Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę sumiennym obiektem

Matt Malcom, World BEYOND War

Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę osobą odmawiającą służby wojskowej ze względu na sumienie.

Gdybyście dwa lata temu poprosili mnie o wymienienie pierwszych rzeczy, które przyszły mi do głowy, gdy usłyszałem ten tytuł, byłyby to słowa takie jak tchórz, strach, samolub, ignorant i brak patriotyzmu.

Myślę, że tak zwykle działa dorastanie. Teraz widzę, że te słowa nie mogą być dalsze od prawdy.

To jest moja historia, ale także historia setek ludzi, którzy byli przede mną, tylko niektórzy z nich są znani. To historia każdego bezimiennego, nieustraszonego miłośnika pokoju, który nigdy nie musiał zakładać munduru, by zrozumieć, że przemoc nigdy nie może być realistycznym rozwiązaniem żadnego konfliktu. Dla tych, którzy są wystarczająco mądrzy, aby zrozumieć, że wojna ma tak mało wspólnego z rozwiązaniami, a tak wiele z egocentryzmem, manipulacją, bogactwem i władzą.

Teraz zdaję sobie sprawę, że ci ludzie, których tak szybko odrzuciłem jako idealistów i słabych, w rzeczywistości są cisi, którzy mogą po prostu odziedziczyć ziemię.

Moja podróż zaczęła się od pomysłu, opakowanego w młodzieńcze pomysły, aby odnieść sukces, pokazać światu mój własny, ważny wizerunek, być wojownikiem, być odważnym i zweryfikowanym. Ten osobisty wizerunek stał się obsesją. Chciałem walidacji i chciałem iść na całość. Przekonałem się, że chcę iść w ślady mojego ojca i dziadka w służbie wojskowej, że chcę być oficerem w wojsku jak oni, ale też chcę mieć własne wyzwanie, stopień, który tylko ja miałbym na swoim koncie. Mój ojciec otrzymał prowizję za pośrednictwem University of Texas, a mój dziadek przeszedł przez Oficerską Szkołę Kandydatów tuż po prestiżowej karierze szeregowej. Zamierzałem przedostać się przez West Point.

Umówiłem się więc na spotkanie. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, aby to marzenie stało się rzeczywistością. Uczęszczałem nawet do szkoły podstawowej (znanej jako USMAPS) położonej niedaleko głównego kampusu West Point, kiedy początkowo odmówiono mi wstępu do klasy 2015. Rok później zostałem przyjęty do 2016 i czułem się, jakby moje życie było kompletne.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu mój pierwszy rok był okresem braku marzeń i ambicji do zrealizowania. Przybycie do West Point było tym, czego tak bardzo pragnąłem, że nie myślałem o niczym innym. W tym nowo odkrytym stanie, w którym nie zajmowałem się ciągłym opracowywaniem strategii i pracą, aby gdzieś dojść, panował wewnętrzny spokój, którego nigdy wcześniej nie zaznałem. Miałem czas na osobistą refleksję, wyzwania i niezależne myślenie. Zostałem również wprowadzony w duchową praktykę kontemplacji, która zwiększyła moją zdolność do podejmowania wyzwań i myślenia na nowo.

Zacząłem mieć bardzo wewnętrzną niechęć do mojego otoczenia. Po pierwsze, była to standaryzacja i kontrola instytucji takiej jak West Point. Nie zwykłej frustracji związanej z „rokiem plebejskim”, jak to się nazywa, ale rozwijającą się głęboką moralną niechęcią do tego, co robiliśmy i jak to robiliśmy. Potem zacząłem czuć się niekomfortowo z powodu tego, jakimi ludźmi szkoliliśmy się tak ciężko; oderwani, amoralni, apolityczni, niewrażliwi sprawcy przemocy i różnych sponsorowanych przez państwo aktów agresji. Potem zobaczyłem, jaki wpływ wywiera ten styl życia na kapitanów i pułkowników, którzy wracają, by uczyć. Stało się zupełnie jasne, że jeśli szybko się nie wydostanę, ja również popadnę w odłączenie, odrętwienie, załamanie i wreszcie (najgorszy etap) akceptację.

Siedziałam w salonach zbyt wielu mężczyzn i kobiet, którzy już przeszli moją ścieżkę i otworzyli się na temat niemożności nawiązania więzi lub poczucia miłości do swoich dzieci. Pewien instruktor żartuje, że gdyby nie zaplanował czasu dla swoich dzieci w swoim kalendarzu na iPhonie, nie pamiętałby o zabawie z nimi.

Nerwowo zaśmiałem się, przypominając sobie tę historię z inną grupą funkcjonariuszy na imprezie kościelnej, zakładając oczywiście, że oni również czuliby się niekomfortowo z powodu takiego odrętwienia życia. Ku mojemu zdziwieniu wyznali podobny styl prowadzenia życia rodzinnego.

Nie twierdzę, że to źli ludzie, mówię, że to życie zrobiło coś dla nas wszystkich i nie byłem pewien, czy było zdrowe lub pomocne dla reszty społeczeństwa.

Stanąłem więc przed pytaniem, czy to jest tego warte? Nie tylko dla mnie, ale co z ludźmi, których dotyczy mój zawód, tymi, którzy są „tam” i tymi, którzy mają otrzymać ciosy moich przyszłych agresywnych działań w walce.

To pytanie odsunęło światło na moją własną przyszłość i moje własne samopoczucie i rzuciło jaskrawe światło na innych, szczególnie na ludzi, do zabijania których byłem szkolony.

Mówiąc dokładniej, niewinni ludzie złapani w środku przypisywali „uboczne szkody”. Oczywiście nikt nie chciał szkód ubocznych, choć często postrzegano to z perspektywy strategicznej bez łączenia tego pojęcia z życiem ludzkim. To było bardziej jak margines błędu, w którym nauczono nas pozostawać. Jeśli poszedłbyś za daleko poza ten margines (tj. zbyt wielu cywilów zginęło w wyniku twoich decyzji), konsekwencją byłby pobyt w więzieniu.

Mniej więcej w tym czasie zaczynałem zajmować się moją specjalizacją — filozofią — w której pytania „dlaczego” były o wiele bardziej istotne. Nauczyłem się zadawać naprawdę dobre pytania, nauczyłem się słuchać głosów, którymi zawsze gardziłem, nauczyłem się otwierać umysł i rozważać coś więcej niż tylko to, co zawsze wiedziałem. Dałem się wyzwać i rzuciłem wyzwanie temu, co nie miało sensu.

Pamiętam, jak pewnego dnia, stojąc na granitowych schodach stołówki kadetów, zapytałem przyjaciela: „Mike, a co, jeśli to my jesteśmy tymi złymi?”

To zabawne, nikt nigdy nie myśli, że to on jest tym złym.

Mój świat się rozpadał.

Gdy zbliżałem się do ostatniego roku, stało się jasne, że stałem się mistrzem tłumienia, rozpraszania uwagi, samozaparcia, a także depresji. Kiedy byłem uczciwy, zdałem sobie sprawę, że ja też jestem na dobrej drodze, by pewnego dnia stać się zdystansowanym, niezaangażowanym ojcem i mężem. W moje najgorsze dni kłamałem i mówiłem, że wszystko się poprawi, kiedy tam będę, może aktywna armia będzie lepsza, naiwnie powtarzałem sobie.

Oczywiście nie było lepiej. I zostałem przydzielony do mojej ostatniej gałęzi artylerii polowej — jednej z najbardziej śmiercionośnych możliwych gałęzi.

W miarę jak przeszedłem wstępne szkolenie oficerskie, rzeczywistość przemocy stała się bardziej namacalna. Codziennie zabijałem dziesiątki ludzi w symulacjach. Oglądaliśmy filmy przedstawiające patroszenie nieuzbrojonych „skazanych terrorystów”, gdy siedzieli niczego nie podejrzewając w kręgu. Jednemu udało się pokuśtykać, bo stracił nogę w wybuchu. Bum! Jeszcze jedna runda i mężczyzna zniknął.

Wielu moich kolegów z klasy wiwatowało: „Do diabła, tak!”

Byłem w złym miejscu.

Ale armia mnie posiadała. Miałem ośmioletni kontrakt i zapłacili za moją szkołę.

Złamałem.

Pewnego dnia znajomy zaprosił mnie do obejrzenia filmu Przełęcz ocalonych, słynnej historii odmawiającego służby wojskowej ze względu na sumienie podczas II wojny światowej. Przez cały film osądzałem go, walcząc z jego idealizmem za pomocą moich wysłużonych argumentów teologicznych i logicznych, dlaczego czasem psy pasterskie są potrzebne, dlaczego wojna jest usprawiedliwiona. Poznałem Micheala Walzera, który głośno płakał, człowieka, który napisał współczesne nagromadzenie wszystkiego, co Just War.

Ale na jakimś nieświadomym, głębokim poziomie mojej psychiki film zadziałał na mnie.

Nagle w połowie filmu zrobiło mi się bardzo słabo na granicy wymiotów. Pobiegłam do toalety, żeby się ogarnąć, ale zamiast zwymiotować, zaczęłam płakać.

Byłem zaskoczony, jakbym był przypadkowym obserwatorem mojego zachowania. Nie miałam pojęcia, jakie rezerwy emocji i przekonań zamknęły się w mojej podświadomości po latach wyuczonych represji.

Kiedy jednak się pojawił, nie było już odwrotu.

Postanowiłem więc coś zrobić, cokolwiek, aby wydostać się z niekończącego się cyklu śmierci, zniszczenia i zabijania. Wiedziałem, że muszę odejść, a życie już nigdy nie będzie takie samo.

Zacząłem studiować, dowiadując się, kim jestem, o co chodzi z tym dotychczasowym podświadomym przekonaniem.

Rozpocząłem całkowitą dekonstrukcję. Całkowicie zmieniłem, kogo czytam, co myślę, jak filtruję świat. Wszystko, co kiedyś uważałem za tak święte, zostało zdjęte z półki i roztrzaskane na podłodze.

Pokój stał się rzeczywistością, która od dawna była ukryta tuż pod powierzchnią każdej pozornie nieuniknionej wojny. Łagodność, otwarte serce, troska, otwartość na uchodźców i wolność dla zepchniętych na margines stały się moimi największymi imperatywami moralnymi. Tam, gdzie kiedyś stały filary obłudnego zachowania, teraz stały zawalone gruzy. A jeśli dobrze się przyjrzysz, możesz zobaczyć przebijające się chwasty i trawę nowego życia.

Po dwóch latach składania petycji, czekania i zmuszania się do codziennego stawienia się w pracy, w sierpniu tego roku zostałem w końcu honorowo zwolniony jako osoba odmawiająca służby wojskowej ze względu na sumienie.

Teraz pracuję dla Preemptive Love Coalition. Jesteśmy organizacją pokojową, która łączy wysiłki na rzecz odbudowy, aby wpleść elementy pokoju w tkankę odnawiających się społeczeństw. Naszym przesłaniem jest pokazać się, słuchać i zejść z drogi. Najpierw kochamy, później zadajemy pytania i nie boimy się zapuszczać za tak zwane linie wroga. W tej chwili większość naszej pracy koncentruje się w Iraku i Syrii, a ja pracuję w zespole wsparcia w Stanach.

Jestem niesłychanie szczęśliwy, że znalazłem organizację, do której tak idealnie pasuję, i jestem jeszcze bardziej wdzięczny za to, że każdego dnia budzę się, walcząc o pokój — zwłaszcza w regionach, w których szkoliłem się do prowadzenia wojny!

Dzielę się tą historią, ponieważ po drugiej stronie życia, ego zniszczone przez miłość i współczucie to wszystko, co mi pozostało. Mam nadzieję, że tak jak martwy i zakopany żołądź dębu, może pewnego dnia wyłonić się i stanąć wysoko w lesie pokoju. Te nasiona są teraz zasiewane wszędzie (w rzeczywistości jestem jedną z dwóch osób odmawiających służby wojskowej ze względu na sumienie z moich zajęć w West Point!)

Moim celem nigdy nie była zmiana czyjegoś sposobu myślenia ani sprawienie, by inni zgodzili się ze mną. Mam raczej nadzieję, że dzielenie się moją historią zachęci weteranów pacyfizmu, ośmieli tych, którzy codziennie prowadzą pokój, a ci, którzy zastanawiają się, kim są u progu nowych narodzin, będą mogli mieć towarzysza w samotnej, przerażającej podróży.

Do pokojowego świata, o którym wszyscy wiemy, że jest możliwy,

Matt

Odpowiedzi 3

  1. Podziwiam twoje starania. Oby wielu żołnierzy zmagających się z wyrzutami sumienia znalazło wsparcie w Waszej organizacji. Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie będą żałować, że wybrali dobro zamiast zła. Nie będzie to łatwe, ale lepsze sumienie niż wyrzuty sumienia.
    Żona opornika wojennego 1969

  2. Jestem emerytowaną pielęgniarką z Veterans Administration. Pracowałam przez 24 lata w programie PTSD, który pomagałam rozwijać jako członek zespołu… zespołu, który w zasadzie pracował od zera. Twoja historia przypomina mi wielu z tych, z którymi pracowaliśmy… starających się przypomnieć sobie, kim byli. Płaczę teraz… i jestem na emeryturze od ponad dziesięciu lat… ale twoje słowa przywracają to, a ciągłe dudnienie wojny i ogłaszanie „Bohatera” sprawia, że ​​nie można uciec bardzo daleko. jestem wdzięczny za World Beyond War. Jestem wdzięczny za współczucie, które sobie dałeś.

  3. Dziękuję, że się tym podzieliłeś, Matt. I moje najlepsze życzenia dla twoich wysiłków z Preemptive Love Coalition.
    Moje objawienie jako osoby odmawiającej służby wojskowej ze względu na sumienie osiągnęło punkt kulminacyjny wczesnym kwietniowym rankiem 1969 roku na granicy wietnamsko-kambodżańskiej. Zostałem przydzielony do pilnowania rannego żołnierza NVA, który został rozebrany do szortów (przez swoich towarzyszy) i miał związane ręce z tyłu… przez jednego z moich towarzyszy… kiedy uklęknąłem obok niego i dzieliłem się swoją manierą i papierosem moje serce było rozdarte przez jego młodość i wiedziałem, że skończy się to okropnie, gdy zostanie odkurzony przed przesłuchaniem.
    Kiedy otrzymywałem reprymendę za traktowanie go jak człowieka, byłem świadkiem egzekucji innego więźnia przez innego żołnierza. W tym momencie rzuciłem służbę wojskową i zacząłem próbować ocalić własną duszę.
    Następuje długa historia, która ostatecznie doprowadziła do miejsca, w którym jestem teraz jako stary niepełnosprawny weteran, wciąż mający nadzieję na odkupienie mojego uścisku na własnym człowieczeństwie.
    Twoja wiadomość jest pełna nadziei.
    Peace.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język