Gdyby Amerykanom naprawdę zależało na muzułmanach, przestaliby ich zabijać milionami

Glen Ford, redaktor naczelny, Czarny raport z agendy.

Amerykanie przyjmują jedynie symboliczną liczbę ludzi z krajów zniszczonych przez amerykańskie wojny agresywne. Obecny zakaz podróżowania wydany przez Donalda Trumpa wpływa na kraje, które były już celem prezydenta Obamy, co stanowi „doskonały przykład ciągłości imperialnej polityki USA w regionie”. Notatka „dysydentów” Departamentu Stanu nie zawiera „ani słowa wsparcia dla pokoju na świecie ani śladu szacunku dla suwerenności narodowej innych narodów”.

W najbardziej dramatycznym od pokoleń wyrazie wewnętrznego sprzeciwu wobec polityki urzędującej administracji, ponad 1,000 Pracownicy Departamentu Stanu USA podpisali się pod notatką protestującą przeciwko tymczasowemu zakazowi wydanego przez prezydenta Donalda Trumpa osobom z siedmiu krajów, w których dominują muzułmanie, wchodzenia na ziemię USA. Kolejny szczytowy moment niezgody wśród 18,000 51 pracowników Departamentu Stanu na całym świecie miał miejsce w czerwcu ubiegłego roku, kiedy XNUMX dyplomatów wezwał do amerykańskich ataków powietrznych przeciwko syryjskiemu rządowi prezydenta Bashara al-Assada.

Żaden z wybuchów sprzeciwu nie był skierowany przeciwko amerykańskim wojnom i sankcjom gospodarczym, w wyniku których zginęły i wysiedlono miliony ludzi w dotkniętych krajach: Iranie, Iraku, Libii, Somalii, Sudanie, Syrii i Jemenie. Raczej, dyplomatyczny „bunt” zeszłego lata miał na celu wywarcie presji na administrację Obamy, aby przyłączyła się do Hillary Clinton i jej „Wielkiego Namiotu” pełnego jastrzębi wojennych, aby stawić czoła Rosji na niebie nad Syrią, podczas gdy notatka krąży obecnie wśród pracowników Departamentu Stanu twierdzi, że podtrzymuje „podstawowe wartości amerykańskie i konstytucyjne”, zachowują „dobrą wolę wobec Amerykanów” i zapobiegają „potencjalnym szkodom dla gospodarki USA wynikającym z utraty dochodów ze strony zagranicznych podróżnych i studentów”.

W żadnej notatce nie ma ani słowa wsparcia dla pokoju na świecie, ani śladu poszanowania suwerenności narodowej innych narodów – co prawdopodobnie jest właściwe, ponieważ nie są one i nigdy nie były „podstawowymi wartościami amerykańskimi i konstytucyjnymi”.

Jak na ironię, „kanał sprzeciwu” Departamentu Stanu powstał w jednym z tych rzadkich momentów w historii Stanów Zjednoczonych, kiedy „pokój” był popularny: w 1971 r., kiedy pokonana amerykańska machina wojenna bardzo niechętnie likwidowała poparcie dla swojego marionetkowego reżimu w Wietnamie Południowym. W tamtym czasie wielu Amerykanów, w tym przedstawiciele rządu USA, chciało przypisać sobie zasługę za „pokój”, który Wietnamczycy byli o krok od zdobycia, kosztem co najmniej czterech milionów ofiar śmiertelnych w Azji Południowo-Wschodniej. Ale te czasy już dawno minęły. Od 2001 r. w USA doszło do normalizacji wojen — zwłaszcza wojen z muzułmanami, która obecnie plasuje się na szczycie faktycznych „podstawowych wartości amerykańskich”. Rzeczywiście, tak wiele amerykańskiej nienawiści jest skierowane przeciwko muzułmanom, że Demokraci i republikanie z establishmentu muszą walczyć, aby utrzymać Rosjan w „strefie nienawiści” amerykańskiej psychiki ludowej. Obie pierwsze, oficjalnie usankcjonowane nienawiści są oczywiście ze sobą powiązane, zwłaszcza że Kreml utrudnia amerykańskiemu blitzkriegowi w Syrii, niszcząc trwającą od kilkudziesięciu lat strategię Waszyngtonu mającą na celu rozmieszczenie islamskich dżihadystów jako żołnierzy piechoty imperium USA.

Stany Zjednoczone zawsze były projektem budowy imperium. George Washington nazwał to „rodzącego się imperium”, Thomas Jefferson kupił od Francji Terytorium Luizjany w pogoni za „rozległe imperium” i prawdziwy Alexander Hamilton, w przeciwieństwie do wersji broadwayowskiej, uważał Stany Zjednoczone za „najciekawsze imperium na świecie”. Placówka kolonialna składająca się z dwóch milionów białych osadników (i pół miliona afrykańskich niewolników) zerwała więzi z Wielką Brytanią, aby wykuć własne, nieograniczone panowanie, rywalizujące z innymi białymi imperiami europejskimi na świecie. Dziś Stany Zjednoczone są Matką Wszystkich (neo)kolonialistów, pod których pancernymi spódnicami gromadzą się wszyscy starzy, wyschnięci, młodsi imperialiści poprzedniej epoki.

Aby jednak pogodzić ogromną sprzeczność między drapieżną naturą Ameryki a jej mitycznym obrazem siebie, megahiperimperia musi udawać swoje przeciwieństwo: życzliwy, „wyjątkowy” i „niezbędny” bastion przeciw globalnemu barbarzyństwu. Należy zatem wymyślić i pielęgnować barbarzyńców, tak jak to zrobili Stany Zjednoczone i Saudyjczycy w Afganistanie w latach 1980. XX wieku, tworząc pierwszą na świecie międzynarodową sieć dżihadystów, w celu późniejszego rozmieszczenia przeciwko świeckim „barbarzyńskim” państwom Libii i Syrii.

We współczesnej amerykańskiej biurokracji niepokojące państwa barbarzyńskie nazywane są „krajami lub obszarami budzącymi obawy” – w tym języku określa się siedem narodów będących celem Ustawa o zapobieganiu podróżom terrorystycznym z 2015 r podpisana przez prezydenta Obamę. Prezydent Donald Trump wykorzystał istniejące ustawodawstwo jako podstawę swojego zarządzenia zakazującego podróżnym wjazdu do tych stanów, wymieniając jedynie Syrię. Zatem obecna obrzydliwość jest doskonałym przykładem ciągłości amerykańskiej polityki imperialnej w regionie i, co zdecydowanie nie jest czymś nowym pod słońcem (słońcem, które podobnie jak w przypadku starej Wielkiej Brytanii nigdy nie zachodzi nad imperium amerykańskim).

Imperium utrzymuje się i nieustannie dąży do ekspansji za pomocą siły zbrojnej i przymusowych sankcji gospodarczych, wspartych groźbą unicestwienia. Zabija miliony ludzi, jednocześnie pozwalając niewielkiej części swoich ofiar szukać schronienia w granicach USA, w oparciu o ich indywidualną wartość dla imperium.

Bezpośrednio rasistowskie zarządzenie wykonawcze Donalda Trumpa dotyka około 20,000 XNUMX osóbwedług Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców. W 50,000 roku prezydent Obama zabił około 2011 1980 Libijczyków, chociaż Stany Zjednoczone oficjalnie nie przyznają, że pozbawiły życia ani jednego cywila. Pierwszy Czarny Prezydent jest odpowiedzialny za każdego z pół miliona Syryjczyków, którzy zginęli od czasu, gdy w tym samym roku rozpoczął przeciwko temu krajowi wojnę opartą na dżihadystach. Całkowita liczba ofiar poniesionych przez populację siedmiu docelowych narodów od czasu, gdy Stany Zjednoczone poparły Irak w wojnie z Iranem w latach XNUMX. XX w., wynosi co najmniej cztery miliony – co stanowi większy holokaust niż ten, którego Stany Zjednoczone dokonały w Azji Południowo-Wschodniej dwa pokolenia temu – kiedy Departament Stanu USA po raz pierwszy utworzył jest to „kanał sprzeciwu”.

Ale gdzie jest ruch pokojowy? Zamiast żądać zaprzestania rzezi, która powoduje fale uchodźców, samozwańczy „postępowcy” przyłączają się do makabrycznego rytuału demonizowania „krajów budzących obawy”, które stały się celem ataku. Proces ten został naznaczony kolorami w historii Stanów Zjednoczonych z rasizmem i islamofobią. Następnie ci imperialni obywatele gratulują sobie bycia jedynym „wyjątkowym” narodem na świecie, ponieważ raczą zaakceptować obecność niewielkiej części populacji, którą Stany Zjednoczone poturbowały.

Reszta ludzkości widzi jednak prawdziwe oblicze Ameryki – i nastąpi rozliczenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język