Łatwo jest odrzucić Kim Dzong Una jako szaleńca. Ale istnieje długa historia amerykańskiej agresji przeciwko Północy, o której zapominamy na własne ryzyko.
Przez Bruce'a Cumingsa, Nation.
Donald Trump jadł kolację w Mar-a-Lago z japońskim premierem Shinzo Abe 11 lutego, kiedy w trakcie posiłku nadeszła wiadomość, dzięki uprzejmości Pjongjangu: Korea Północna właśnie przetestowała nowy pocisk balistyczny średniego zasięgu na paliwo stałe, wystrzelony z mobilnej – a przez to trudnej do wykrycia – wyrzutni. Prezydent wyciągnął telefon z klapką z lat 1990. i omówił to wydarzenie w obecności różnych osób siedzących w zasięgu słuchu. Jeden z tych gości, Richard DeAgazio, był odpowiednio zachwycony importem tej ważnej sceny, publikując następujący komentarz na swojej stronie na Facebooku: „HOLY MOLY!!! Fascynujące było obserwowanie zamieszania podczas kolacji, kiedy nadeszła wiadomość, że Korea Północna wystrzeliła rakietę w kierunku Japonii”.
W rzeczywistości ten pocisk był wycelowany bezpośrednio w Mar-a-Lago, mówiąc w przenośni. Był to wyraźny ukłon w stronę historii, którego nie uchwyciły żadne amerykańskie media: „Premier Shinzo”, jak go nazwał Trump, jest wnukiem Nobusuke Kishi, byłego premiera Japonii, którego Abe szanuje. Nobusuke został uznany przez amerykańskie władze okupacyjne za zbrodniarza wojennego „klasy A” po II wojnie światowej i kierował produkcją amunicji w Mandżurii w latach 1930. XX wieku, kiedy gen. Hideki Tojo był tam marszałkiem rektorem. Kim Il-sung, którego wnuk Kim Jong-un również czci, walczył z Japończykami w tym samym czasie iw tym samym miejscu.
Tak jak pisałem ten magazyn w styczniu 2016 r, Koreańczycy z Północy muszą być zdumieni odkryciem, że przywódcy amerykańscy nigdy nie zdają się pojmować wagi ich prowokacji związanych z historią. Jeszcze bardziej irytująca jest nieprzejednana odmowa Waszyngtonu zbadania naszej 72-letniej historii konfliktu z Północą; wszystkie nasze media wydają się żyć w wiecznej teraźniejszości, a każdy nowy kryzys traktowany jest jako sui generis. Odwiedzając Seul w marcu, sekretarz stanu Rex Tillerson zapewnił, że Korea Północna ma historię łamania jednej umowy po drugiej; w rzeczywistości prezydent Bill Clinton nakłonił go do zamrożenia produkcji plutonu na osiem lat (1994–2002), aw październiku 2000 r. pośrednio wypracował umowę na zakup wszystkich pocisków średniego i dalekiego zasięgu. Clinton podpisał również porozumienie z gen. Jo Myong-rokiem, w którym stwierdził, że odtąd żaden kraj nie będzie miał „wrogich zamiarów” wobec drugiego.
Administracja Busha szybko zignorowała obie umowy i postanowiła zniszczyć zamrożenie z 1994 roku. Inwazja Busha na Irak jest słusznie postrzegana jako światowa katastrofa historyczna, ale następną w kolejce byłoby umieszczenie Korei Północnej w jego „osi zła” i ogłoszenie we wrześniu 2002 r. jego „prewencyjnej” doktryny skierowanej między innymi na Irak i Koreę Północną. Prostym faktem jest to, że Pjongjang nie miałby broni nuklearnej, gdyby porozumienia Clintona zostały utrzymane.
Teraz nadchodzi Donald Trump, wdzierając się w środowisko Beltway, gdzie w ostatnich miesiącach wyłonił się ponadpartyjny konsensus oparty na fałszywym założeniu, że wszystkie poprzednie próby powstrzymania programu nuklearnego Północy zawiodły, więc być może nadszedł czas, aby użyć siły – zniszczyć rakiety lub obalić reżim. We wrześniu zeszłego roku centrowa Rada Stosunków Zagranicznych wydała raport stwierdzający, że należy rozważyć „bardziej asertywne działania militarne i polityczne”, „w tym te, które bezpośrednio zagrażają istnieniu [północnokoreańskiego] reżimu”. Tillerson ostrzegł przed działaniami zapobiegawczymi podczas swojej ostatniej podróży do Azji Wschodniej, a były urzędnik administracji Obamy, Antony Blinken, napisał w The New York Times że „priorytetem” administracji Trumpa powinna być współpraca z Chinami i Koreą Południową w celu „zabezpieczenia arsenału nuklearnego Północy” na wypadek „zmiany reżimu”. Ale podobno Korea Północna ma około 15,000 XNUMX podziemnych obiektów o charakterze bezpieczeństwa narodowego. Szaleństwem jest wyobrażanie sobie marines włóczących się po kraju w ramach takiej operacji „poszukiwania i zabezpieczania”, a jednak administracje Busha i Obamy miały takie plany. Obama przez lata prowadził również wysoce tajną cyberwojnę przeciwko Północy, starając się zainfekować i zakłócić jej program rakietowy. Gdyby Korea Północna nam to zrobiła, mogłoby to zostać uznane za akt wojny.
8 listopada 2016 r. prawie 66 milionów głosujących na Hillary Clinton otrzymało lekcję Hegla „przebiegłości historii”. Większa lekcja czeka Donalda Trumpa, jeśli zaatakuje Koreę Północną. Ma czwartą co do wielkości armię na świecie, aż 200,000 10,000 świetnie wyszkolonych sił specjalnych, XNUMX XNUMX dział artylerii w górach na północ od Seulu, mobilne pociski rakietowe, które mogą trafić we wszystkie amerykańskie bazy wojskowe w regionie (są ich setki) oraz broń nuklearną ponad dwukrotnie silniejszą niż bomba z Hiroszimy (według nowych szacunków w bardzo szczegółowym Czasy studium Davida Sangera i Williama Broad'a). W październiku ubiegłego roku byłem na forum w Seulu ze Strobe'em Talbottem, byłym zastępcą sekretarza stanu Billa Clintona. Jak wszyscy inni, Talbott zapewnił, że Korea Północna może być głównym problemem bezpieczeństwa dla następnego prezydenta. W swoich uwagach wspomniałem o wyjaśnieniu Roberta McNamary w znakomitym dokumencie Errola Morrisa Mgła wojnyza naszą porażkę w Wietnamie: Nigdy nie stawialiśmy się na miejscu wroga i nie próbowaliśmy patrzeć na świat tak, jak oni. Następnie Talbott wypalił: „To groteskowy reżim!” Proszę bardzo: to nasz problem numer jeden, ale tak groteskowy, że nie ma sensu próbować zrozumieć punktu widzenia Pjongjangu (a nawet tego, że może mieć jakieś uzasadnione obawy). Korea Północna jest jedynym krajem na świecie, który był systematycznie szantażowany przez amerykańską broń nuklearną od lat 1950. XX wieku, kiedy w Korei Południowej zainstalowano setki bomb nuklearnych. Dużo o tym pisałem na tych stronach iw Biuletyn Naukowców Atomowych. Dlaczego, u licha, Pjongjang nie szukać odstraszania nuklearnego? Ale to kluczowe tło nie wchodzi do głównego nurtu amerykańskiego dyskursu. Historia nie ma znaczenia, dopóki nie ma — kiedy podnosi się i uderza cię w twarz.
===============
Bruce Cumings wykłada na Uniwersytecie w Chicago i jest autorem m.in Wojna koreańska (Random House, 2010).