Sięganie poza kandydatów

Autor Robert C. Koehler, Cudowne cuda

Co musiałoby się stać, by Hillary Clinton zdystansowała się od nowo rozpoczętej kampanii bombardowań w Libii? Lub wezwać do debaty w Kongresie na ten temat? Lub zasugerować oczywiste: że wojna z terroryzmem nie działa?

Oczywiście, że tak się nie stanie. Ale fakt, że brzmi to tak absurdalnie — prawie tak fantazyjnie jak pojęcie postaci filmowych zejście z ekranu w prawdziwe życie — wskazuje, jak iluzoryczna, jak odklejona od rzeczywistości jest amerykańska demokracja na szczeblu prezydenckim. To sport widowiskowy — powiedzmy zapasy w błocie — dostarczany nam jako rozrywka przez media w formie fragmentów dźwiękowych i sondaży.

Wkład opinii publicznej nie może być mniej istotny dla tego, co faktycznie robimy jako naród i jako imperium.

I głównie to, co robimy, to prowadzenie wojny. Teraz bardziej niż kiedykolwiek. Od 9 września wojna stała się w istocie samoautoryzująca dzięki Upoważnieniu do użycia siły zbrojnej, które daje Władzy Wykonawczej wolną rękę w walce z wojną z terroryzmem bez zgody Kongresu. Tym samym, zgodnie z New York Times: „Łącząc akcję w Libii z zezwoleniem na użycie siły, administracja nie będzie musiała oficjalnie powiadamiać Kongresu. Oznacza to, że kampania w Libii może trwać w nieskończoność lub do czasu, gdy administracja uzna, że ​​naloty osiągnęły swój cel”.

Lub jak Trevor Timm, pisząc dla The Guardian, ujął to: „To kolejny odcinek Kręgu Życia Wojny z Terroryzmem, w którym Stany Zjednoczone bombardują kraj, a następnie kierują broń do regionu, co prowadzi do chaosu i stwarza możliwości organizacjom terrorystycznym, które następnie prowadzi do kolejnych amerykańskich bombardowań”.

Siejemy terror. Głodzimy nasze programy społeczne. Powoli zabijamy samych siebie. I niszczymy planetę.

Dlaczego znowu nie warto o tym mówić w wyborach prezydenckich?

Rzecz w tym, że ludzie to rozumieją. W ten czy inny sposób zdają sobie sprawę, że nie są reprezentowani przez większość ludzi, na których głosują. Zdają sobie sprawę, w ogromnej liczbie, że nadszedł czas, aby uratować ten kraj ze status quo, który myśli, że jest naszą własnością. Taki jest podtekst Wyborów 2016, cokolwiek wydarzy się w listopadzie. Gniew opinii publicznej przewyższył rozdzierające wysiłki środków masowego przekazu mające na celu powstrzymanie i zminimalizowanie narodowej debaty na temat kierunku, w jakim zmierza kraj.

Dwa tygodnie temu, pod koniec Narodowej Konwencji Republikanów, Matt Taibbi napisał w Rolling Stone: „Trzynaście milionów trzysta tysięcy republikańskich wyborców przeciwstawiło się woli swojej partii i zdecydowanie odrzuciło ulubieńców wartych sto milionów dolarów, takich jak Jeb Bush, aby ponownie przejąć kontrolę nad własnym politycznym przeznaczeniem. To, że dokonali być może najbardziej absurdalnego wyboru w historii demokracji, było naprawdę sprawą drugorzędną.

„To było ogromne osiągnięcie, że prawdziwi konserwatywni wyborcy zrobili to, czego postępowcy nie byli w stanie zrobić w prawyborach Demokratów. Republikańscy wyborcy spenetrowali wiele warstw finansowych i politycznych powiązań oraz korporacyjnych mediów policyjnych, które podobnie jak labirynt barykad wokół Q (Quicken Loans Arena) mają na celu powstrzymanie motłochu przed wzięciem udziału w procesie politycznym.

Zanim Donald Trump stał się szalonym prawicowym miliarderem, był de facto rewolucjonistą. To nie to, za czym się opowiada, jest jego apelem, ale to, za czym się nie opowiada: poprawność polityczna. Jest politycznie niepoprawny w coraz bardziej szokujących, coraz bardziej przypadkowych manifestacjach, dając swoim wściekłym, białym, represjonowanym przez dziesięciolecia zwolennikom iluzję, że głosowanie na niego jest równoznaczne ze szturmem na policyjne barykady i „ponownym przejęciem kontroli nad ich polityczny los”.

W rzeczywistości prawdopodobnie tak nie jest. Wybór Trumpa to bez wątpienia dobry sposób na głębsze niż kiedykolwiek zagubienie.

Ale dla demokratycznego establishmentu jest lepszy niż ISIS.

Militarno-przemysłowe status quo w epoce post-wietnamskiej nie może dłużej opierać się wyłącznie na krwawej dominacji nad obecnym wrogiem. Surowe piekło wojny wietnamskiej — ostatniej wojny, w której liczyliśmy ciała — praktycznie zniszczyło publiczną wiarę w morderstwo sponsorowane przez państwo. Wielki problem. Wojna jest podstawą status quo, ekonomicznie, politycznie i najprawdopodobniej duchowo. Tak więc po Wietnamie wojny amerykańskie musiały być przedstawiane jako sanitarne i „chirurgiczne”, oczywiście jako absolutnie konieczne: ostatnia walka Zachodu ze złem. Najlepszym sposobem na to było po prostu nie mówić o nich za dużo, a już na pewno nie w makabrycznych szczegółach. Tylko nasi wrogowie, terroryści, otrzymują szczegółowe informacje o swoich okrucieństwach.

Paradoks, przed którym stoją w tym roku niechętni zwolennicy Hillary, polega na tym, że głosując na nią z powodu intensywnej (i zrozumiałej) awersji do Trumpa, po raz kolejny dają darmową przepustkę do militarno-przemysłowego status quo. Głosowanie idealistyczne – powiedzmy na Jill Stein z Partii Zielonych – jest w przeważającej mierze postrzegane jako błąd: odpowiednik głosowania na Trumpa.

Tak, OK, rozumiem, ale nie wierzę. Czuje się jak zamknięty w więziennej celi. Przyznanie, że głosowanie jest czysto cyniczną, zatykającą nos czynnością oderwaną od prawdziwych wartości – przyznanie, że najlepszym wyborem, jaki kiedykolwiek mamy, jest mniejszym złem – to powolny dzwonek śmierci dla demokracji.

Moim zdaniem jedynym rozwiązaniem jest wyjście poza kandydatów. Głosuj na kogokolwiek, ale miej świadomość, że budowanie przyszłości — przyszłości opartej na współczuciu, a nie na przemocy i dominacji — jest zadaniem każdego. Jeśli właściwy przywódca jeszcze się nie podniósł lub został powalony, wstań sam.

Jeśli nic więcej, zażądaj, aby kampania Clintoni twoi lokalni przedstawiciele zajmują się koncepcją niekończącej się wojny i groteskowego, bilionowego budżetu wojskowego. Powstaje ruch; siła rośnie. Szukaj tego. Dołącz.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język