kryzys ukraiński: Merkel, Obama, Porošenko i Putin? Steingart uważa, że ​​tak: w rzeczywistości napisał swój wstępniak, aby wezwać kanclerz Niemiec Merkel do pójścia za przykładem jej poprzedniczki. I już sama Merkel stosuje taktykę Brandta: na przykład nieustannie dzwoni do tych przywódców, którzy zwykle ze sobą nie rozmawiają, dzięki czemu utrzymuje z nimi wirtualny kontakt. Wydaje się, że rosyjski prezydent również chce promować dialog. Choć nadal udziela „pomocy” (i to nie tylko humanitarnej) wschodniej Ukrainie, Putin zadeklarował gotowość do rozmów z każdym w każdej chwili. Namówił nawet Porošenkę na regionalne spotkanie w Mińsku 26 sierpnia th , usiąść i porozmawiać twarzą w twarz o bieżącym konflikcie przez dwie godziny – coś, co nie miało miejsca od miesięcy. Negocjacje były „bardzo trudne i złożone”, zwierzył się później Porošenko, ale mimo to „pozytywne”: pozwoliły dwóm mężom stanu na utworzenie stałej grupy kontaktowej w celu dalszego dopracowywania szczegółów. Rozpoczął się dialog.

Ale poczekaj chwilę! A co z czwartym bohaterem ukraińskiego konfliktu, który choć nieobecny w Mińsku, to jednak rzucił długi cień na tamtejsze spotkanie: Barackiem Obamą?

Niestety w Waszyngtonie neokonserwatyści – ultrakonserwatywni doradcy wyrzuceni z Białego Domu po klęsce George'a W. Busha – wkradli się z powrotem i teraz naciskają Obamę, by prowadził kampanię na rzecz starej, dwubiegunowej wizji świata, którą Bush słynnie podsumował w tych słowach: „ Albo jesteś z us albo jesteś z wrogiem”. Dokładnie przeciwieństwo dialogu i pojednania.

Skąd ten nacisk na dwubiegunowość świata? Są co najmniej dwa powody, jeden zagraniczny, a drugi krajowy.

Na arenie międzynarodowej neokonserwatyści (oraz ich wpływowi i dobrze sytuowani sponsorzy) nie byli zadowoleni ze stopniowego zbliżenia, jakie zachodziło między Europą a Rosją w ciągu ostatnich kilku lat, co widać po rosnącej liczbie ropociągów i gazociągów „zszywających” te dwa lądy razem, poprzez rosnącą liczbę europejsko-rosyjskich umów handlowych i finansowych, rosnącą liczbę wspólnych projektów badawczych na rzecz rozwoju nowych technologii i tak dalej. Bo to wszystko może prowadzić tylko do prawdziwej wielobiegunowości na świecie, czyli świata, w którym przyszły blok eurorosyjski będzie miał taką samą wagę i siłę jak Chiny czy… Stany Zjednoczone Ameryki. Żegnaj prymacie USA.

Ale aranżując zamach stanu na Ukrainie w celu osłabienia Rosji na jej zachodniej granicy, neokonserwatyści (i ich sponsorzy) zdołali sprowokować kontratak Putina, a tym samym walkę. To z kolei pozwoliło im potępić rosyjską „agresję” i wezwać do podjęcia kroków w celu ukarania Rosji – środków, których końcowym skutkiem było paraliżujące zbliżenie europejsko-rosyjskie, prawdziwy cel neokonserwatystów. Piękno tej strategii polega na tym Europejczycy sami się ukarali , a także Rosjanie, tj pozwalając USA zgarniać zyski z sankcji. W szczególności kraje UE zostały nakłonione do:

  • zamrozić część ich wspólnych wymian gospodarczych i technologicznych z Rosją, co spowoduje konieczność zrekompensowania ich poprzez zwiększenie ich wymian transatlantyckich ze Stanami Zjednoczonymi na warunkach określonych w nadchodzącym TTIP porozumienie. (Transatlantyckie partnerstwo w zakresie handlu i inwestycji, wciąż ściśle tajne, jest umową o wolnym handlu, która da wielonarodowym korporacjom z siedzibą w USA kontrolę nad przemysłem europejskim; ma zostać zatwierdzona w tym roku);
  • rzucić kluczem we wspólne projekty ropociągów/gazociągów z Rosją (lub kilka kluczy, jak w przypadku projektu South Stream), zmuszając tym samym do kompensowania strat energii poprzez import skroplonego gazu z USA - który, jak twierdzi się, jest obecnie produkowany w wystarczających ilościach dzięki szczelinowaniu, aby nadrobić zaległości UE. Innymi słowy, poza zależnością gospodarczą i militarną, Europa będzie teraz zależna od Stanów Zjednoczonych w zakresie dużej części swojej energii, a tym samym, bardziej niż kiedykolwiek, będzie wasalem.

Wszystko to jest podręcznikową lekcją, jak stworzyć imperium bez jednego wystrzału.

Międzynarodowa strategia neokonserwatystów odrzuca więc wielobiegunowość i ponownie dzieli świat na dwa bloki, a linia podziału biegnie wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy. Jeden blok składa się z Rosji, Iranu i Chin, stanowiących trzon tzw SCO (Szanghajska Organizacja Współpracy), która wydaje się być przeznaczona na nową „Oś Zła”. Drugi blok, zwany „Zachodem”, składa się ze wszystkich innych krajów świata, ustawionych za Stanami Zjednoczonymi Ameryki, które chronią je przed Złem, czyli przed SCO.

Zgodnie z polityką zakazu handlu ze Złem, Obama odmawia bezpośredniego angażowania się w sprawy Putina i już to zrobił Poroszenko odmówić negocjacji z przywódcami separatystów. Zamiast dialogu Waszyngton wzywa do nałożenia sankcji w celu okaleczenia i izolacji Rosji, zakazów podróżowania w celu wykluczenia rosyjskich delegatów z międzynarodowych spotkań oraz zwiększenia liczby wojsk NATO wzdłuż rosyjskich granic jako środka zastraszania. Podobnie, zamiast dialogu z separatystami, Kijów decyduje się zastraszyć ich do poddania się, bombardując ich miasta wysoce nieprecyzyjnymi pociskami Grad, które zabijają tamtejszych cywilów bez wyjątku (zbrodnia wojenna). 26 sierpnia th , na spotkaniu regionalnym w Mińsku doszło do niespodziewanej odwilży w stosunkach między Poroszenko i właśnie opisał Putin; w związku z tym, aby zdusić to w zarodku, dwa dni później NATO rozesłało kilka zdjęć satelitarnych pojazdów opancerzonych rzekomo należących do armii rosyjskiej i chociaż nie podano współrzędnych GPS, rzekomo na terytorium Ukrainy. Poroszenko został namówiony do bicia na alarm przed inwazją rosyjską na pełną skalę (słowa, które później musiał wycofać) i wezwania do interwencji UE. Nie było najmniejszej próby zrozumienia obaw leżących u podstaw (rzekomego) zachowania drugiej strony, znalezienia sposobu na pogodzenie różnic, czy po prostu powstrzymania inspirowanej przez NATO histerii i przywrócenia spokoju. Odwilż, która dopiero się zaczęła, szybko ustąpiła.

Naleganie neokonserwatystów na bipolaryzację świata i demonizowanie przeciwnika służy również ich wewnętrznym programom.

Przywołując nową Oś Zła (SOW), rząd może wskazać palcem potężnego wroga – podobnie jak ZSRR podczas zimnej wojny – i usprawiedliwić permanentny stan wyjątkowy, który może następnie doprowadzić do stanu policyjnego (tzw. prawdziwy cel neokonów). Na przykład ataki z 9 września umożliwiły neokonserwatystom na Kapitolu (nie tylko neokonserwatystom, niestety): (11.) przeforsować Patriot Act, mający na celu „ukaranie terrorystów”, ale w rzeczywistości umożliwienie uwięzić dysydenta bez procesu; (1.) rozszerzyć szpiegostwo NSA na wszystkie media elektroniczne, aby „wykrywać terrorystów”, ale w rzeczywistości monitorować życie każdego obywatela; (2.) zmilitaryzować lokalne siły policyjne „w celu powstrzymania ataków terrorystycznych”, ale w rzeczywistości w celu powstrzymania wszelkiego rodzaju protestów, jak to miało miejsce w Ferguson w stanie Missouri w sierpniu 3 r. Jeśli SCO rzeczywiście stanie się nową Osią Zła, sama jego wielkość i siła, znacznie większa niż wszystkich ruchów terrorystycznych dżihadu razem wziętych, sprawi, że stworzenie totalnego państwa policyjnego będzie bułką z masłem dla neokonserwatystów i innych sił konserwatywnych w Waszyngtonie.

Czy możemy zatrzymać tę tendencję? Czy możemy powstrzymać strumień propagandy zmierzającej do dwubiegunowości świata i demonizowania naszych adwersarzy? Czy uda nam się przekonać naszych przywódców do pracy na rzecz natychmiastowego zawieszenia broni na Ukrainie i negocjacji? A za polityką większej, a nie mniejszej liczby więzi i wymian z Rosją? Zadanie jest ogromne, biorąc pod uwagę ogromny wpływ na rządy i środki masowego przekazu na całym świecie, wywierany przez sponsorów neokonserwatystów (większość z nich należy do Occupy’s” 1% ” i wielu uczestniczy Bilderberg i Trójstronny spotkania). Ale żaden kamień nie powinien pozostać na kamieniu. Przydatne są na przykład petycje, zgromadzenia czy kawowe klacze, które obalają główny nurt relacji z wydarzeń na Ukrainie i wzywają do pokoju. Nawet jeśli przyciągają tylko garstkę sygnatariuszy lub uczestników, są komunikacją peer-to-peer i to się liczy.

Ale przede wszystkim powinniśmy dążyć do edukacji naszych przywódców i współobywateli w zakresie metody pojednania, którą Willy Brandt zastosował w praktyce w obliczu budowy muru berlińskiego. Redakcja Steingarta w Reuters była próbą zrobienia właśnie tego. Możemy na przykład nalegać, aby nasze środki masowego przekazu przestały demonizować naszych przeciwników, a zamiast tego pomóż nam zrozumieć ich obawy – i bądźcie gotowi do bojkotu mediów, które tego odmawiają. Możemy żądać, aby nasi wybrani przedstawiciele, jeśli chcą naszego głosu, wyjaśnili swoją politykę zagraniczną w takim samym stopniu, jak swoją politykę gospodarczą, a czyniąc to, zawsze okazuj współczucie drugiej stronie . Nawet w naszych codziennych rozmowach i wymianach internetowych możemy pracować cywilizować dyskurs, zwłaszcza gdy porusza tematy wojny i pokoju, jak konflikt ukraiński.

Podejmujmy się więc tych zadań, pamiętając cały czas, że dziś będzie nam znacznie trudniej, niż Brandtowi w 1961 r., wyłom w nowym murze berlińskim, wznoszonym bezlitośnie i metodycznie wzdłuż wschodniej granicy Ukrainy. Ponieważ tym razem to my na Zachodzie wznosimy mur.

_____

(Ten tekst jest obszernym przeredagowaniem w języku angielskim przez tego samego autora oryginalnego tekstu w języku włoskim, „Ci sono ancora speranze na Ukrainie? ”, który ukazał się we włoskim magazynie internetowym Megachip w sierpniu 29, 2014 i in Pressenza-Włochy w sierpniu 30, 2014.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język