David Swanson, World BEYOND War, Maj 20, 2022
Wiem, że powinienem uważać się za szczęściarza, że w ogóle znalazłem w Stanach Zjednoczonych kogoś, kto sprzeciwia się ostatnim 40 miliardom dolarów „dla Ukrainy”. Ale zarówno z prawej, jak i z lewej strony ci, którzy się temu sprzeciwiają, prawie powszechnie wyrażają niechęć do wydawania pieniędzy „na Ukrainę”, zamiast zatrzymywania tych pieniędzy w USA lub wydawania ich na „Amerykanów”.
Pierwszy problem z tym związany jest z faktami. Zdecydowana większość tych pieniędzy nigdy nie opuści USA. Największa ich część jest przeznaczona dla amerykańskich handlarzy bronią. Niektóre są nawet dla żołnierzy amerykańskich (w wojnie, w której podobno nie walczą).
Drugi problem polega na tym, że uzbrajanie Ukrainy w nieskończoną ilość broni (nawet w New York Times właśnie redagowałem, że w pewnym momencie w przyszłości należy ustalić jakiś limit) nie jest korzystne dla Ukrainy. Uniemożliwia zawieszenie broni i negocjacje, przedłużając katastrofalną w skutkach wojnę. Obok rosyjskiej inwazji dostawy broni z USA są najgorszą rzeczą, jaka ostatnio spotkała Ukrainę.
Trzeci problem polega na tym, że Ukraina nie jest wyspą. Zniszczenie upraw spowoduje głód na całym świecie. Szkody we współpracy w zakresie klimatu, chorób, ubóstwa i rozbrojenia dotykają wszystkich. Ryzyko nuklearnej apokalipsy należy do nas. Sankcje szkodzą nam wszystkim.
Ale to są drobne problemy. A przynajmniej nie obrażają mnie tak bardzo, jak inny problem, który opiera się na niezrozumieniu tych pierwszych trzech. Mam na myśli problem chciwości. Nie chciwość handlarzy bronią i lobbystów. Mam na myśli chciwość ludzi oburzonych rzekomą pomocą dla Ukrainy, kiedy Stany Zjednoczone potrzebują mleka modyfikowanego dla niemowląt, chciwość osoby dzwoniącej do audycji radiowej, w której byłem dziś rano, która zażądała przeprowadzenia publicznego referendum przed wysłaniem jakichkolwiek pieniędzy za granicę, chciwość pokojowców w koszulkach z napisem „Przynieś nasze dolary wojenne do domu”.
Jak to jest z tą chciwością? Czy to nie jest oświecony humanitaryzm? Czy to nie jest demokracja? Nie, demokracja oznaczałaby publiczne referendum w sprawie wydawania pieniędzy w dowolnym miejscu, przekazywania dziesiątek miliardów dolarów oszustom podatkowym superbogatym, przekazywania 75 miliardów dolarów rocznie firmie Lockheed Martin. Demokracja byłaby poprawką Ludlowa (publiczne referendum przed jakąkolwiek wojną) - lub przestrzeganie praw zabraniających wojny. Demokracja nie jest korporacją wolną dla wszystkich, która ogranicza się tylko do „pomagania” komukolwiek za granicą.
Cały świat potrzebuje żywności, wody i mieszkań. I istnieją fundusze, aby dać te rzeczy światu, w tym Stanom Zjednoczonym. Nie ma potrzeby być chciwym.
ONZ twierdzi, że 30 miliardów dolarów rocznie położyłoby kres głodowi na Ziemi. Weź ostatnie 40 miliardów dolarów z wojny i przeznacz je na zapobieganie głodowi. Pozostałe 10 miliardów dolarów wystarczyłoby, aby zapewnić całemu światu (tak, w tym Michigan) czystą wodę pitną. Chciwość na rzecz pieniędzy w imieniu flagi narodowej jest nie tylko trochę wojownicza, ale także sugeruje brak zrozumienia, ile pieniędzy idzie na wojnę. W samych Stanach Zjednoczonych jest to ponad 1.25 biliona dolarów rocznie — wystarczająco dużo, aby odmienić życie nas wszystkich w każdym kraju.
Warto również wziąć pod uwagę, że kraj odpowiedzialny za zapewnienie reszcie świata (a także sobie samemu) podstawowych usług — a nie baz, broni i trenerów opresyjnych zbirów — byłby znacznie lepiej chroniony przed obcym atakiem niż mieszkaniec najgłębszy bunkier. Najbezpieczniejszym sposobem radzenia sobie z wrogami jest przede wszystkim ich nie stwarzanie.
Naszym okrzykiem nie powinno być: „Wydawaj pieniądze na tę małą grupę ludzi!”
Naszym okrzykiem powinno być „Przenieś pieniądze z wojny i zniszczenia na potrzeby ludzi i planety!”
One Response
Pomysł szeroko wspierany w abstrakcji. Jest przytłaczająco popularny
ALE jest tak szeroko i słabo wspierany, niewielu wyborców zagłosuje PRZECIW kandydatowi z powodu TEGO problemu - biorą pod uwagę inne kwestie
tego, co uważają za bardziej intymne.