„Tragiczna iluzja” - czy bomba atomowa sprawiła, że ​​ONZ stało się przestarzałe trzy tygodnie po jej narodzinach?

test atomowy na atolu Bikini

Tad Daley, 16 lipca 2020 r

Cena Od Globalny Dziennik Polityki

Tego dnia 75 lat temu narodziła się era atomowa, wraz z pierwszą detonacją jądrową w pobliżu Alamogordo w stanie Nowy Meksyk 16 lipca 1945 r. Zaledwie 20 dni wcześniej, 26 czerwca, została powołana Organizacja Narodów Zjednoczonych wraz z podpisaniem Karty Narodów Zjednoczonych w San Francisco. Czy bomba sprawiła, że ​​Organizacja Narodów Zjednoczonych stała się przestarzała trzy tygodnie po jej narodzinach?

Wydaje się, że najważniejsza osoba w tych wydarzeniach, prezydent USA Harry S. Truman, z pewnością tak uważała. Weź pod uwagę wyjątkową pozycję człowieka i tę chwilę. Chociaż Alamogordo było jeszcze za trzy tygodnie, doradcy Trumana zapewniali go już wtedy, że „sukces” jest praktycznie pewny. I wiedział, że był jedyną istotą ludzką, na którą wkrótce spadnie jarzmo decyzji – dotyczącej nie tylko tego, czy i jak użyć tego okropnego nowego urządzenia przeciwko imperialnej Japonii, ale także tego, co dalej zrobić z apokaliptycznym kłopotem, który ma spaść na wszystkich. ludzkość.

Więc co powiedział przy podpisywaniu dokumentu w San Francisco?

To tylko pierwszy krok do trwałego pokoju… Skupiając się zawsze na ostatecznym celu, idźmy naprzód… Niniejsza Karta, podobnie jak nasza Konstytucja, będzie z biegiem czasu rozszerzana i ulepszana. Nikt nie twierdzi, że jest to już instrument ostateczny czy doskonały. Zmieniające się warunki na świecie będą wymagały ponownego dostosowania… aby znaleźć sposób na zakończenie wojen.

Było to co najmniej dziwne, tak dosadnie podkreślać wady dokumentu sprzed mniej niż godziny.

Dwa dni później, po podróży pociągiem z San Francisco, aby otrzymać tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Kansas City w swoim rodzinnym mieście, Myśli Prezydenta Trumana zwróciły się zarówno do jego własnych ciężarów, jak i do tego ostatecznego celu. „Mam ogromne zadanie, któremu nie śmiem się przyjrzeć zbyt dokładnie”. Prawie na pewno ani jedna osoba z tej widowni nie wiedziała, do czego się odnosi. Ale możemy dość dobrze zgadywać, że miało to coś wspólnego ze „zmieniającymi się warunkami na świecie”, o których wiedział, że wkrótce nadejdą:

Żyjemy, przynajmniej w tym kraju, w epoce prawa. Teraz musimy to zrobić na arenie międzynarodowej. Równie łatwo będzie narodom dogadać się w republice świata, jak nam w republice Stanów Zjednoczonych. Teraz, jeśli Kansas i Kolorado kłócą się o dział wodny, nie wzywają Gwardii Narodowej w każdym stanie i nie rozpoczynają o nią wojny. Wnoszą pozew do Sądu Najwyższego i podporządkowują się jego decyzji. Nie ma na świecie powodu, dla którego nie moglibyśmy tego robić na arenie międzynarodowej.

Ten kontrast – między prawem panującym w społeczeństwie obywateli a jego brakiem w społeczeństwie narodów – nie był oryginalny dla Harry'ego S. Trumana. Zostało to wyrażone przez wiele stuleci przez wielkie umysły, takie jak Dante, Rousseau, Kant, Baha'u'llah, Charlotte Bronte, Victor Hugo i HG Wells. Rzeczywiście, kiedy Truman przywołał nasz własny Sąd Najwyższy jako analogię, powtórzył swojego poprzednika, prezydenta Ulyssesa S. Granta, który powiedział: w 1869: „Wierzę, że pewnego dnia narody Ziemi zgodzą się na jakiś kongres… którego decyzje będą tak samo wiążące, jak decyzje Sądu Najwyższego są dla nas”.

Nie był to też pierwszy raz, kiedy przyszło to do głowy Harry’emu S. Trumanowi. Były prezes Brookings Institution i zastępca sekretarza stanu USA Strobe Talbott, w swojej niezwykłej książce The Great Experiment z 2008 roku (na wpół pamiętnik, na wpół historia idei republiki światowej), mówi nam, że 33 prezydent amerykański nosił w portfelu wiersze Alfreda Lorda Tennysona z 1835 r. były furl'd, W parlamencie człowieka, Federacji świata”. Talbott mówi, że gdy kopia jego portfela się rozpadła, Truman przepisał te słowa ręcznie około 40 razy w ciągu swojego dorosłego życia.

Trudno nie dojść do wniosku, że w tym rozdzierającym momencie prawdy, jak żaden wcześniej w historii ludzkości, prezydent Harry S. Truman obawiał się widma wojny atomowej, doszedł do wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest zniesienie wojny i zrozumiał, że nowa Organizacja Narodów Zjednoczonych nie mogła, jak głosi jej Karta, „uratować kolejne pokolenia przed plagą wojny”.

Przewiń do przodu o kilka miesięcy. Hiroszima i Nagasaki nadeszły, straszliwa II wojna światowa dobiegła końca, ale nieustanny strach przed nieskończenie kataklizmem III wojny światowej dopiero się zaczął. A dokładnie dwa tygodnie przed wejściem w życie Karty Narodów Zjednoczonych 24 października 1945 r. w New York Times ukazał się niezwykły list. „Karta z San Francisco to tragiczna iluzja” — napisali amerykański senator J. William Fulbright, sędzia Sądu Najwyższego USA Owen J. Roberts i Albert Einstein. „Utrzymując absolutną suwerenność rywalizujących ze sobą państw narodowych (zapobiega) tworzeniu nadrzędnego prawa w stosunkach światowych… Musimy dążyć do Federalnej Konstytucji Świata, działającego ogólnoświatowego porządku prawnego, jeśli mamy nadzieję zapobiec wojnie atomowej ”.

Później autorzy rozszerzyli ten list, dodali kilkunastu innych wybitnych sygnatariuszy i dołączyli go do obwoluty książki The Anatomy of Peace autorstwa Emery'ego Revesa z 1945 roku. Ten manifest idei republiki światowej został przetłumaczony na 25 języków i prawdopodobnie sprzedał się w ponad milionie egzemplarzy. (Reves był także agentem literackim Winstona Churchilla i przyczynił się do Rzecznictwo samego Churchilla dla „Stanów Zjednoczonych Europy” i „światowej organizacji o nieodpartej sile i nienaruszalnej władzy”). Przyszły senator USA i pracownik JFK Białego Domu, Harris Wofford, który jako niezwykle charyzmatyczny nastolatek założył „Studenckich Federalistów” w 1942 r., powiedział mi że jego kadra młodych fanatyków Jednego Świata uważała książkę Revesa za biblię ich ruchu.

Przenieśmy się jeszcze raz do roku 1953 i Szanownego Johna Fostera Dullesa, Sekretarza Stanu prezydenta Eisenhowera. Jeden z wielkich jastrzębi epoki zimnej wojny. Całkowite przeciwieństwo utopijnego marzyciela. Był członkiem amerykańskiej delegacji w San Francisco jako doradca republikańskiego senatora Arthura Vandenberga i pomagał w przygotowaniu poruszającej preambuły Karty. Wszystko to sprawiło, że jego werdykt wydany po ośmiu latach był jeszcze bardziej zaskakujący:

Kiedy wiosną 1945 roku byliśmy w San Francisco, nikt z nas nie wiedział o bombie atomowej, która miała spaść na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku. Karta jest więc kartą z epoki przedatomowej. W tym sensie była przestarzała, zanim faktycznie weszła w życie. Mogę śmiało powiedzieć, że gdyby tamtejsi delegaci wiedzieli, że tajemnicza i niezmierzona moc atomu będzie dostępna jako środek masowego rażenia, postanowienia karty dotyczące rozbrojenia i regulacji zbrojeń byłyby znacznie bardziej stanowczy i realistyczny.

W rzeczy samej, zaledwie kilka dni po śmierci Roosevelta 12 kwietnia 1945 r. sekretarz wojny Henry Stimson poradził nowemu prezydentowi, aby przełożył tę konferencję w San Francisco – do czasu, gdy można będzie rozważyć i pochłonąć pełne konsekwencje zbliżającej się bomby atomowej.

Organizacja Narodów Zjednoczonych zrobiła wiele dobrego w ciągu 75 lat swojej działalności. Zapewniła pomoc żywnościową 90 milionom ludzi, rozprowadziła pomoc dla ponad 34 milionów uchodźców, przeprowadziła 71 misji pokojowych, nadzorowała setki wyborów krajowych, pomogła setkom milionów kobiet w zakresie zdrowia matek, zaszczepiła 58% dzieci na świecie, i wiele więcej.

Ale – gorące ujęcie tutaj – nie zniosło wojny. Nie wyeliminował też odwiecznego wyścigu zbrojeń między głównymi mocarstwami Bellum omnium kontra omnes opisał Thomas Hobbes w swoim Lewiatanie z 1651 r. Broń laserowa, broń kosmiczna, broń cybernetyczna, broń nano, broń dronowa, broń bakteryjna, sztucznie inteligentna broń robotów. Szybko do przodu do 2045 roku, ONZ na 100, i nie można nawet wyobrazić sobie nowych przymiotników przed starożytnym rzeczownikiem. Nikt nie może wątpić, że ludzkość będzie nieustannie konfrontowana z nowymi i coraz bardziej przerażającymi scenariuszami zagłady.

Przepraszam, co to jest? Tak, ty tam w tylnym rzędzie, mów głośniej! Od 75 lat nie mamy ani „republiki świata”, ani wojny nuklearnej? Więc Truman musiał się mylić? Ludzkość może bezpiecznie żyć w świecie narodowych rywali, powiadasz, uzbrojonych w broń nuklearną i Bóg jeden wie jaką inną broń, i zdoła na zawsze uniknąć nadejścia apokalipsy?

Jedyną możliwą odpowiedzią na to pytanie jest ta sama, której rzekomo udzielił premier Chin Zhou Enlai w 1971 roku, zapytany przez Henry'ego Kissingera, co myśli o konsekwencjach rewolucji francuskiej. Jak głosi historia, pan Zhou zastanowił się przez chwilę nad pytaniem, po czym odpowiedział: „Myślę, że jest za wcześnie, by o tym mówić”.

 

Tad Daley, autor książki Apocalypse Never: Wykuwanie ścieżki do świata bez broni nuklearnej z Rutgers University Press, jest dyrektorem ds. analizy polityki w firmie Obywatele dla Global Solutions.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język