Czterdzieści pięć ciosów przeciwko demokracji: jak amerykańskie bazy wojskowe wspierają dyktatorów, autokratów i reżimy wojskowe

autorstwa Davida Vine'a | 17 maja 2017 r od TomDispatcha

Dużo zniewaga wyrażono w ostatnich tygodniach w związku z zaproszeniem prezydenta Donalda Trumpa na wizytę w Białym Domu do Rodrigo Duterte, prezydenta Filipin, którego „wojna z narkotykami” doprowadziła do tysiące of egzekucje pozasądowe. Krytyka Trumpa była szczególnie intensywna, biorąc pod uwagę jego podobnie ciepłe poparcie społeczne dla innych autorytarnych władców, takich jak egipski Abdel Fatah al-Sisi (który odwiedził Gabinet Owalny do wielu pochwał zaledwie kilka tygodni wcześniej), Recep Tayyip Erdogan z Turcji (który otrzymał gratulacje rozmowa telefoniczna od prezydenta Trumpa w sprawie jego niedawnego referendum zwycięstwo, przyznając mu coraz bardziej niekontrolowane moce) i Tajlandzki Prayuth Chan-ocha (który również otrzymał Biały Dom zaproszenie).

Ale oto dziwna rzecz: krytycy na ogół ignorowali znacznie bardziej znaczące i długotrwałe ponadpartyjne wsparcie, jakie prezydenci USA oferowali tym i dziesiątkom innych represyjnych reżimów na przestrzeni dziesięcioleci. W końcu takie autokratyczne kraje mają jedną uderzającą wspólną cechę. Są wśród co najmniej 45 krajów mniej niż demokratycznych i terytoria, które dziś goszczą wyniki amerykańskich baz wojskowych, od tych wielkości niezbyt małych amerykańskich miast po maleńkie placówki. Razem te bazy są domami dla dziesiątek tysięcy żołnierzy amerykańskich.

Aby zapewnić dostęp z Ameryki Środkowej do Afryki, Azji na Bliski Wschód, amerykańscy urzędnicy wielokrotnie współpracowali z zaciekle antydemokratycznymi reżimami i siłami zbrojnymi zamieszanymi w tortury, morderstwa, tłumienie praw demokratycznych, systematyczny ucisk kobiet i mniejszości oraz wiele innych naruszeń praw człowieka. Zapomnij o ostatnich zaproszeniach do Białego Domu i publicznych komplementach Trumpa. Przez prawie trzy ćwierćwiecze Stany Zjednoczone zainwestowały dziesiątki miliardów dolarów w utrzymanie baz i wojsk w tak represyjnych państwach. Od Harry'ego Trumana i Dwighta D. Eisenhowera po George'a W. Busha i Baracka Obamę, zarówno republikańska, jak i demokratyczna administracja od czasów II wojny światowej regularnie wykazywała preferencja za utrzymywanie baz w niedemokratycznych i często despotycznych państwach, w tym w Hiszpanii pod rządami generalissimusa Francisco Franco, Korei Południowej pod rządami Park Chung-hee, Bahrajnie pod rządami króla Hamada bin Isa al-Khalify i Dżibuti pod rządami czteroletniego prezydenta Ismaila Omara Guelleha, by wymienić tylko cztery .

Wiele z 45 obecnych niedemokratycznych baz w USA kwalifikuje się jako w pełni „autorytarne reżimy”, według Indeks ekonomisty demokracji. W takich przypadkach amerykańskie instalacje i stacjonujące na nich wojska skutecznie pomagają blokować rozprzestrzenianie się demokracji w krajach takich jak Kamerun, Czad, Etiopia, Jordania, Kuwejt, Niger, Oman, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie.

Ten wzorzec codziennego wspierania dyktatury i represji na całym świecie powinien być narodowym skandalem w kraju rzekomo oddanym demokracji. Powinno to niepokoić Amerykanów, od religijnych konserwatystów i libertarian po lewicowców – właściwie każdego, kto wierzy w demokratyczne zasady zapisane w Konstytucja oraz Deklaracja Niepodległości. W końcu jednym z długo wyartykułowanych uzasadnień utrzymywania baz wojskowych za granicą było to, że obecność wojska USA chroni i szerzy demokrację.

Takie bazy nie są jednak dalekie od zaprowadzenia demokracji na tych ziemiach zapewnić legitymację popierać i wspierać wszelkiego rodzaju niedemokratyczne reżimy, często ingerując w rzeczywiste wysiłki na rzecz zachęcania do reform politycznych i demokratycznych. Uciszenie krytyków łamania praw człowieka w bazowych gospodarzach, takich jak Bahrajn, który od 2011 roku brutalnie rozprawia się z prodemokratycznymi demonstrantami, opuścił Stany Zjednoczone współudział w zbrodniach tych państw.

Podczas zimnej wojny bazy w krajach niedemokratycznych były często usprawiedliwiane jako niefortunna, ale konieczna konsekwencja konfrontacji z „komunistycznym zagrożeniem” ze Związku Radzieckiego. Ale oto ciekawa rzecz: w ćwierć wieku od zakończenia zimnej wojny wraz z implozją tego imperium, kilka z tych baz zostało zamkniętych. Dziś, podczas gdy wizyta autokraty w Białym Domu może wywołać oburzenie, obecność takich instalacji w krajach rządzonych przez represyjnych lub wojskowych władców w ogóle nie jest zauważana.

Przyjaźń z dyktatorami

45 krajów i terytoriów z niewielkimi lub żadnymi rządami demokratycznymi stanowi ponad połowę z grubsza Kraje 80 obecnie goszczące amerykańskie bazy (które często nie mają mocy, by poprosić swoich „gości” o opuszczenie). Są częścią historycznie bezprecedensowa globalna sieć obiektów wojskowych, które Stany Zjednoczone zbudowały lub okupowały od czasu II wojny światowej.

Dziś, choć w Stanach Zjednoczonych nie ma zagranicznych baz, jest ich około 800 amerykańskich baz in obce kraje. Liczba ta była ostatnio jeszcze wyższa, ale nadal prawie na pewno stanowi rekord dla każdego narodu lub imperium historia. Ponad 70 lat po drugiej wojnie światowej i 64 lata po wojnie koreańskiej istnieją, według Pentagon, 181 amerykańskich „baz” w Niemczech, 122 w Japonii i 83 w Korei Południowej. Setki więcej kropkować planetę z Aruby do Australii, Belgii do Bułgarii, Kolumbii do Kataru. Setki tysięcy amerykańskich żołnierzy, cywilów i członków rodzin zajmują te instalacje. Według moich ostrożnych szacunków, aby utrzymać taki poziom baz i wojsk za granicą, amerykańscy podatnicy wydają co najmniej $ 150 mld rocznie — więcej niż budżet jakiejkolwiek agencji rządowej z wyjątkiem samego Pentagonu.

Przez dziesięciolecia przywódcy w Waszyngtonie nalegali, aby bazy za granicą szerzyły nasze wartości i demokrację – i mogło to być do pewnego stopnia prawdą w okupowanych Niemczech, Japonii i Włoszech po II wojnie światowej. Jednak jako ekspert bazowy Katarzyna Lutz sugeruje, późniejsze zapisy historyczne pokazują, że „uzyskanie i utrzymanie dostępu do baz amerykańskich często wiązało się z bliską współpracą z despotycznymi rządami”.

Bazy w krajach, których przywódców prezydent Trump ostatnio chwalił, ilustrują szerszy schemat. Stany Zjednoczone utrzymują obiekty wojskowe na Filipinach niemal nieprzerwanie od czasu przejęcia tego archipelagu od Hiszpanii w 1898 roku. umowa że Stany Zjednoczone zachowają dostęp do kilkunastu tamtejszych instalacji.

Po uzyskaniu niepodległości kolejne administracje USA wspierały dwie dekady autokratycznych rządów Ferdynanda Marcosa, zapewniając dalsze korzystanie z Clark Air Base i Subic Bay Naval Base, dwóch największych amerykańskich baz za granicą. Po tym, jak Filipińczycy ostatecznie obalili Marcosa w 1986 r., a następnie wycofali się z wojska USA w 1991 r., Pentagon po cichu powrócił w 1996 r. Z pomocą „porozumienia z siłami wizytującymi” i rosnącego strumienia ćwiczeń wojskowych i programów szkoleniowych, zaczął ponownie założyć tajne bazy na małą skalę. Pragnienie zestalać to odnowiona obecność bazy, jednocześnie sprawdzając wpływy chińskie, niewątpliwie doprowadził do niedawnego zaproszenia Trumpa do Duterte przez Biały Dom. Stało się to wbrew prezydentowi Filipin rekord żartów na temat gwałtu, przysięgania, że ​​byłby „szczęśliwy, gdyby wymordował” miliony narkomanów, tak jak „Hitler zmasakrował [sześć] milionów Żydów” i przechwalania się: „Nie obchodzą mnie prawa człowieka”.

W Turcji coraz bardziej autokratyczne rządy prezydenta Erdogana to tylko ostatni epizod w serii wojskowych zamachów stanu i niedemokratycznych reżimów przerywających okresy demokracji. Bazy amerykańskie były jednak m.in stała obecność w kraju od 1943 roku. Wielokrotnie wywoływały kontrowersje i protesty — najpierw w latach 1960. i 1970., przed inwazją administracji Busha na Irak w 2003 r., a ostatnio po tym, jak siły amerykańskie zaczęły używać ich do przeprowadzania ataków w Syrii.

Chociaż Egipt ma stosunkowo niewielką bazę amerykańską obecność, jej wojsko cieszy się głębokimi i lukratywnymi powiązaniami z armią amerykańską od czasu podpisania porozumień z Camp David z Izraelem w 1979 r. Po wojskowym zamachu stanu z 2013 r., który obalił demokratycznie wybrany rząd Bractwa Muzułmańskiego, administracja Obamy potrzebowała miesięcy, aby wstrzymać niektóre formy pomocy wojskowej i gospodarczej, pomimo ponad 1,300 zabójstw dokonanych przez siły bezpieczeństwa i aresztowania ponad 3,500 członków Bractwa. Według Human Rights Watch, „Mało mówiono o trwających nadużyciach”, które trwają do dziś.

W Tajlandii USA utrzymywały głębokie powiązania z tajskimi siłami zbrojnymi, które prowadziły Zdjęcia 12 od 1932 r. Oba kraje były w stanie zaprzeczyć, że mają jakikolwiek związek bazowy, dzięki umowie najmu między prywatnym wykonawcą a siłami amerykańskimi w tajlandzkiej bazie lotniczej marynarki wojennej Utapao. „Z powodu [wykonawcy] Delta Golf Global”, pisze dziennikarz Robert Kaplan, „wojsko amerykańskie było tutaj, ale nie było go tutaj. W końcu Tajowie nie robili interesów z Siłami Powietrznymi USA. Mieli do czynienia tylko z prywatnym wykonawcą”.

W innych miejscach zapis jest podobny. W monarchicznym Bahrajnie, w którym od 1949 roku obecne są wojska USA, a obecnie znajduje się tam 5. Flota Marynarki Wojennej, administracja Obamy oferowała tylko najbardziej chłodna krytyka rządu pomimo trwającej, często gwałtownej rozprawa na prodemokratycznych demonstrantach. Według Human Rights Watch i inne (m.in niezależna komisja śledcza mianowany przez króla Bahrajnu, Hamada bin Isa al-Khalifę), rząd jest odpowiedzialny za powszechne nadużycia, w tym arbitralne aresztowania demonstrantów, złe traktowanie podczas przetrzymywania, zgony związane z torturami oraz rosnące ograniczenia w sprawie wolności słowa, zrzeszania się i zgromadzeń. Administracja Trumpa już zasygnalizowała chęć ochrony wojskowych więzi obu krajów, zatwierdzając sprzedaż myśliwców F-16 do Bahrajnu bez żądania ulepszeń w swoim rejestrze dotyczącym praw człowieka.

I to jest typowe dla eksperta od baz, Chalmersa Johnsona nazywa amerykański „świat bazowy”. Badania przeprowadzone przez politologa Kenta Caldera potwierdza to, co stało się znane jako „hipoteza dyktatury”: „Stany Zjednoczone mają tendencję do wspierania dyktatorów [i innych niedemokratycznych reżimów] w krajach, w których mają swoje bazy”. Kolejna duża skala „The Puzzle of Monogamous Marriage” podobnie pokazuje, że państwa autokratyczne były „niezmiennie atrakcyjne” jako miejsca bazowe. „Ze względu na nieprzewidywalność wyborów”, dodano bez ogródek, państwa demokratyczne okazują się „mniej atrakcyjne pod względem trwałości i czasu trwania”.

Nawet w granicach, które technicznie należą do Stanów Zjednoczonych, rządy demokratyczne regularnie okazywały się „mniej atrakcyjne” niż zachowanie kolonializmu w XXI wieku. Obecność dziesiątek baz w Puerto Rico i na wyspie Guam na Pacyfiku była główną motywacją do utrzymywania tych i innych „terytoriów” USA – Samoa Amerykańskiego, Marianów Północnych i Wysp Dziewiczych Stanów Zjednoczonych – w różnym stopniu podporządkowania kolonialnego . Dogodnie dla przywódców wojskowych, nie mają oni ani pełnej niezależności, ani pełnych praw demokratycznych, które wynikałyby z włączenia do Stanów Zjednoczonych jako państwa, w tym reprezentacji w głosowaniu w Kongresie i głosowaniu prezydenckim. Instalacje w co najmniej pięciu pozostałych europejskich koloniach okazały się równie atrakcyjne, podobnie jak baza, którą wojska amerykańskie siłą okupowały w Zatoce Guantánamo na Kubie od czasu wojny hiszpańsko-amerykańskiej w 1898 roku.

Wspieranie dyktatorów

Autorytarni władcy są zwykle świadomi dążenia urzędników amerykańskich do utrzymania status quo, jeśli chodzi o bazy. W rezultacie często skapitalizować na bazie obecności w celu uzyskania korzyści lub pomocy w zapewnieniu sobie politycznego przetrwania.

Filipiński Marcos, były południowokoreański dyktator Syngman Rhee, a ostatnio Dżibuti Ismaila Omara Guelleha były typowe w sposobie, w jaki używali baz wyciągnąć pomoc gospodarczą z Waszyngtonu, którą następnie hojnie obdarowali sojuszników politycznych, aby wzmocnić swoją władzę. Inni polegali na takich podstawach, aby wzmocnić swój międzynarodowy prestiż i legitymację lub usprawiedliwić przemoc wobec krajowych przeciwników politycznych. Po masakrze w Kwangju w 1980 r., w której południowokoreański rząd zabił setki, jeśli nie tysiące prodemokratycznych demonstrantów, siłacz generał Chun Doo-hwan wyraźnie cytowane obecność amerykańskich baz i żołnierzy, co sugeruje, że jego działania cieszyły się poparciem Waszyngtonu. To, czy była to prawda, jest nadal przedmiotem debaty historycznej. Jasne jest jednak, że przywódcy amerykańscy regularnie wyciszają krytykę represyjnych reżimów, aby nie narazić na niebezpieczeństwo baz w tych krajach. Ponadto taka obecność ma tendencję do wzmacniania wojskowych, a nie cywilnych instytucji w krajach ze względu na powiązania między wojskiem, sprzedaż broni i misje szkoleniowe, które zwykle towarzyszą porozumieniom o bazach.

Tymczasem przeciwnicy represyjnych reżimów często wykorzystują bazy jako narzędzie do wzbudzania nacjonalistycznych nastrojów, gniewu i protestów zarówno przeciwko elitom rządzącym, jak i Stanom Zjednoczonym. To z kolei podsyca w Waszyngtonie obawy, że przejście do demokracji może doprowadzić do eksmisji z baz, co często prowadzi do podwojenia poparcia dla niedemokratycznych władców. Rezultatem może być np cykl eskalacyjny opozycji i represji wspieranych przez USA.

Blowback

Podczas gdy niektórzy bronią obecności baz w niedemokratycznych krajach jako niezbędnej do odstraszania „złych aktorów” i wspierania „interesów USA” (głównie korporacyjnych), wspieranie dyktatorów i autokratów często prowadzi do szkód nie tylko dla obywateli krajów-gospodarzy, ale także dla obywateli USA również. The budowa bazy na Bliskim Wschodzie jest tego najlepszym przykładem. Od sowieckiej inwazji na Afganistan i rewolucji irańskiej, które miały miejsce w 1979 r., Pentagon zbudował dziesiątki baz na Bliskim Wschodzie kosztem dziesiątek miliardów dolarów podatników. Według byłego profesora West Point, Bradleya Bowmana, takie bazy i towarzyszące im wojska były „główny katalizator na rzecz antyamerykanizmu i radykalizacji”. Badania wykazały podobnie korelacja między bazami a rekrutacją Al-Kaidy.

Co najbardziej katastrofalne, placówki w Arabii Saudyjskiej, Iraku i Afganistanie pomogły wygenerować i podsycić radykalną bojowość, która rozprzestrzeniła się na całym Bliskim Wschodzie i doprowadziła do ataków terrorystycznych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Obecność takich baz i oddziałów na świętych ziemiach muzułmańskich była przecież głównym narzędziem rekrutacyjnym Al-Kaidy i częścią działań Osamy bin Ladena. deklarowana motywacja za ataki z 9 września.

Ponieważ administracja Trumpa stara się umocnić swoją odnowioną bazę na Filipinach, a prezydent chwali Duterte i podobnie autorytarnych przywódców w Bahrajnie i Egipcie, Turcji i Tajlandii, naruszenia praw człowieka prawdopodobnie będą się nasilać, podsycając nieznaną brutalność i podły świat. blowback na nadchodzące lata.

David Vine, A TomDispatch regularny, jest profesorem nadzwyczajnym antropologii na Uniwersytecie Amerykańskim w Waszyngtonie. Jego najnowsza książka to Naród bazowy: w jaki sposób amerykańskie bazy wojskowe za granicą szkodzą Ameryce i światu ( American Empire Project, Księgi Metropolitalne). Napisał dla New York TimesThe Washington PostThe Opiekun, Mother Jones, wśród innych publikacji. Po więcej informacji odwiedź www.basenation.us i www.davidvine.net.

Obserwuj TomDispatch on Twitter i dołącz do nas Facebook. Sprawdź najnowszą książkę wysyłkową, John Dower's Gwałtowny amerykański wiek: wojna i terror od II wojny światowej, a także dystopijną powieść Johna Feffera Drzazgi, Nick Turse Następnym razem przyjdą do hrabiego umarłychi Toma Engelhardta Shadow Government: Surveillance, Secret Wars i globalne państwo bezpieczeństwa w świecie pojedynczej supermocy.

Prawa autorskie David Vine 2017
_______

O autorze David Vine jest profesorem nadzwyczajnym antropologii na Uniwersytecie Amerykańskim w Waszyngtonie. Jego najnowsza książka to Naród bazowy: w jaki sposób amerykańskie bazy wojskowe za granicą szkodzą Ameryce i światu ( American Empire Project, Księgi Metropolitalne). Pisał między innymi dla New York Times, Washington Post, Guardian i Mother Jones. Po więcej informacji odwiedź www.basenation.us i www.davidvine.net.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język