Walcząc z tym, co zrobił

autorstwa Toma Violetta

Na razie pozostawię ten post na Facebooku anonimowy, ten młody człowiek jest członkiem Partii Zielonych w New Jersey. Poznałem go jakiś rok temu. To młody człowiek pełen pasji, zmagający się z tym, czego dokonał i z tym, jak iść dalej. Nie wiem, w jakim składzie biorą udział grupy weteranów i co reprezentuje ich członkostwo, ale uważam, że tego rodzaju doświadczenie/perspektywa jest potrzebna naszemu kongresowi pokojowemu. Zaproszę go do udziału. Może moglibyśmy wysłać mu oficjalne zaproszenie do udziału. Oto jego słowa. Pokój:

Minęło 7 lat od mojego pierwszego oddelegowania, a ja wciąż prawie każdej nocy śnię o Afganistanie.

O byciu strzelcem i locie „łopatą trasową” do Chostu tak szybko, jak to możliwe, przygotowując się na eksplozję nieuniknionego IED

Albo charakterystyczny dźwięk salwy rakiet nadlatujących od granicy pakistańskiej w naszą stronę

Albo dźwięk wystrzałów AK i PKM, gdy próbuję zdobyć sprzęt i załadować broń

Albo cicha pogarda w oczach niezliczonych Afgańczyków, którzy patrzyli na nas, gdy przechodziliśmy

Albo wezwanie do modlitwy, gdy słońce uroczyście zachodziło nad zachodnimi wzgórzami, gdy patrzyłem na południowe stepy

Albo miękkie światło iluminacji oświetlające nocą góry na wschodzie

A zwłaszcza kupiec, pokryty własną krwią, ze stopami i kostkami zwisającymi z nóg przez skórę i odłamki kości, z rozciętym brzuchem i klatką piersiową, z wystającymi metalowymi fragmentami – ofiara IED przeznaczonego dla naszego konwoju przez Talibów, który w chwili być może ostatecznej jasności patrzył na mnie bezradnie z prośbą w oczach na kilka minut przed śmiercią.

I na pewno mój przyjaciel Michael Elm, który miał 25 lat i zaledwie 2 miesiące od powrotu do domu, kiedy tego samego dnia zginął od IED.

W porównaniu z doświadczeniami innych weteranów wojennych, dwa lata, które tam spędziłem, były stosunkowo łatwe. Ale nadal mnie to prześladuje.

Nie, nigdy nikogo nie zabiłem w Afganistanie. Ludzie często zadają mi to pytanie. Ludzie pytają mnie też, czy żałuję, że przesadziłem – i odpowiedź brzmi oczywiście, że tak.

Nie proszę o „miłość” czy „wsparcie”, ani nawet o uwagę w tym poście. Muszę to po prostu zrzucić z piersi. Inni weterani w większości wyparli się mnie lub wprost nazwali mnie zdrajcą za „zmianę strony”. Ale jak mógłbym tego nie zrobić?

Muszę być szczery – to była cholerna strata ludzkiego życia i potencjału. To coś, o czym myślę każdego dnia. Nie czuję dumy ze swojej służby. Nie lubię opowiadać o tym ludziom. Wolałbym zamiast tego pójść na studia. Nauczyłem się pomagać ludziom zamiast ich zabijać. Wojna nie przyniosła nic dobrego.

Myślę o tym, jakim wtedy byłem człowiekiem. W swoim urojeniowym umyśle myślałem, że naprawdę robię coś dobrego dla świata. Myślałem, że jestem tak dobry, że sprawa jest słuszna, że ​​Afganistan naprawdę jest „dobrą walką”. W końcu… dlaczego inaczej widzielibyśmy i doświadczyliśmy tyle cierpienia? To wszystko musiało mieć dobry powód. Musiał istnieć powód śmierci Elma albo tego kupca, albo też tego, dlaczego tak wielu ludzi musiało umrzeć, zostać trwale kalekami lub utracić wszystkie prawa człowieka w wyniku nielegalnej, zagranicznej okupacji.

Nie było ku temu dobrego powodu. Jedyne, co zrobiliśmy, to chroniliśmy interesy korporacji i zarabialiśmy miliardy dla dużych firm.

Prawdę mówiąc, nie byłem dobrym człowiekiem. Nie tylko za to, że uczestniczyłem w największym złu ery nowożytnej – żołnierzu piechoty amerykańskiego imperializmu – ale także za myślenie, że było to coś, co *było konieczne.* Za myślenie, że to było coś, co uczyniło mnie *dobrym człowiekiem.* Za to, że posłusznie i z wielkim entuzjazmem, praktycznie oddając cześć tej samej fladze, która była odpowiedzialna za śmierć niezliczonych milionów… i cierpienie wielu innych.

Może nikogo nie zabiłem, ale z całą pewnością zabiłem siebie. Wszyscy, którzy tam pojechaliśmy, dlatego nie możemy przestać o tym myśleć, marzyć o tym lub widzieć tego za każdym razem, gdy zamykamy oczy. Ponieważ tak naprawdę nigdy nie odeszliśmy – zmarli pozostają tam, gdzie zostali zabici.

I na zawsze będziemy prześladowani przez te twarze.

Wiele znanych mi osób pyta „co się ze mną stało”. Jak zmieniłem się z sierżanta piechoty w kogoś, kto „nienawidzi Ameryki”? Albo ktoś, kto „zdradził bractwo”? Albo ktoś, kto „stał się zbyt ekstremalny”?

Pytam tych ludzi: dlaczego uważacie, że to w porządku, że ten kraj wyrządza tyle przemocy, tyle nienawiści i tyle *ucisku* reszcie świata? Jakie były Pana obawy przed „przemocą”, gdy nasz kraj najeżdżał Irak i Afganistan – i nadal okupował oba, wbrew woli swojego narodu? Gdzie są Twoje obawy dotyczące „ekstremizmu”, gdy nasz kraj zmusza innych do uginania kolan przed dominacją USA? Czy bomby zrzucane na wesela, szpitale, szkoły i drogi nie są dla Ciebie wystarczająco ekstremalne?

A może tak jak ja wolisz odwrócić się od horroru, jaki nasz kraj wyrządza reszcie świata, a nawet go usprawiedliwiać? Ponieważ gdybyś to zobaczył, przyznał się do tego i próbował to zrozumieć, ty także byłbyś przerażony, gdy *uświadomiłeś sobie, że masz w tym swój udział.* Tak, jesteśmy w to współwinni. Nie chcę już być w to zamieszana, chcę, żeby to się skończyło.

Mówisz: „Jeśli nie lubisz Ameryki, dlaczego się nie przeprowadzisz?” Ale odpowiadam: bo mam obowiązek – walczyć i zmieniać ten świat na lepszy. Zwłaszcza jako ktoś, kto kiedyś chronił interesy amerykańskich korporacji za granicą. Muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby naprawić zło. Być może nigdy nie będzie to możliwe, ale spróbuję. Będę walczyć jak cholera, aby podważyć imperializm, faszyzm i kapitalizm w każdym możliwym momencie.

Jak mógłbym nie? Czy powinienem po prostu założyć kapelusz „weterana Afganistanu”, nosić odznakę piechoty bojowej i posłusznie stanąć w obronie tej samej flagi, która reprezentuje nie tylko moje cierpienie, ale jeszcze większe łączne cierpienie narodów świata?

NIE! Zrobię w swoim życiu jedną dobrą rzecz, a będzie to pomoc w zakończeniu tej machiny wojennej, zakończeniu cierpień, wyzysku i stuleci ucisku. A zamiast tego pomożemy zbudować nowy świat, w którym będziemy mogli w pełni wykorzystać nasz potencjał, współpracować dla wspólnego dobra i eksplorować najdalsze zakątki galaktyki.

Można to nazwać nierealistycznym, a nawet głupim. Ale nazywam to celem mojego życia.

One Response

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język