Dzień, w którym po raz pierwszy pikietowałem przed Białym Domem — i dlaczego nie był to zły pomysł

Lawrence Wittner, 7 listopada 2017 r.

lekkomyślny groźby wojny nuklearnej przerzucane tam iz powrotem między rządami Korei Północnej i USA przypominają mi wydarzenie, w którym uczestniczyłem jesienią 1961 roku, kiedy byłem studentem ostatniego roku w Columbia College.

Pod koniec sierpnia 1961 Rząd radziecki ogłosił, że wycofuje się z amerykańsko-sowiecko-brytyjskiego moratorium na testy broni jądrowej, które wstrzymywało takie testy przez poprzednie trzy lata, podczas gdy trzy rządy próbowały dojść do porozumienia w sprawie traktatu o zakazie prób. Wznowienie przez rząd sowiecki testów broni jądrowej, które nastąpiło po tym, zostało zwieńczone październikową eksplozją w atmosferze 50-megatonowej bomby wodorowej, najpotężniejszej broni jądrowej, jaką kiedykolwiek zdetonowano. Tymczasem administracja Kennedy'ego, zdeterminowana, by nie dać się prześcignąć w pokazie narodowej „siły”, szybko wznowiła amerykańskie testy jądrowe w podziemiu i zaczęła dyskutować o wznowieniu przez USA prób jądrowych w atmosferze.

Z punktu widzenia wielu ludzi w obu krajach – a nawet na świecie – ten ponowny skok w nuklearny wyścig zbrojeń był dość niepokojący. W Columbii mój współlokator z college'u, Mike Weinberg, i ja uważaliśmy, że cały ten biznes jest dość szalony. Testy jądrowe w atmosferze wyrzuciły w powietrze ogromne chmury radioaktywnych szczątków jądrowych („opad”), przynosząc ze sobą raka i wady wrodzone u ogromnej liczby ludzi na całym świecie. Ponadto te testy bomb wodorowych – broni, którą można było wyprodukować z siłą niszczącą tysiąc razy większą niż bomba atomowa, która zniszczyła Hiroszimę – były przygotowywane do użycia w wojnie nuklearnej. Ten nuklearny wyścig zbrojeń wydawał się wyścigiem do katastrofy.

W rezultacie, pewnego razu tej jesieni, Mike i ja―zauważywszy ulotkę zapowiadającą wyjazd studenckiego autobusu do Waszyngtonu, aby sprzeciwić się wznowieniu amerykańskich testów jądrowych w atmosferze – zdecydował, że nadszedł czas, abyśmy wyszli na ulice i zaprotestowali. Ludzie brali już udział w antynuklearnych demonstracjach. Ale nie byliśmy wśród nich. W rzeczywistości żadne z nas nigdy nie brało udziału w żadnej politycznej kampanii protestacyjnej.

Rankiem w dniu studenckiej wycieczki do Waszyngtonu pojawiliśmy się w naszych garniturach (aby zaimponować wszystkim urzędnikom państwowym, którzy mogliby nas zobaczyć) w czarterowym autobusie, zaparkowanym obok kampusu Columbia, tylko po to, by znaleźć się w samym środku dość cygańskiej zmontowanie. Młodzi mężczyźni nosili sandały i brody, kobiety kabaretki i długie warkocze. Pomimo różnic w stylu, stworzyliśmy przyjazną, zgraną grupę, gdy pędziliśmy autostradami z Nowego Jorku do stolicy kraju, by stawić czoła władzy rządowej.

Po przybyciu do Białego Domu podniosłem ze stosu, który ktoś ze sobą przyniósł, coś, co uważałem za bardzo sprytny napis („Kennedy, nie naśladuj Rosjan!”) i wraz z innymi demonstrantami (uzupełnionymi drugim autobusem studenci z college'u kwakrów na Środkowym Zachodzie) utworzyli małą linię pikiet, która okrążyła kilka drzew przed Białym Domem. Mike i ja, jako gorliwi nowi rekruci, krążyliśmy cały dzień bez przerwy na lunch lub kolację.

Przez dziesięciolecia patrzyłem wstecz na to przedsięwzięcie jak na temat zabawnej anegdoty. W końcu my i inne małe grupy protestujących nie moglibyśmy mieć żadnego wpływu na politykę USA, prawda? Następnie, w połowie lat 1990., podczas poszukiwań w Bibliotece Prezydenckiej im. Johna F. Kennedy'ego w Bostonie na temat historii światowego ruchu rozbrojenia nuklearnego, natknąłem się na wywiad historii mówionej z Adrianem Fisherem, zastępca dyrektora amerykańskiej Agencji Kontroli Zbrojeń i Rozbrojenia. Wyjaśniał, dlaczego Kennedy opóźnił wznowienie prób jądrowych w atmosferze do końca kwietnia 1962 r., Pomimo kontynuacji sowieckich prób jądrowych w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Kennedy osobiście chciał wznowić testy nuklearne w USA, wspomina Fisher, „ale zdawał sobie również sprawę, że wielu ludzi będzie głęboko urażonych wznowieniem testów atmosferycznych przez Stany Zjednoczone. Mieliśmy ludzi pikietujących przed Białym Domem i było z tego powodu wiele podniecenia – tylko dlatego, że Rosjanie to robią, dlaczego my musimy to robić?” Fisher podsumował: „I to jest powód, dla którego nie wznowiliśmy testów atmosferycznych”. Nieco ponad rok później, w sierpniu 1963 roku, po silnych naciskach opinii publicznej, rządy USA, ZSRR i Wielkiej Brytanii podpisały Traktat o częściowym zakazie prób, zakaz prób broni jądrowej w atmosferze.

Czy w obliczu dzisiejszego kryzysu nuklearnego Donald Trump z Ameryki i Kim Dzong Un z Korei Północnej byliby równie wrażliwi na publiczne protesty? Być może tak; może nie. Ale rządy – nawet te kierowane przez aroganckie, psychicznie niestabilne jednostki – nie są odporne na opinię publiczną. I kto wie, co się stanie, jeśli wystarczająca liczba ludzi będzie głośno i wyraźnie twierdzić, że wojna nuklearna jest po prostu nie do przyjęcia?

dr Lawrence Wittner, syndykowane przez PeaceVoice, jest emerytowanym profesorem historii na SUNY/Albany i autorem Konfrontacja z bombą (Stanford University Press).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język