Biden chce zwołać międzynarodowy „szczyt na rzecz demokracji”. Nie powinien

Ówczesny wiceprezydent USA Joe Biden spotyka się z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem w Monachium, Niemcy, 7 lutego 2015 r. Michaela Rehle/Reuters

Davida Adlera i Stephena Wertheima, The Guardian, Grudzień 27, 2020

Demokracja jest w opłakanym stanie. W ciągu ostatnich czterech lat prezydent Donald Trump kpił z jej zasad i norm, przyspieszając rozkład instytucji demokratycznych w Stanach Zjednoczonych. Nie jesteśmy sami: trwa globalne rozliczenie, a autorytarni przywódcy czerpią zyski ze złamanych obietnic i nieudanych polityk.

Aby odwrócić ten trend, prezydent-elekt Joe Biden zaproponował zwołanie Szczytu na rzecz Demokracji. Jego kampania prezentuje szczyt jako okazję do „odnowienia ducha i wspólnego celu narodów Wolnego Świata”. Kiedy Stany Zjednoczone ponownie zajmą miejsce „na czele stołu”, inne narody mogą zająć swoje miejsca i może rozpocząć się zadanie pokonania przeciwników demokracji.

Ale szczyt się nie uda. To jednocześnie zbyt tępy i zbyt cienki instrument. Chociaż szczyt może służyć jako przydatne forum do koordynacji polityki w takich obszarach, jak nadzór finansowy i bezpieczeństwo wyborów, może jeszcze bardziej popchnąć politykę zagraniczną USA na nieudany kurs, który dzieli świat na wrogie obozy, przedkładając konfrontację nad współpracę.

Jeśli Biden ma wywiązać się ze swojego zobowiązania do „sprostania wyzwaniom XXI wieku”, jego administracja powinna unikać odtwarzania problemów XX wieku. Tylko poprzez zmniejszenie antagonizmu wobec narodów spoza „demokratycznego świata” Stany Zjednoczone mogą uratować swoją demokrację i zapewnić głębszą wolność swoim obywatelom.

Szczyt na rzecz Demokracji zakłada i wzmacnia podział Ziemi między narody Wolnego Świata i pozostałe. Ożywia mapę mentalną, którą po raz pierwszy sporządzili menedżerowie amerykańskiej polityki zagranicznej osiemdziesiąt lat temu podczas drugiej wojny światowej. „To walka między światem niewolników a wolnym światem” — powiedział wiceprezydent Henry Wallace w 1942 r., wzywając do „całkowitego zwycięstwa w tej wojnie wyzwoleńczej”.

Ale nie żyjemy już w świecie Wallace'a. Głównych kryzysów naszego stulecia nie można szukać w konflikcie między krajami. Zamiast tego są wśród nich powszechne. Narodowi amerykańskiemu nie zapewni „całkowite zwycięstwo” nad zewnętrznymi przeciwnikami, ale trwałe zaangażowanie na rzecz poprawy życia w USA i partnerska współpraca ponad tradycyjnymi granicami amerykańskiej dyplomacji.

Ożywiony przez antagonistyczny impuls Szczyt na rzecz Demokracji może sprawić, że świat stanie się mniej bezpieczny. Grozi zaostrzeniem antagonizmu z tymi spoza szczytu, zmniejszając perspektywy prawdziwie szerokiej współpracy. Koronawirus, jak dotąd najgroźniejszy wróg tego pokolenia, nie zwraca uwagi na to, kogo USA uznają za sojusznika, a kogo za przeciwnika. To samo dotyczy zmieniającego się klimatu. Ponieważ nasze najpoważniejsze zagrożenia mają charakter planetarny, trudno zrozumieć, dlaczego klub demokracji jest właściwą jednostką do „obrony naszych żywotnych interesów”, jak obiecuje Biden.

Oprócz wykluczenia potrzebnych partnerów, szczyt raczej nie wzmocni demokracji. Dzisiejszy „wolny świat” to tak naprawdę wolny świat, zaludniony przez demokracje z przymiotnikami, a nie olśniewającymi wzorami. Prezydent Stanów Zjednoczonych, by podać tylko jeden przykład, obecnie zbiera swoich zwolenników, by odrzucili wynik wolnych i uczciwych wyborów, ponad miesiąc po tym, jak ich zwycięzca stał się jasny.

Połączenia spis uczestników na szczycie Bidena musi zatem wydawać się arbitralny. Czy zaproszenia trafią do Węgier, Polski i Turcji, naszych coraz bardziej nieliberalnych sojuszników z NATO? A co z Indiami lub Filipinami, partnerami w kampanii Waszyngtonu przeciwko Chinom?

Być może w uznaniu tego dylematu Biden zaproponował szczyt dla Demokracja zamiast szczytu of demokracje. Jednak jego lista zaproszeń z pewnością wyklucza innych, przynajmniej jeśli chce uniknąć absurdu promowania demokracji z Jairem Bolsonaro czy Mohammedem bin Salmanem.

Zatem w ramach szczytu wybór Bidena jest nieunikniony i nie do przełknięcia: uprawomocnić demokratyczne pretensje autorytarnych przywódców lub oznaczyć ich jako poza nawiasem.

Demokracja jest bez wątpienia zagrożona: Biden ma rację, bijąc na alarm. Ale jeśli Szczyt na rzecz Demokracji prawdopodobnie wzmocni błędne koło międzynarodowej wrogości i demokratycznego niezadowolenia, co może nas skierować w stronę słusznej naprawy demokracji?

„Demokracja to nie państwo” zmarłego kongresmana Johna Lewisa napisał tego lata. „To akt”. Administracja Bidena powinna zastosować pożegnalny pogląd Lewisa nie tylko do przywrócenia norm demokratycznych, ale także i przede wszystkim do promowania rządów demokratycznych. Zamiast skupiać się na objawach demokratycznego niezadowolenia – „populistach, nacjonalistach i demagogach”, z którymi Biden obiecał się zmierzyć – jego administracja powinna zaatakować chorobę.

Może zacząć od reform politycznych i gospodarczych, aby rządy demokratyczne znów odpowiadały woli ludu. Ten program wymaga własnej polityki zagranicznej: na przykład samorząd w kraju wyklucza raje podatkowe za granicą. Stany Zjednoczone powinny współpracować z krajami na całym świecie wykorzenić niekontrolowane bogactwo i nielegalne finansowanie aby demokracja w Ameryce – i wszędzie indziej – mogła służyć interesom obywateli.

Po drugie, Stany Zjednoczone powinny zaprowadzić pokój na świecie, zamiast prowadzić niekończące się wojny. Dwie dekady interwencji na całym Bliskim Wschodzie nie tylko zdyskredytowały obraz demokracji, w imię której były prowadzone. Mają też sparaliżowana demokracja w USA. Traktując szereg obcych narodów jako śmiertelne zagrożenie, przywódcy obu partii politycznych wstrzyknęli ksenofobiczną nienawiść w żyły amerykańskiego społeczeństwa – umożliwiając demagogowi, takiemu jak Trump, dojście do władzy dzięki obietnicy, że będzie jeszcze twardszy. Demokratyczna naprawa będzie zatem wymagać od administracji Bidena demilitaryzacji polityki zagranicznej USA.

Wreszcie, Stany Zjednoczone powinny wymyślić na nowo system współpracy międzynarodowej niepodzielonej „demokratyczną” linią podziału, którą szczyt ma narzucić. Zmiana klimatu i pandemia wymagają wspólnych działań na najszerszą skalę. jeśli Administracja Biden ma na celu odnowienie ducha demokracji, musi wnieść tego ducha do instytucji globalnego zarządzania, nad którymi zamiast tego uparły się Stany Zjednoczone.

Samorządność w kraju, samostanowienie za granicą i współpraca ponad granicami – to powinny być hasła przewodnie nowej agendy na rzecz demokracji. Wykraczając poza zwykłe szczyty, program ten będzie raczej pielęgnował warunki demokracji niż narzucał jej formy. Będzie to wymagało od Stanów Zjednoczonych praktykowania demokracji w stosunkach zagranicznych, a nie żądania, aby cudzoziemcy stali się demokratyczni lub w inny sposób.

W końcu demokracja to to, co dzieje się przy stole, niezależnie od tego, kto zasiada – przez pewien czas – na jego czele.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powiązane artykuły

Nasza teoria zmian

Jak zakończyć wojnę?

Wyzwanie Ruch na rzecz Pokoju
Wydarzenia antywojenne
Pomóż nam się rozwijać

Drobni darczyńcy utrzymują nas w ruchu

Jeśli zdecydujesz się na cykliczny wkład w wysokości co najmniej 15 USD miesięcznie, możesz wybrać prezent z podziękowaniem. Dziękujemy naszym stałym darczyńcom na naszej stronie internetowej.

To Twoja szansa na ponowne wyobrażenie sobie world beyond war
Sklep WBW
Przetłumacz na dowolny język