Życie toczy się pod helikopterami i straszne koszty unikania niebezpieczeństw w Kabulu

Briana Terrella

Kiedy 4 listopada przybyłem na międzynarodowe lotnisko w Kabulu, nie wiedziałem, że tego samego dnia New York Times opublikował artykuł, „Życie wycofuje się w stolicy Afganistanu, gdy wzrasta niebezpieczeństwo i cofają się wojska”. Moi przyjaciele Abdulhai i Ali, 17 lat, młodzi mężczyźni, których znam od mojej pierwszej wizyty pięć lat temu, przywitali mnie uśmiechami i uściskami oraz zabrali moje torby. Zlekceważeni przez żołnierzy i policję uzbrojoną w broń automatyczną, wróciliśmy do starych czasów, przechodząc obok betonowych ścian wybuchowych, fortyfikacji z worków z piaskiem, punktów kontrolnych i drutu kolczastego do drogi publicznej i zatrzymując taksówkę.

Słońce właśnie przebijało się przez chmury po porannym deszczu i nigdy nie widziałem Kabulu tak jasnego i czystego. Po minięciu lotniska autostrada prowadząca do miasta tętniła życiem w godzinach szczytu i handlem. Nie wiedziałem, dopóki nie przeczytałem New York Times kilka dni później, że tym razem byłem jednym z nielicznych obywateli USA, którzy prawdopodobnie byli na tej drodze. „Amerykańska ambasada nie może już poruszać się po drogach” – powiedział wysoki rangą urzędnik z Zachodu Czasy, który dalej donosił, że „po 14 latach wojny, szkolenia armii afgańskiej i policji, jazda półtora kilometra z lotniska do ambasady stała się zbyt niebezpieczna”.

Helikoptery przewożą teraz pracowników współpracujących ze Stanami Zjednoczonymi i międzynarodową koalicją wojskową do iz biur w Kabulu. Ambasada Stanów Zjednoczonych w Kabulu jest jedną z największych na świecie i już w dużej mierze samowystarczalną społecznością, a jej personel jest teraz jeszcze bardziej odizolowany od Afgańczyków i instytucji niż wcześniej. „Nikt inny”, poza obiektami amerykańskimi i koalicyjnymi, donosi Times, „nie ma kompleksu z lądowiskiem”. Ogłaszając tam swoją misję „Operacją Resolute Support” dla Afganistanu, amerykańscy urzędnicy nie podróżują już po afgańskich ulicach.

helikopter_nad_Kabulem.podglądNie mamy helikopterów ani lądowisk, ale sytuacja bezpieczeństwa w Kabulu jest również przedmiotem troski Voices for Creative Nonviolence, oddolnej organizacji pokojowej i praw człowieka, z którą współpracuję i dla naszych przyjaciół z afgańskich ochotników pokojowych z Kabulu, których wspieram przyszedł odwiedzić. Mam to szczęście, że z moją siwą brodą i ciemniejszą karnacją łatwiej uchodzić za miejscowego, dzięki czemu mogę poruszać się po ulicach trochę swobodniej niż niektórzy inni goście z zagranicy, którzy tu przyjeżdżają. Nawet wtedy moi młodzi przyjaciele każą mi nosić turban, kiedy wychodzimy z domu.

Jednak bezpieczeństwo w Kabulu nie dla wszystkich wygląda tak ponuro. Według 29 października Newsweek raport, niemiecki rząd wkrótce deportuje większość Afgańczyków ubiegających się o azyl, którzy wjechali do tego kraju. Niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere nalega, aby Afgańczycy „pozostali w swoim kraju” i aby ci uchodźcy przybywający z Kabulu nie mieli prawa ubiegać się o azyl, ponieważ Kabul jest „uważany za bezpieczny obszar”. Herr de Maiziere ocenia, że ​​ulice Kabulu, które są zbyt niebezpieczne dla pracowników ambasady USA, by podróżowali konwojami humvee i samochodów opancerzonych eskortowanych przez ciężko uzbrojonych prywatnych kontrahentów, są bezpieczne dla Afgańczyków do życia, pracy i zakładania rodzin. „Afgańczycy stanowili ponad 20 procent z ponad 560,000 2015 ludzi, którzy przybyli do Europy drogą morską w XNUMX r., według Agencji ONZ ds. Uchodźców, co de Maziere określił jako„ niedopuszczalne ”.

Afgańczycy, zwłaszcza z wykształconej klasy średniej, mówi de Maiziere, „powinni zostać i pomóc w budowaniu kraju”. Cytowany w New York Times, Hasina Safi, dyrektor wykonawcza Afghan Women's Network, grupy zajmującej się prawami człowieka i kwestiami płci, wydaje się zgadzać: „Będzie bardzo trudno, jeśli wszyscy wykształceni ludzie wyjadą” – powiedziała. „To są ludzie, których potrzebujemy w tym kraju; w przeciwnym razie kto pomoże zwykłym ludziom?” To samo zdanie, wypowiedziane z zadziwiającą odwagą i moralną wiarygodnością przez działacza praw człowieka w Afganistanie, okazuje się haniebnym i tchórzliwym zaciemnianiem odpowiedzialności, gdy jest wyrażane przez ministerstwo w Berlinie, zwłaszcza gdy rząd ten od 14 lat uczestniczy w koalicji odpowiedzialnej za przez większą część trudnej sytuacji Afganistanu.

Następnego dnia po moim przyjeździe miałem zaszczyt uczestniczyć w spotkaniu nauczycieli w szkole dla dzieci ulicy Afgańskich Ochotników Pokoju, kiedy omawiano ten temat. Te młode kobiety i mężczyźni, sami uczniowie szkół średnich i uniwersytetów, uczą podstaw edukacji podstawowej dzieci, które muszą pracować na ulicach Kabulu, aby pomóc utrzymać swoje rodziny. Rodzice nie płacą czesnego, ale przy wsparciu Voices otrzymują co miesiąc worek ryżu i dzbanek oleju jadalnego, aby zrekompensować godziny nauki ich dzieci.

Podczas New York Times głosi, że „Życie się cofa w stolicy Afganistanu”, ci nauczyciele-wolontariusze są znakiem, że życie toczy się dalej, czasami z zaskakującą radością i obfitością, czego doświadczyłem w ostatnich dniach, nawet w tym miejscu spustoszonym przez wojnę i biedę. Dlatego serce pękało, gdy słuchałem, jak ci błyskotliwi, zaradni i kreatywni młodzi ludzie, którzy wyraźnie reprezentują największą nadzieję Afganistanu na przyszłość, szczerze dyskutują, czy mają tam w ogóle przyszłość i czy powinni dołączyć do tak wielu innych Afgańczyków szukających schronienia gdzie indziej.

Ali uczy w Street Kids' School.podglądPowodów, dla których którykolwiek z tych młodych ludzi może odejść, jest wiele i są one przekonujące. Panuje wielka obawa przed samobójczymi zamachami bombowymi w Kabulu, nalotami powietrznymi na prowincje, w których każdy może stać się celem bojownika amerykańskiego drona, strach przed wpadnięciem między różne siły walczące w bitwach, które nie należą do nich. Wszyscy bardzo ucierpieli w wojnach, które rozpoczęły się tutaj, zanim się urodzili. Instytucje odpowiedzialne za odbudowę ich kraju są przeżarte korupcją, od Waszyngtonu po afgańskie ministerstwa i organizacje pozarządowe. Perspektywy nawet dla najzdolniejszych i najbardziej zaradnych na zdobycie wykształcenia, a następnie znalezienie pracy w wybranych przez siebie zawodach w Afganistanie nie są dobre.

Większość wolontariuszy przyznała, że ​​myślała o wyjeździe, ale mimo to wyrażała silne poczucie odpowiedzialności za pozostanie w powiecie. Niektórzy postanowili nie wyjeżdżać, inni nie byli pewni, czy przyszły rozwój sytuacji pozwoli im zostać. Jak młodzi ludzie na całym świecie, chcieliby podróżować i zwiedzać świat, ale ostatecznie ich najgłębszym pragnieniem jest „pozostać i pomóc w budowaniu kraju”, jeśli tylko będą w stanie.

Zdecydowana większość Afgańczyków, Irakijczyków, Syryjczyków, Libijczyków i innych, ryzykując życiem, aby przepłynąć Morze Śródziemne na słabych statkach lub drogą lądową przez wrogie terytorium w nadziei na znalezienie azylu w Europie, zostałaby w domu, gdyby mogła. Chociaż tym osobom ubiegającym się o azyl należy zapewnić gościnność i schronienie, do których mają prawo, najwyraźniej odpowiedzią nie jest przyjęcie milionów uchodźców do Europy i Ameryki Północnej. W dłuższej perspektywie nie ma innego rozwiązania poza restrukturyzacją globalnego porządku politycznego i gospodarczego, aby wszyscy ludzie mogli żyć i rozwijać się w domu lub swobodnie się przemieszczać, jeśli taki jest ich wybór. W krótszej perspektywie nic nie powstrzyma masowej fali imigrantów, jak tylko powstrzymanie wszelkich interwencji wojskowych w tych krajach ze strony Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników oraz Rosji.

Listopad 4 New York Times historia kończy się przestrogą, ostrzeżeniem, że „nawet próby uniknięcia niebezpieczeństw w Kabulu mają straszliwą cenę”. Trzy tygodnie wcześniej jeden z wielu helikopterów, które teraz wypełniają niebo, przewożąc personel ambasady, miał tragiczny wypadek. „Próbując wylądować, pilot przypiął linę mocującą sterowiec obserwacyjny, który wyszukuje infiltratorów w centralnym Kabulu, gdy unosi się nad bazą Resolute Support”. W katastrofie zginęło pięciu członków koalicji, w tym dwóch Amerykanów. Sterowiec odleciał ze sprzętem obserwacyjnym wartym ponad milion dolarów, ostatecznie rozbijając się i prawdopodobnie niszcząc afgański dom.

Wysiłki Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Niemiec „aby uniknąć niebezpieczeństw w Kabulu” i innych miejscach, które zniszczyliśmy, nieuchronnie „okupią straszliwą cenę”. Nie może być inaczej. Nie możemy wiecznie chronić się przed krwawym bałaganem, jaki zrobiliśmy ze świata, skacząc nad nim z ufortyfikowanego lądowiska na ufortyfikowane lądowisko dla helikopterów w helikopterach bojowych. Miliony uchodźców zalewających nasze granice mogą być najmniejszą ceną, jaką będziemy musieli zapłacić, jeśli będziemy nadal próbować.

Brian Terrell mieszka w Maloy w stanie Iowa i jest koordynatorem Voices for Creative Nonviolence (www.vcnv.org)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język