Wiadomość z Boliwii

„Zabijają nas jak psy” - masakra w Boliwii i prośba o pomoc
„Zabijają nas jak psy” - masakra w Boliwii i prośba o pomoc

Autorstwa Medea Benjamin, listopad 22, 2019

Piszę z Boliwii zaledwie kilka dni po tym, jak byłem świadkiem masakry wojskowej 19 w listopadzie w gazowni Senkata w rodzinnym mieście El Alto, oraz łzawienia podczas pokojowej procesji pogrzebowej w listopadzie 21 dla upamiętnienia zmarłych. Są to niestety przykłady sposobu działania faktycznego rządu, który przejął kontrolę w wyniku zamachu stanu, który zmusił Evo Moralesa do opuszczenia władzy.

Zamach stanu wywołał masowe protesty, z blokadami ustanowionymi w całym kraju w ramach strajku narodowego wzywającego do rezygnacji tego nowego rządu. Jedna dobrze zorganizowana blokada znajduje się w El Alto, gdzie mieszkańcy ustawiają bariery wokół gazowni Senkata, powstrzymując tankowców przed opuszczeniem fabryki i odcinając główne źródło benzyny w La Paz.

Zdeterminowany do przełamania blokady rząd wysłał wieczorem 18 helikoptery, czołgi i silnie uzbrojonych żołnierzy. Następnego dnia wybuchł chaos, gdy żołnierze zaczęli gazować mieszkańców, a potem strzelali w tłum. Przybyłem tuż po strzelaninie. Wściekli mieszkańcy zabrali mnie do lokalnych klinik, gdzie zabrano rannych. Widziałem lekarzy i pielęgniarki desperacko próbujących ratować życie, przeprowadzających operacje ratunkowe w trudnych warunkach z niedoborem sprzętu medycznego. Widziałem pięć trupów i dziesiątki ludzi z ranami postrzałowymi. Niektórzy właśnie chodzili do pracy, kiedy zostali trafieni kulami. Smutna matka, której zastrzelono syna, krzyknęła między szlochami: „Zabijają nas jak psy”. W końcu potwierdzono, że 8 nie żyje.

Następnego dnia lokalny kościół stał się zaimprowizowaną kostnicą, z martwymi ciałami - z niektórych wciąż ociekających krwią - ustawionymi w ławkach i lekarzami przeprowadzającymi sekcje zwłok. Setki ludzi zebrało się na zewnątrz, aby pocieszyć rodziny i ofiarować pieniądze na trumny i pogrzeby. Opłakiwali zmarłych i przeklinali rząd za atak i lokalną prasę za odmowę powiedzenia prawdy o tym, co się stało.

Lokalne wiadomości o Senkacie były niemal tak samo zaskakujące, jak brak środków medycznych. Rząd de facto ma groził dziennikarzom wywrotem czy powinni szerzyć „dezinformację” poprzez ukrywanie protestów, tak wielu nawet się nie pojawia. Ci, którzy to robią, często szerzą dezinformację. Główna stacja telewizyjna zgłosiła trzy przypadki śmierci i zrzuciła winę na protestujących, dając czas antenowy nowemu ministrowi obrony Fernando Lopezowi, który absurdalnie twierdził, że żołnierze nie wystrzelili „ani jednej kuli”, a „grupy terrorystyczne” próbowały użyć dynamitu włamać się do fabryki benzyny.

Nic dziwnego, że wielu Boliwijczyków nie ma pojęcia, co się dzieje. Przeprowadziłem wywiad i rozmawiałem z dziesiątkami osób po obu stronach podziału politycznego. Wielu z tych, którzy popierają faktyczny rząd, uzasadnia represje jako sposób na przywrócenie stabilności. Nie chcą nazywać prezydenta Evo Moralesa zamachem stanu i twierdzą, że w październikowych wyborach 20 doszło do oszustwa, które wywołało konflikt. Te roszczenia o oszustwo, które wynikały z raportu Organizacji Państw Amerykańskich, zostały obalone Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych, think tank w Waszyngtonie

Morales, pierwszy autochtoniczny prezydent w kraju z rdzenną większością, został zmuszony do ucieczki do Meksyku po tym, jak on, jego rodzina i przywódcy partii otrzymali groźby śmierci i ataki, w tym spalenie domu jego siostry. Niezależnie od krytyki, jaką ludzie mogą mieć pod adresem Evo Moralesa, a zwłaszcza jego decyzji o rozpoczęciu czwartej kadencji, nie można zaprzeczyć, że nadzorował rozwijająca się gospodarka, która zmniejszyła ubóstwo i nierówności. Przyniósł także względną stabilność krajowi z historią zamachy stanu i przewroty. Być może, co najważniejsze, Morales był symbolem, że rdzennej większości kraju nie można dłużej ignorować. Faktyczny rząd zniszczył miejscowe symbole i nalegał na zwierzchnictwo chrześcijaństwa i Biblii nad miejscowymi tradycje, które samozwańcza prezydent Jeanine Añez określiła jako „satanistyczne”. Ten wzrost rasizmu nie został utracony przez rdzennych protestujących, którzy domagają się szacunku dla ich kultury i tradycji.

Jeanine Añez, która była trzecią najwyższą rangą członkiem senatu Boliwii, przysięgła się na prezydenta po rezygnacji Moralesa, mimo że nie posiadała niezbędnego kworum w ustawodawstwie, aby zatwierdzić ją na prezydenta. Ludzie przed nią na linii sukcesji - wszyscy należący do partii MAS Moralesa - zrezygnowali pod przymusem. Jednym z nich jest Victor Borda, przewodniczący izby niższej kongresu, który ustąpił po tym, jak jego dom został podpalony, a jego brat wzięty za zakładnika.

Po objęciu władzy rząd Áñez zagroził aresztowaniem ustawodawców MAS, oskarżając ich o „przewrót i bunt”, Mimo że partia ta ma większość w obu izbach kongresowych. Rząd de facto otrzymał międzynarodowe potępienie po wydaniu dekretu przyznającego armii immunitet w jego wysiłkach na rzecz przywrócenia porządku i stabilności. Dekret został opisany jako „licencję na zabijanie"I"carte blanche”Represje i tak już było mocno skrytykowany przez Międzyamerykańską Komisję Praw Człowieka.

Rezultatem tego dekretu była śmierć, represje i masowe naruszenia praw człowieka. W półtora tygodnia od zamachu stanu ludzie 32 zginęli w protestach, a ponad 700 został ranny. Ten konflikt wymyka się spod kontroli i obawiam się, że tylko się pogorszy. W mediach społecznościowych jednostek wojskowych i policyjnych krążyły pogłoski, które de facto odrzucają rozkazy rządu. Nie jest przesadą sugerowanie, że może to doprowadzić do wojny domowej. Dlatego tak wielu Boliwijczyków desperacko wzywa do międzynarodowej pomocy. „Wojsko ma broń i licencję na zabijanie; nie mamy nic ”- zawołała matka, której syna zastrzelono właśnie w Senkata. „Powiedz społeczności międzynarodowej, żeby tu przyjechała i przestała”.

Wzywam Michelle Bachelet, wysoką komisarz ONZ ds. Praw człowieka i byłego prezydenta Chile, do przyłączenia się do mnie na miejscu w Boliwii. Jej biuro wysyła misję techniczną do Boliwii, ale sytuacja wymaga wybitnej postaci. Ofiarom przemocy potrzebna jest sprawiedliwość naprawcza, a dialog jest potrzebny, aby rozładować napięcia, aby Boliwijczycy mogli przywrócić demokrację. Pani Bachelet jest bardzo szanowana w regionie; jej obecność może pomóc ocalić życie i przynieść pokój Boliwii.

Medea Benjamin jest współzałożycielem CODEPINK, kobiecej organizacji na rzecz pokoju i praw człowieka. Relacjonuje z Boliwii od listopada 14. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język